"Wielu w Europie błędnie założyło, że nowe państwa członkowskie, gdy już wyzwolą się z dyktatury, wejdą na nieodwracalną drogę ku stabilnej demokracji. Założenie to sprawdziło się w przypadku Hiszpanii czy Portugalii (...), ale nie w przypadku niektórych dawnych państw Układu Warszawskiego" - ocenia brytyjski dziennik.
"FT" pisze, że "najnowszy niepokojący incydent miał miejsce w Polsce, gdzie według relacji mediów jednej z najbardziej popularnych piosenkarek nie zezwolono na udział w narodowym festiwalu, gdy skrytykowała rząd, co doprowadziło do zbojkotowanie całego wydarzenia przez artystów". W innym artykule gazeta precyzuje, że chodzi o występ Kayah na Festiwal Piosenki Polskiej w Opolu.
Londyński dziennik przypomina, że wcześniej na Węgrzech doszło do stopniowego ograniczania demokracji i swobód obywatelskich, a węgierski premier Viktor Orban zapowiadał stworzenie "nieliberalnej demokracji" oraz wskazywał jako wzór Chiny, Rosję i Turcję.
"FT" zauważa, że obecnie Unii Europejskiej brakuje narzędzi, by powstrzymać "osuwanie się (państw członkowskich) w autorytaryzm", podczas gdy "odpowiedzialność za obronę rządów prawa i Europejskiej Konwencji Praw Człowieka tradycyjnie spoczywa na Radzie Europy, która nie należy do (struktur) UE".
Dziennik przestrzega, że Unia musi zachować ostrożność, jeśli chodzi o karanie "zbłąkanych państw członkowskich" poprzez zawieszenie ich prawa głosu w Radzie UE, bo może to wywołać skutek odwrotny do zamierzonego. Przypomina, że na Węgrzech "Orban już podsyca antyunijne nastroje, by wzmocnić swoją pozycję w kraju".
"Na razie kraje UE muszą monitorować przypadki naruszania demokracji i wolności wśród państw członkowskich oraz je potępiać. W tym celu kraje zachodnie uważające się za strażników europejskich wartości powinny przyjrzeć się także własnym działaniom oraz wzrostowi populizmu na własnym podwórku" - zaznacza "FT".
"Poszanowanie rządów prawa i demokratycznych wartości to dziś niepodlegająca negocjacjom część UE. Podtrzymywanie tych zasad wymaga czujności, nazywania rzeczy po imieniu i uznania, że zasady te obejmują wszystkich. Naruszenia prawa człowieka i demokracji na wschodzie Europy nie stanowią na razie egzystencjalnego zagrożenia dla Unii, ale głupotą byłoby zakładać, że nigdy tak nie będzie" - konkluduje "Financial Times". (PAP)