Postępowanie w sprawie usiłowania doprowadzenia Skarbu Państwa, reprezentowanego przez wojewodę śląskiego, do niekorzystnego rozporządzenia mieniem w wysokości ponad 2 mln zł prowadziło pod nadzorem Prokuratury Okręgowej w Katowicach Centralne Biuro Antykorupcyjne (CBA).
Jak poinformowała w czwartek Małgorzata Matuszak-Tocha z CBA, do wypłaty środków nie doszło dzięki działaniom jego funkcjonariuszy, którzy współpracowali w tej sprawie ze Śląskim Urzędem Wojewódzkim w Katowicach.
Rzeczniczka prokuratury Okręgowej w Katowicach Marta Zawada-Dybek podała, że 33-letni kierownik oddziału ds. mienia zabużańskiego zajmował się przygotowaniem dokumentów, które następnie były podstawą do decyzji wojewody o przyznaniu rekompensaty.
"W trakcie procedowania sprawy obowiązuje podległość służbowa – pracownik przygotowuje dokumenty, kierownik je parafuje, a dyrektor podpisuje. Podczas tego rodzaju nadzoru przełożeni tego pana doszli do wniosku, że w tej sprawie nie procedowano w taki sposób, w jaki się powinno. Pan nie miał nic na swoją obronę. Wojewoda powiadomił więc o sprawie CBA w celu zweryfikowania naszych podejrzeń" - powiedziała PAP dyrektor Wydziału Nadzoru Właścicielskiego Śląskiego Urzędu Wojewódzkiego Daria Kolonko.
W przypadku tego postępowania, prowadzonego w 2013 r., podstawą ubiegania się przez wnioskodawcę o wypłatę rekompensaty za kamienice we Lwowie na terenie dzisiejszej Ukrainy miały być złożone w obecności 33-latka oświadczenia dwojga świadków. Tymczasem – jak ustalono w śledztwie – jedna z tych osób już wówczas nie żyła, a druga zaprzeczyła, jakoby składała w tej sprawie zeznania w urzędzie wojewódzkim.
Przełożeni utracili zaufanie do pracownika. "Najpierw został przeniesiony do innego wydziału, potem chorował przez pół roku, następnie złożono mu wypowiedzenie, obecnie w sądzie pracy toczy się postępowanie w wyniku wniesionego przez niego odwołania – ubiega się o przywrócenie do pracy" - dodała dyrektor Kolonko.
Sąd zastosował wobec 33-latka dozór policyjny i poręczenie majątkowe.(PAP)