To prawomocny już wyrok w precedensowym procesie cywilnym, wytoczonym służbie specjalnej przez dziennikarza za sprawdzanie jego billingów. W piątek SA oddalił apelację pozwanych od ubiegłorocznego wyroku I instancji, który uwzględnił wtedy pozew Wróblewskiego wobec CBA.

SA wskazał w uzasadnieniu orzeczenia, że nie ma wątpliwości, iż w sprawie doszło do naruszenia dóbr osobistych dziennikarza - prawa do prywatności i swobody nawiązywania kontaktów, także w sferze zawodowej.

Zgodnie z wyrokiem na drugich stronach trzech ogólnopolskich dzienników mają się ukazać przeprosiny CBA. Biuro ma też zniszczyć wszelkie dane o połączeniach z telefonów Wróblewskiego i przekazać mu protokoły komisyjnego zniszczenia.

Sprawę sięgania przez tajne służby po dane telekomunikacyjne dziennikarzy za rządów PiS ujawniła w 2010 r. "Gazeta Wyborcza". Napisała, że w latach 2005-07 służby sprawdzały telefony dziesięciorga dziennikarzy różnych mediów, w tym Wróblewskiego. Jednym z celów prowadzonych działań miało być - według "GW" - ujawnienie źródeł informacji dziennikarzy krytycznych wobec ówczesnych władz.

W 2011 r. Wróblewski pozwał CBA o naruszenie dóbr osobistych. W pozwie wskazał, że CBA złamało gwarancje tajemnicy dziennikarskiej i wolności mediów, bezprawnie ingerując w tajemnicę komunikacji. Wróblewski zeznał, że CBA chciało bezprawnie ustalać dane jego informatorów, które chroni prawo.

W kwietniu 2012 r. Sąd Okręgowy w Warszawie uwzględnił pozew niemal w całości. "Naruszono prawo do prywatności i tajemnicę komunikowania się. Ochrona tajemnicy dziennikarskiej to fundament wolności słowa i demokratycznego państwa prawa" – uznał sąd.

Według SO sprawa to "przykład typowego inwigilowania", które trwało 6 miesięcy, a nie miało podstaw prawnych, bo szukanie w ten sposób przecieku z CBA lub prokuratury - przez przeglądanie billingów dziennikarza - nie mieściło się w katalogu dopuszczalnych działań CBA.

W apelacji Prokuratoria Generalna wniosła o oddalenie powództwa. Jej radca Wojciech Dachowski mówił w SA, że były to niejawne działania operacyjne CBA, a ich skutek dla powoda był "niezależny od postawy pozwanego". Pełnomocnik powoda mec. Maciej Ślusarek wnosił o oddalenie apelacji. "CBA nie stoi ponad prawem" - mówił, podkreślając, że nie toczyło się żadne postępowanie przeciw Wróblewskiemu.

W piątek SA podzielił argumentację sądu I instancji. "Strona pozwana nie wykazała, że jej działanie było w interesie publicznym" - mówiła sędzia Katarzyna Polańska-Farion.

Przepisy dotyczące zarówno kontroli operacyjnej, jak i dostępu do danych telekomunikacyjnych wkrótce zbadać Trybunał Konstytucyjny. Dwie skargi do TK na odpowiednie przepisy złożyła w 2011 r. rzecznik praw obywatelskich Irena Lipowicz (kwestionuje m.in. brak kontroli sądu nad pobieraniem billingów przez służby). Nie ma jeszcze terminu rozpraw.

Sędzia Polańska-Farion przyznała, że rozważane było zawieszenie sprawy do czasu rozstrzygnięcia przed TK. Ostatecznie jednak - jak wskazano w uzasadnieniu - SA uznał, że nawet przy domniemaniu konstytucyjności zaskarżonych do TK przepisów nie można mówić o braku naruszenia dóbr osobistych, gdyż pozwani nie wykazali konieczności i niezbędności swoich działań wobec dziennikarza.

Sprawę stosowania kontroli operacyjnej m.in. wobec dziennikarzy za rządów PiS badała Prokuratura Okręgowa w Zielonej Górze. Śledztwo umorzono, uznając, że służby nie popełniły przestępstwa przekroczenia uprawnień. SA podkreślił jednak w piątek, że fakt umorzenia postępowania karnego nie jest wiążący i nie wpływa na sprawę cywilną.

Wróblewski powiedział PAP, że wyrok jest dobry dla Polaków, gdyż zakreśla granice działań służb oraz szczególnie ważny dla dziennikarzy, bo wskazuje, że prawo do prywatności naruszone zostało w kontekście wykonywanego zawodu dziennikarskiego.

"To zły dzień dla ówczesnego szefa CBA Mariusza Kamińskiego, bo pokazuje, że polityk nie może kierować służbą specjalną w służbie polityki" - dodał Wróblewski. W piątek SA - w innym wydanym wyroku w sprawie karnej - prawomocnie uniewinnił b. posłankę PO Beatę Sawicką i burmistrza Helu Mirosława Wądołowskiego od zarzutów korupcji. Uznał, że działania CBA ws. Sawickiej i Wądołowskiego w całości były sprzeczne z prawem.