Czy istnieją "urodzeni mordercy"?
Dr Alicja Czerederecka: Tak naprawdę to na to pytanie nie ma i nie powinno być jednoznacznej odpowiedzi, dlatego że tym określeniem determinujemy całe życie człowieka. Psycholog powinien zakładać, że istnieją szanse na to, żeby człowiek, któremu społeczeństwo nie daje żadnych szans, miał możliwość powrotu do tego społeczeństwa; żeby odtworzył lub wytworzył w sobie mechanizmy, które pozwolą mu rozwiązywać problemy w sposób pożądany społecznie, a przynajmniej taki, który społeczeństwu nie zagraża. I z tego powodu nie odpowiem, że są urodzeni mordercy, bo nie chcę takiej możliwości przyjmować.
Niedawno wydawaliśmy opinię w sprawie dwojga sprawców. Była to para, która zamordowała kolejno trzy osoby. My wydawaliśmy drugą opinię w tej sprawie. Pierwsza mówiła, że właściwie nic się nie da zrobić, co najwyżej trzeba szukać leków, bo działania terapeutyczne nie mają w tym przypadku żadnego zastosowania; że szansa na ich powrót do społeczeństwa jest niewielka, choć to byli młodzi ludzie. Ja jednak myślę, że państwo powinno wkładać wysiłek w to, żeby znajdować środki na różnego rodzaju działania resocjalizacyjne, żeby ci ludzie, którzy kiedyś opuszczą zakład karny, wyuczyli się podstawowych mechanizmów radzenia sobie z sytuacjami, które wiążą się z frustracją i niezaspokojeniem potrzeb i wywołują u nich zachowania antyspołeczne.
Czyli nie ma cech osobowościowych, które decydują, że ktoś jest mordercą?
Są cechy, które decydują o tym, że komuś bardzo trudno jest zrozumieć przeżycia innych ludzi i dostosować się do oczekiwań społecznych. Podłoże mogą stanowić różne zaburzenia: genetyczne, organiczne (związane z uszkodzeniem ośrodkowego układu nerwowego), czy też dotyczące tego, że we wczesnym dzieciństwie brakowało zaspokojenia podstawowych potrzeb psychicznych i z tego powodu nie wykształciły się mechanizmy radzenia sobie z trudnościami.
Te podstawowe braki potocznie i przez deterministów określane są jako osobowość urodzonego mordercy. Ale pomimo tego możemy podejmować działania, żeby taką osobę nauczyć mechanizmów pożądanych społecznie, przynajmniej na poziomie podstawowym. Nie ma np. ludzi, którzy nie potrafią kochać, ale jeden człowiek potrafi kochać w sposób dojrzały, a inny traktując drugą osobę jak własność albo przedmiot, chociaż z jego punktu widzenia to jest uczucie. I można bazując na tych pozytywnych stronach, podejmować różnego rodzaju oddziaływania, które pozwalają na wykształcenie czy nauczenie takich sposobów postępowania, które są i korzystne dla tej osoby, i dla jej otoczenia.
Są takie szanse nauczenia?
Tak, także w odniesieniu do osób, u których nie wykształciła się dojrzała struktura emocjonalna. U nich największą nadzieję dają oddziaływania poznawczo-behawioralne, czasami nawet terapia czysto behawioralna, czyli zakładająca wyuczenie określonych mechanizmów. Zaczynając od prostych sytuacji, np. dostajesz prawo do dodatkowej paczki w warunkach zakładu karnego za to, że zareagujesz tak, że inni są zadowoleni. Z czasem zaczniesz odczuwać osobistą satysfakcję, że się udało, że nie doszło do kolejnego konfliktu. Bo tak naprawdę nikt się nie cieszy, że ma kolejne konflikty i problemy.
Problem polega na tym, że tacy ludzie nie zgłaszają się do psychologa.
Mówiłam o oddziaływaniu na przestępców na etapie izolacji. Jednak jeżeli ktoś nie ma motywacji, żeby coś w sobie zmienić, to żaden nakaz nic nie pomoże. Możliwy jest każdy inny rodzaj oddziaływania - etyczny czy nie - np. przez wymuszenie. Natomiast oddziaływanie psychologiczne nie jest możliwe bez motywacji.
Czy można mówić o cechach typowego przestępcy?
Cechy, które od razu ich wyróżniają, to jest brak wytworzonych mechanizmów zaradczych, bardzo uboga struktura psychiczna, bardzo ubogi zasób uświadomionych mechanizmów wewnętrznych; bardzo uboga struktura "ja".
Ale są też wyrafinowani, inteligentni zabójcy?
Ci bardziej wyrafinowani to są często ci, którzy bywają określani jako psychopaci. Oni potrafią prawidłowo ocenić sytuację, potrafią na poziomie powierzchownym zrozumieć normy obowiązujące w społeczeństwie, natomiast mają deficyty w zakresie uczuciowości wyższej. To są ludzie, u których rozwija się też skłonność do ryzyka, związana z tym, że mają znacznie niższy poziom lęku niż reszta społeczeństwa; używa się nawet określenia "deficyt lęku".
Schemat społeczny - propagowany dodatkowo przez filmy - jest taki, że to jest wybitnie intelektualnie rozwinięty człowiek. To się jednak zdarza wcale nie tak często, przeciętny poziom intelektualny przestępców nie jest wysoki, a tych najbardziej wyrafinowanych jest najwyżej ponadprzeciętny. Wybitnie sprawne intelektualnie jednostki zdarzają się rzadko, ale są rzeczywiście wyjątkowo niebezpieczne, jeżeli towarzyszą temu braki w zakresie uczuciowości wyższej, bo to pociąga za sobą tworzenie złożonych mechanizmów radzenia sobie ze światem w sposób antyspołeczny. Niekiedy nawet jednym z istotnych celów jest sprawienie krzywdy innej osobie. Jednak te negatywne intencje są przez filmy przerysowane, nie zdarzają się tak często.
Czy są badania, które pozwalają stwierdzić, że ktoś jest niebezpieczny dla innych?
Przeprowadza się takie badania, chociaż my się w tym nie specjalizujemy. Wydajemy opinie dotyczące motywacji działania sprawcy, motywacji składania wyjaśnień. Czasami wydajemy opinię dotyczącą propozycji oddziaływań resocjalizacyjnych.
Częściej zajmujemy się świadkami czy ofiarami - chodzi głównie o psychologiczne aspekty wiarygodności zeznań. Bardzo duża grupa naszych badań dotyczy ofiar przestępstw seksualnych, w tym ofiar kazirodztwa. Wiele z nich związanych jest ze sprawami rodzinnymi, w których rodzice rywalizują o uregulowanie opieki na dziećmi i jako argument przeciwko kontaktom dziecka z drugim rodzicem jest podawane molestowanie seksualne.
Do czego służy taka opinia?
Generalnie stanowi pomoc w rozstrzygnięciu ważnego, czasami podstawowego problemu dla sądu; czy dana osoba popełniła zarzucany jej czyn; czy była ofiarą przestępstwa; czy można przyjąć zeznania, które złożył świadek lub wyjaśnienia oskarżonego i jakimi motywami się kierowali składając je. Taka opinia służy także we wskazaniu oddziaływań, które pomogą sprawcy powrócić do społeczeństwa - czyli wytworzyć mechanizmy poprawnego funkcjonowania w społeczeństwie.
Ale zajmujecie się też profilowaniem, czyli konstruowaniem profilu psychologicznego potencjalnego sprawcy?
Tak. To jest obszar działalności, którą nasz zakład zapoczątkował w latach 90. XX w. Obecnie jest to często wykorzystywany model. Zdarzają się też sytuacje, że organ procesowy zwraca się do nas o stworzenie portretu psychologicznego sprawcy - kiedy śledztwo było prowadzone pod kątem jednej osoby. To jest nierozumienie. Typowanie sprawcy jest możliwe wtedy, kiedy śledztwo jest rozproszone, a nie wtedy, gdy są gromadzone informacje pod kątem jednej osoby. Wtedy wiadomo, że ten profil będzie dotyczył tej osoby.
W jaki sposób przeprowadza się takie typowanie?
Wyłącznie na podstawie analizy całości zebranej dokumentacji. Im bogatsza, bardziej różnorodna dokumentacja, tym więcej takich możliwości. Znacznie bogatszy portret psychologiczny można skonstruować w przypadku, kiedy mamy do czynienia ze sprawcą seryjnym, bo wtedy jest więcej materiału do badania. Tak naprawdę od tego rozpoczęły się amerykańskie prace nad tworzeniem portretu psychologicznego - że był materiał porównawczy. Ustala się, czy wszystkie czyny mają cechy wspólne, jeżeli tak, to jest prawdopodobne, że popełniła je jedna osoba. W związku z tym, że pewne mechanizmy działania wiążą się z określonym typem psychologicznym, można wskazać pewne czynniki osobowościowe. Często to bywa też próba wskazania czynników zewnętrznych, a więc że to może być człowiek pracujący w określonej grupie zawodowej, w określonej grupie wiekowej itd.
Co określa sprawcę?
Najważniejsze kwestie to jest sposób działania, wybór ofiary, okoliczności, ślady pozostawione na miejscu. Druga grupa to jest analiza informacji geograficznych dotycząca miejsca wydarzenia. Trzecia - informacje o ofierze, które pośrednio dostarczają nam informacji o sprawcy: jakiego rodzaju to była ofiara, czy była w osobistej relacji ze sprawcą, w jakiej grupie zagrożenia się znajdowała. Im więcej wiemy o ofierze, tym więcej możemy powiedzieć o sprawcy.
Czy często udaje się w ten sposób wytypować sprawcę?
Mamy spektakularne sukcesy. Jednym z takich w ostatnim czasie było wytypowanie mężczyzny, który podpalał samochody i podkładał ładunki wybuchowe w Krakowie. Moi koledzy z pracowni wskazali dwie informacje, które pozwoliły zawęzić grupę podejrzanych i w rezultacie doprowadziły do ustalenia sprawcy. Podobnie było w sprawie "łomiarza" z Warszawy. W większości wypadków jest to jednak zawężenie grupy podejrzanych.
Wasza pracownia nie przypomina innych laboratoriów w Instytucie.
Nasze wyposażenie to są testy psychologiczne.
Czy to jest wystarczające do poznania człowieka i postawienia diagnozy?
Do wydania opinii potrzebna jest dokładna analiza akt sprawy; wywiad z badaną osobą i jej obserwacja podczas tego badania lub w kontekście sytuacyjnym; oraz badania testowe. Badania te obejmują zazwyczaj po kilka testów, każdy z nich dotyczy jakiegoś obszaru, ale część obszarów się pokrywa po to, żeby móc weryfikować wzajemnie wyniki. Wszystkie zebrane dane dają nam obraz tej osoby.
Dużo osób pracuje w pracowni? Chyba za mało, bo w znanej z mediów sprawie rodziny Bajkowskich sąd informował, że opinię z IES uzyska dopiero w październiku? (sąd odebrał dzieci rodzinie Bajkowskich i umieścił je w domu dziecka, po tym, jak rodzina przerwała terapię, na którą się sama zgłosiła)
Za mało jak na nasze potrzeby. Tym bardziej, że wydajemy opinie nie tylko w sprawach karnych, ale także cywilnych, zwłaszcza dotyczących problematyki rodzinnej. Mamy siedem etatów, ale dzielimy je, pracuje u nas osiem osób, wspomaga nas też profesor konsultant i psychiatra. W ciągu roku wydajemy około 120 opinii, ale statystyka nie określa ich czasochłonności. Są one oceniane nie tylko przez sąd, ale i przez strony, ich waga jest duża, muszą więc być dokładne i kompetentne, a to wymaga odpowiedniego czasu.
Rozmawiała Anna Pasek (PAP)