W poszukiwania zaangażowane były nie tylko służby, ale też media i lokalna społeczność. Wkrótce biegacz w odludnym miejscu zauważył spalone auto kobiety. Wtedy policja aresztowała jej partnera, 32-letniego wówczas Łukasza K., którego obciążyły zeznania sąsiadów, że przed zaginięciem kobiety para się kłóciła. W mieszkaniu i na klatce schodowej śledczy zabezpieczyli ślady kryminalistyczne sugerujące, że doszło do przestępstwa. Zatrzymany przyznał się do spowodowania śmierci Katarzyny M. i złożył wyjaśnienia. Wskazał też, gdzie ukrył ciało kobiety.

 

SN: Zabójstwo wymaga rozważenia najsurowszej kary>>

 

Do Sądu Okręgowego w Katowicach 30 kwietnia 2021 r. trafił akt oskarżenia. Prokuratura wskazywała w nim, że działał w warunkach recydywy, gdyż wcześniej dopuszczał się przestępstw z użyciem przemocy. Łukasza K. poddano obserwacji psychiatrycznej. Biegli stwierdzili, że w chwili zabójstwa był poczytalny. Z akt sprawy wynika, że sekcja zwłok nie wyjaśniła, w jaki sposób została zabita Katarzyna, bo ciało 21-latki było spalone. Jednak mężczyzna twierdził, że zabójstwo było nieumyślne. W trakcie kłótni miał Katarzynę popchnąć, a ona, upadając, uderzyła o twardą krawędź łóżka. 15 września 2021 r. zapadł wyrok skazujący Łukasza K. łącznie za sześć przestępstw, (także za m.in. zbezczeszczenie zwłok, spalenie należącego do Katarzyny fiata punto, jazdę bez uprawnień i za zabójstwo) na karę łączną 25 lat więzienia. Wyrok ten utrzymał Sąd Apelacyjny w Katowicach. Obrona K. złożyła kasację i została ona wówczas przez SN uwzględniona. Sprawę skierowano do ponownej kontroli w instancji odwoławczej. Sąd Apelacyjny w Katowicach wyrok ponownie podtrzymał. W środę Sąd Najwyższy rozpatrywał kolejną kasację złożoną przez pełnomocniczkę Łukasza K., która argumentowała, że postępowanie przed sądem odwoławczym było niekompletne. Obrończyni kwestionowała uznane za obciążające dla Łukasza K. zeznania o krzykach Katarzyny w dniu jej śmierci i o dowodach krwi.

 

- Niewielkie plamki krwi znaleziono w łazience, na pralce, na prześcieradle. W mieszkaniu, w którym Katarzyna mieszkała przez pół roku. Takie plamki nie są dowodem, że doszło do zabójstwa, znajdziemy je w niemal każdym domu – mówiła przed SN mecenas. Prokurator wniósł o oddalenie kasacji, argumentując, że "nie jest naruszeniem prawa procesowego, gdy sąd oceni materiał dowodowy inaczej niż obrona czy prokuratura". Sad Najwyższy przychylił się do tej argumentacji i uznał ją za "w sposób oczywisty bezzasadną". W ustnym uzasadnieniu sędzia SN Kazimierz Klugiewicz przypomniał, że wymiar sprawiedliwości pochyla się nad tą sprawą w kolejnych instancjach przede wszystkim dlatego, że nie dało się ustalić podczas sekcji przyczyny śmierci. Sędzia zaznaczył, że już pierwsza kasacja została uwzględniona de facto z powodu jednego zdania w uzasadnieniu wyroku – gdzie raz wskazano, że śmierć nastąpiła w wyniku pobicia, a raz, że w wyniku popchnięcia.

- Nie ma jednak wątpliwości, że upadek nastąpił na skutek agresywnej podstawy skazanego – tłumaczył sędzia Klugiewicz. "Obrażenia wskazują, że była przemoc fizyczna – podkreślił. Zdaniem obecnego składu sędziowskiego, nawet gdyby zupełnie nie było śladów krwi, nie świadczyłoby to o niewinności Łukasza M. "Zwłaszcza że nie wezwał pomocy, lecz wywiózł ciało i gdy się policja zainteresowała, podpalił samochód" – dodał sędzia Klugiewicz.Tak więc SN uznał, że sądy niższych instancji miały prawo w taki, a nie w inny sposób ocenić materiał dowodowy. Tym samym wyrok jest ostateczny. (ms/PAP)