W rezolucji, przyjętej jednogłośnie przez Zgromadzenie Pierwszych Narodów (Indian, Inuitów i Metysów), wodzowie proszą ONZ o wyznaczenie specjalnego sprawozdawcy, który osądzi, czy rząd federalny w Ottawie wywiązuje się ze zobowiązań wobec tych mniejszości etnicznych, nałożonych na władze przez kanadyjskie prawo i traktaty międzynarodowe.
Choć Kanada jest bogatym krajem, wiele spośród ok. 600 społeczności Pierwszych Narodów żyjących w rezerwatach, boryka się z problemami mimo rządowej pomocy finansowej dla Indian.
Obecny bezprecedensowy krok to skutek kryzysu mieszkaniowego w Attawapiskat w prowincji Ontario na północy kraju. Od kilku dni w mediach dominują doniesienia o fatalnych warunkach, w jakich żyją mieszkańcy. Pomocy plemieniu w Attawapiskat, które od miesiąca prosi rząd o uznanie, że zaistniał stan wyjątkowy, udzielił już Czerwony Krzyż.
Problem nie jest nowy i od kilkudziesięciu lat regularnie powraca. Kłopoty dotyczą nie tylko domów, ale także np. złej jakości wody pitnej czy braku elektryczności. Tym razem sytuacja się zaogniła, bo rząd Stephena Harpera postanowił odebrać lokalnym przywódcom kontrolę nad finansami społeczności w Attawapiskat i przekazać ją niezależnemu audytorowi. Rząd chce ponadto zmusić już i tak zadłużonych mieszkańców Attawapiskat, by pokryli wynoszące 180 tys. dolarów wynagrodzenie specjalisty z otrzymywanego od rządu federalnego budżetu plemiennego. W poniedziałek Indianie wyprosili audytora z rezerwatu.
Status Indian mieszkających w kanadyjskich rezerwatach oraz ich finansowanie reguluje specjalna ustawa, tzw. Indian Act z XIX wieku, która była już wielokrotnie zmieniana. Główny wódz Indian kanadyjskich Shawn Atleo mówi wprost, że należy przeprowadzić "reset" w stosunkach na linii Indianie–rząd federalny. Zdaniem Atleo, Indian Act to "relikt dziewiętnastego wieku", który hamuje rozwój Indian. "Musimy przeprowadzić dekolonizację naszego myślenia" – powiedział.
Komentatorzy zwracają uwagę, że Indianie chcą większej niezależności od rządu i faktycznej politycznej kontroli nad własnymi sprawami. 24 stycznia 2012 roku dojdzie do kluczowego, oficjalnego spotkania indiańskich wodzów z kanadyjskim premierem.
Indianie - którzy otrzymują dofinansowanie z budżetu pod warunkiem pozostania w rezerwatach - pokazują, że nie są całkowicie zależni od dotacji. Widać to chociażby w sytuacjach, gdy od zgody plemion indiańskich zależą inwestycje firm na terenach, gdzie są atrakcyjne złoża mineralne, czy tam, gdzie koncerny paliwowe chcą prowadzić rurociągi.
W komentarzach coraz częściej pojawia się pytanie, dlaczego rząd kanadyjski wspomaga kraje takie jak Haiti, zamiast najpierw rozwiązać problemy własnych obywateli. To Indianom zabrano ziemie, zamknięto ich w rezerwatach, próbowano na siłę integrować ze społeczeństwem białych Kanadyjczyków, to im wreszcie odbierano dzieci, wysyłając je przymusowo do przykościelnych szkół; stąd wiele dzisiejszych problemów, takich jak przemoc czy alkoholizm - wskazują media.
Obecnie w rezerwatach mieszka już tylko połowa z liczącej 1, 2 mln osób grupy Pierwszych Narodów - wynika z raportu opublikowanego w 2010 roku przez ośrodek badania opinii publicznej Environics Institute.
Choć Indianin to dla wielu Kanadyjczyków wciąż synonim człowieka z problemem alkoholowym, rośnie liczba osób, które chętnie przyznają się do swoich indiańskich czy inuickich korzeni. W spisie powszechnym z 2001 roku na takie pochodzenie wskazało ponad 976 tysięcy osób, a to oznacza, że liczba "pierwotnych mieszkańców" wzrosła do dziś o prawie jedną czwartą.
Z Toronto Anna Lach (PAP)