Gdański przedsiębiorca Piotr Z. został w 1995 r. aresztowany pod zarzutem prania brudnych pieniędzy i oszustw podatkowych. W areszcie w Braniewie  spędził 157 dni. Znalezione w  jego kantorach pieniądze – równowartość blisko 2 mln zł – trafiły do sądowego depozytu. Pozbawiona środków firma wkrótce upadła.
Proces Zaleskiego zaczął się dopiero sześć lat później i zakończył uniewinnieniem. Ale kiedy przedsiębiorca wystąpił  do gdańskiego sądu o zwrot depozytu, okazało się, że w 2001 roku 800 tys. zł  z tej kwoty skradł pracownik sądu Zdzisław M. Biznesmenowi oddano więc w ratach tylko 1,2 mln zł.
Zaleski wystąpił więc z procesem o zwrot depozytu. Zgodnie z prawomocnym wyrokiem Sądu Rejonowego w Gdańsku powinien otrzymać 838 542,64 zł. Jak informowała „Rz", sąd jednak nie oddawał pieniędzy, tłumacząc, że nie ma środków, by je wypłacić.
Ten problem zniknął przed tygodniem – pieniądze są już na koncie sądu. – W dniu 6 listopada 2012 r. nastąpiła zapłata kwoty 748 156,64 zł przez Zdzisława M. tytułem naprawienia szkody w  wykonaniu zobowiązania wynikającego z wyroku Sądu Rejonowego w Gdyni – poinformowała nas Patrycja Loose, rzeczniczka ministra sprawiedliwości.
Mimo to sąd pieniędzy ich prawowitemu właścicielowi, czyli Piotrowi Zaleskiemu, oddać nie chce.