Sąd opinii publicznej jest szybki, sprawny i zwykle bezapelacyjny. Nieznajomość lub lekceważenie reguł tego sądu może być dla klienta bolesne.
Krótko po tragicznym wypadku na autostradzie A1 pod Łodzią, do którego doszło w połowie września ubiegłego roku i w którym zginęła trzyosobowa rodzina, w grupie dyskusyjnej na Facebooku “Adwokatura w Polsce” rozgorzała burzliwa dyskusja. Prawnik podejrzewanego o spowodowanie wypadku wydał obszerne oświadczenie dla mediów, w którym bronił swojego klienta. Argumentował między innymi, że “[Klient] opuścił terytorium Polski po przeprowadzeniu z jego udziałem czynności procesowych w charakterze świadka. Jego wyjazd nie miał żadnego związku z toczącym się postępowaniem karnym. [Klient] nie miał zakazu opuszczania kraju, ani obowiązku informowania o zmianie miejsca zamieszkania.” oraz, że “Zamiarem [klienta] nie była i nie jest ucieczka lub ukrywanie się przed wymiarem sprawiedliwości”.
Wkrótce potem prokuratura wydała list gończy, a Sebastian M. został zatrzymany w Zjednoczonych Emiratach Arabskich.
Dyskusja rozpoczęła się od wpisu innego adwokata, który zadał szereg pytań: “Chciałbym się dowiedzieć, czy takie oświadczenie ma poprawić wizerunek [klienta] w oczach społeczeństwa? Czy to w mediach i na pierwszych stronach najpopularniejszych portali internetowych zapewnia się uczciwy i rzetelny proces? Czy rolą adwokata jest obsługa medialna procesu? Czy rola obrońcy obejmuje rolę rzecznika prasowego?”
Następnie dyskusja się spolaryzowała. Niektórzy twierdzili, że prawnicy nie mają kompetencji do występowania w mediach. Inni uważali, że owszem, obrona to szerokie pojęcie i obejmuje także obronę w mediach.
Pomagać i nie szkodzić
- W sprawach, które budzą zainteresowanie opinii publicznej, trudno jest uniknąć kontaktu z mediami. Czasami jesteśmy jedynymi osobami, które mogą wypowiedzieć się w imieniu klienta i przeciwważyć komunikatom ze strony oskarżenia. Najważniejsze jest jednak co mówimy i w jaki sposób. Chodzi przecież o to, żeby klientowi pomóc, a nie zaszkodzić - wskazuje Maria Szczepańska, adwokat w kancelarii Rymarz Zdort Maruta, współkierująca praktyką prawa karnego gospodarczego.
Jeszcze dalej idzie Maciej Gawroński, radca prawny, partner GP Partners. - Oczywiście, że prawnicy powinni być rzecznikami prasowymi swoich klientów. Słowo klucz to „zasięgi”. Nie ma nic lepszego niż dobra reklama, a każda reklama jest dobra, nawet zła. Z tej perspektywy każda okazja do wypowiedzenia się publicznie leży w naszym interesie. A czy leży w interesie naszych klientów? To już zależy tylko od tego, czy umiemy wypowiadać się publicznie - komentuje przewrotnie.
Innego zdania jest Anna Poprawa, radca prawny, partnerka w kancelarii DGTL.
- Profesjonalni pełnomocnicy procesowi, czyli adwokaci i radcowie prawni nie są i nie powinni być rzecznikami prasowymi swoich klientów. Takie działanie może prowadzić do konfliktu interesów, zwłaszcza gdy prawnik jest zobowiązany do reprezentowania klienta, ale jednocześnie miałby obowiązek dostarczania informacji mediom. Może także naruszać tajemnicę zawodową, a czasem nawet i niezależność zawodową - wskazuje. - Możemy natomiast pomagać naszym klientom w kontrolowaniu przepływu informacji na temat prowadzonej sprawy. Czasem nacisk medialny będzie konieczny, ponieważ może zmusić organy ścigania do bardziej efektywnej pracy - dodaje.
Mecenas Maria Szczepańska zwraca jeszcze uwagę na nierówność stron przed sądem opinii publicznej. - Jestem obrońcą w kilku sprawach z tzw. „pierwszych stron gazet” i na ich przykładzie wiem, że możliwość kształtowania opinii publicznej przez oskarżenie i obronę jest bardzo nierówna. Prokuratura, policja i służby bardzo chętnie i szybko publikują komunikaty na temat zatrzymań lub przedstawianych zarzutów oraz organizują konferencje prasowe, podczas których wypowiadają się na temat materiałów śledztwa. Te komunikaty są następnie powielane w artykułach prasowych. Dziennikarze z kolei niejednokrotnie zapominają o domniemaniu niewinności i w samych tytułach potrafią przesądzić o winie podejrzanych - przekonuje.
Gdzie leży złoty środek
Nie jestem adwokatem, ale jestem prawnikiem po egzaminie prokuratorskim, przez kilkanaście lat pracowałem jako dziennikarz śledczy (Superwizjer TVN), a obecnie zajmuję się m.in. doradztwem kryzysowym - często na styku sądu prawa i sądu opinii publicznej.
W mojej praktyce, zarówno dziennikarskiej jak i obecnie doradczej, często spotykałem się z oświadczeniami dla mediów pisanymi i redagowanymi przez prawników. Z komunikacyjnego punktu widzenia zwykle były źle napisane, bo były za długie, przeładowane prawniczym żargonem, a czasami nawet przywołujące przepisy i orzeczenia. Nie spełniały roli komunikacyjnej.
Moim zdaniem prawnik powinien mieć świadomość mechanizmów, które rządzą opinią publiczną, także mediami społecznościowymi, ale powinien zachować umiar w komunikacji z szerszą publiką.
W maju ubiegłego roku Wirtualna Polska opublikował obszerne dziennikarskie śledztwo dotyczące fundacji jednego z częstych komentatorów TVP Info. Komentator wynajął prawnika, aby bronić swojego dobrego imienia. Adwokat natychmiast napisał oświadczenie, które opublikował na Twitterze (obecnie X). W oświadczeniu przestrzegał, że “(...) wobec każdego podmiotu, który wziął udział w naruszaniu dóbr osobistych mojego Klienta, zostaną podjęte odpowiednie kroki prawne.” Dotyczy to także “osób, które będą powielały i kolportowały zarzuty, insynuacje i nieprawdziwe informacje o moim Kliencie (...)”
Oświadczenie wywołało odwrotny skutek i zadziałało jak dolanie oliwy do ognia, de facto przyczyniło się do jeszcze lepszej promocji dziennikarskiego śledztwa Wirtualnej Polski. Osoby obecne na Twitterze (X), w tym z bardzo dużą ilością “obserwujących”, zaczęły udostępniać oświadczenie adwokata wraz z prośbą o dalsze udostępnianie linku do artykułu. Dziennikarz Wirtualnej Polski Szymon Jadczak (ponad 100 tysięcy “obserwujących”) napisał: “Uwaga! Pomożecie? Powielam materiał o ekspercie TVP, za co Pan [adwokat] grozi krokami. Sprawmy, żeby miał jak najwięcej tych kroków.” Podobnie zareagowało wielu innych użytkowników serwisu.
Czytaj w LEX: Analiza opłacalności sprawy/rentowności kancelarii >
Niezbędne precyzja i umiar
Naczelną zasadą komunikacji podczas sporów prawnych i postępowań sądowych (ang. litigation PR) jest precyzja i umiar. Pisanie oświadczeń i publikowanie ich w mediach społecznościowych to nie jest dobry pomysł. Podobnie jak urządzanie konferencji prasowych lub masowe wysyłanie informacji prasowych. W takich sprawach zdecydowanie warto postawić na jakość ponad ilość. Lepiej skontaktować się z wybranym medium lub dziennikarzem, liderem dziennikarskiej opinii, zapewnić mu ekskluzywność i jednocześnie dostarczyć wszelkich informacji, o które poprosi (o ile będzie to zgodne z prawem i nie będzie szkodzić strategii procesowej). To wymaga współpracy prawników i ludzi od komunikacji.
- Uważam, że sytuacje kryzysowe powinny być adresowane kompleksowo, zwłaszcza w sprawach, które budzą zainteresowanie mediów. Z tego względu konieczna jest współpraca prawników z osobami odpowiedzialnymi za kontakt z mediami. Nie może dochodzić do sytuacji, w których publiczne wypowiedzi mogą negatywnie wpłynąć na sytuację klienta w prowadzonym postępowaniu. Ostatnie zdanie w zakresie tego co, w jaki sposób i przez kogo przekazywane jest opinii publicznej, powinien mieć adwokat - mówi mec. Szczepańska.
Czasami współpraca doradców medialnych z prawnikami może wyglądać jak godzenie ognia z wodą. W przypadku jednego z moich klientów, któremu doradzałem w sytuacji kryzysowej, aby ustalić wspólną strategię, spotkaliśmy się w siedzibie wynajętej przez niego znanej kancelarii prawnej. Gdy prawnicy usłyszeli, że klient chce również podjąć współpracę z mediami, co wymagałoby koordynacji działań z prawnikami, oświadczyli, że się na to nie zgadzają. Wówczas klient podziękował prawnikom za współpracę i wybrał inną kancelarię. W porozumieniu z prawnikami z nowej kancelarii wypracowaliśmy strategię, która jednocześnie służyła klientowi przed sądem prawa, jak i przed sądem opinii publicznej.
Polecamy szkolenie online: Zarządzanie cenami dla prawników – wstęp do ustalania i analizy cen >
Z mojej praktyki wynika, że w przypadku sytuacji kryzysowych w firmach i organizacjach, pierwszym odruchem zarządów jest chowanie się za plecami prawników. Oczywiście, że w sytuacji kryzysowej prawnicy są absolutnie konieczni. Powinni także weryfikować wszelkie komunikaty wychodzące do mediów, na stronę internetową etc., ale raczej nie powinni ich pisać. Tymczasem w kryzysie zarządzający firmami będą próbowali zlecać prawnikom zadania, które nie należą do ich zasadniczych kompetencji (pisanie informacji dla prasy, występ przed kamerą etc.). Często to źle wychodzi, są jednak tacy, którzy dobrze się w tym czują.
- Wielokrotnie redagowałem oświadczenia dla mediów, czasami występowałem w imieniu klienta przed kamerą. Zdarzyło mi się spowodować sytuację, w której w ciągu jednego dnia udzieliłem blisko dwudziestu wywiadów w interesie zleceniodawcy. Skutecznie. Doprowadziłem do tego, że nie wdrożono wadliwie prawa unijnego, aby tylko nie narażać się opinii publicznej - mówi mec. Gawroński.
Jeden z amerykańskich praktyków litigation PR James F. Haggerty (adwokat) przytacza trzy częste stanowiska prawników, które go mrożą. Pierwsze - najlepszą odpowiedzią dla mediów jest odpowiedź „bez komentarza". Drugie - „o tej sprawie będziemy dyskutować w sądzie, a nie za pośrednictwem mediów". I trzecie - „nie martw się, mój adwokat da sobie radę z dziennikarzami".
Zobacz w LEX: Marketing prawniczy a zasady etyki zawodu >
Cena promocyjna: 63.2 zł
|Cena regularna: 79 zł
|Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: 55.3 zł
Prawnik pisze oświadczenie
Jednym ze świeżych przykładów jest cyberatak na sieć laboratoriów medycznych, do którego doszło w listopadzie ubiegłego roku. Wyciek został ujawniony po północy 27 listopada przez portal Zaufana Trzecia Strona. Firma wydał pierwsze oświadczenie dopiero po kilkunastu godzinach (błąd z punktu widzenia komunikacji kryzysowej). Było napisane przez prawników, prawniczym językiem, i nie spełniało celu komunikacyjnego. Lektura komentarzy na profilu Facebook firmy nie pozostawiała złudzeń co do tego jak zostało odebrane to oświadczenie. Inną sprawą jest to, że ofiarom cyberataków nikt nie współczuje, ale to temat na inny artykuł.
Na wypadek takich kryzysów duże firmy i korporacje mają dobrze poukładane procesy. Wiadomo gdzie są kompetencje prawników, a gdzie kompetencje ludzi od komunikacji. Komunikaty tworzy dział komunikacji, a prawnik je opiniuje, ale ich nie pisze.
Zobacz też w LEX: Wizerunek kancelarii prawnej - jak mu pomóc? >>-
Niejednokrotnie zdarzało mi się przygotowywać lub opiniować oświadczenia dla mediów. Klient musi mieć poczucie, że obrona jego interesów jest kompleksowa i obejmuje zarzuty stawiane przez media lub w trakcie konferencji prasowych prokuratury, ale przede wszystkim rzeczowa. Konieczne jest wyważanie, co i na jakim etapie można, a wręcz powinno się powiedzieć dla zapewnienia prawa do obrony, a jednocześnie, na etapie postępowania przygotowawczego, nie narazi klienta na odpowiedzialność za ujawnienie tajemnicy śledztwa - mówi Maria Szczepańska, adwokat w kancelarii Rymarz Zdort Maruta.
Problem jest w mniejszych organizacjach lub w przypadku indywidualnych klientów, którzy nie korzystają z profesjonalnych doradców do spraw komunikacji. W mojej dziennikarskiej praktyce też się z tym spotykałem. Wysyłałem trudne pytania do rzecznika prasowego firmy, potem otrzymywałem odpowiedź niby od rzecznika, choć gołym okiem było widać, że była pisana przez prawnika - bo na przykład miała trzy strony A4 wraz z przywołaniem orzeczeń i przepisów. Zapewne z prawnego punktu widzenia były to odpowiedzi poprawne, ale cel komunikacyjny był chybiony.
Czytaj w LEX: Zawodowy pełnomocnik w social media - aspekty praktyczne >
Efekt Streisand
Czasami można mieć rację na płaszczyźnie prawnej i jednocześnie przegrać przed sądem opinii publicznej. Biorąc pod uwagę interes klienta, warto rozważyć, czy pozywać (bo mamy do tego argumenty), czy jednak dać sobie spokój, bo może to wywołać istotne straty wizerunkowe.
Zawsze uczulam klientów przed tak zwanym efektem Streisand. Barbra Streisand to słynna amerykańska piosenkarka. W 2003 roku odkryła, że w internecie można znaleźć fotografię lotniczą jej pięknej posiadłości położonej na kalifornijskim klifie. Fotografia była jedną z kilkunastu tysięcy fotografii dokumentujących erozję kalifornijskiego wybrzeża. Artystka uznała, że to naruszenie jej prywatności. Wynajęła prawników, pozwała autora zdjęć, żądając jednocześnie 50 milionów dolarów oraz usunięcia z bazy zdjęcia numer 3850. Do czasu wniesienia pozwu fotografia była pobrana zaledwie 6 razy, w tym dwa razy przez prawników Streisand, bo nikt nie wiedział, że to jest akurat dom Streisand. Po wniesieniu pozwu fotografia została pobrana tysiące razy, do dziś jest widoczna w sieci. Na domiar złego Barbra Streisand sprawę przed sądem przegrała. Ostatecznie osiągnęła efekt odwrotny od zamierzonego.
Czytaj też w LEX: Bodnar Adam, Radca prawny jako obrońca zasady praworządności oraz praw podstawowych >
- W ostatnich latach już kilka razy byliśmy świadkami wezwań do zaprzestania naruszenia dóbr osobistych licznych celebrytów i influencerów, które zamiast doprowadzić do wygłuszenia sprawy, sprowadziły na klienta „efekt Streisand”- potwierdza mec. Poprawa. Jako prawnicy powinniśmy rozumieć kontekst, w którym funkcjonuje nasz klient, na przykład kontekst mediów społecznościowych, które rządzą się swoimi prawami. Ponadto argumentacja to nie jest to samo co komunikacja i czasem klientowi konieczne jest nie tylko wsparcie prawnika, ale również specjalisty od public relations - dodaje.
Robert Socha - autor jest jest byłym dziennikarzem śledczym (Superwizjer TVN), a także prawnikiem po aplikacji i egzaminie prokuratorskim. Obecnie doradza i szkoli m.in. w zakresie komunikacji kryzysowej oraz pogłębionego sprawdzenia kontrahentów metodami open source (OSINT).
Polecamy szkolenie online: Sztuczna inteligencja: zrozumieć, opanować, zastosować. Prawne aspekty funkcjonowania >