Jak poinformował rzecznik Prokuratury Okręgowej w Olsztynie Mieczysław Orzechowski, śledztwo dotyczy policjantów z komendy miejskiej policji w Olsztynie, którzy zatrzymali bezzasadnie braci i mieli im podczas przesłuchania grozić, i stosować wobec nich przemoc.
Jak dodał Orzechowski, Prokuratura Rejonowa Olsztyn-Północ nie chce prowadzić tego śledztwa, gdyż na co dzień współpracuje przy innych sprawach z policjantami z miejskiej komendy. Zwróciła się więc do olsztyńskiej prokuratury okręgowej, by ta wskazała prokuraturę, która poprowadzi postępowanie.
Bracia Mirosław, Wiesław i Krzysztof Winkowie zostali zatrzymani w połowie stycznia i spędzili w komisariacie 48 godzin. Pełnomocnik braci mecenas Józef Lubieniecki zgodził się na publikację danych swych klientów.
Mariola Plichta z biura prasowego warmińsko-mazurskiej policji powiedziała wówczas PAP, że podstawą do zatrzymania trzech mężczyzn były informacje, że mogą oni mieć wiedzę na temat zaginionego pod koniec ubiegłego roku mieszkańca wsi Włodowo. Po 48 godzinach bracia zostali wypuszczeni do domów; nadal mają status świadków.
Według obrońców podczas przesłuchań policjanci grozili Winkom użyciem pałek policyjnych, stosowali groźby słowne, próbowali przekupić w zamian za to, że "bracia podadzą informację o ukryciu zwłok zaginionego". Obrońcy wskazują także, że jeden z policjantów miał grozić pistoletem, przystawiając go do kolana jednemu z braci. Jeden z braci, zwolniony z komisariatu wieczorem, nie mając pieniędzy i telefonu komórkowego, musiał wracać do domu pieszo 49 km.
Obrońcy złożyli do sądu zażalenie na zatrzymanie braci. Sąd Rejonowy w Olsztynie w ubiegłym tygodniu uznał, że zatrzymanie było bezzasadne, ponieważ bracia mieli status świadków, a nie podejrzanych.
Mecenas Lubieniecki powiedział, że ta decyzja sądu otwiera drogę do wystąpienia o odszkodowanie.
Sprawa zaginionego mieszkańca Włodowa, w której policja zatrzymała Winków, została już wyjaśniona. Jego zwłoki znaleziono na początku lutego w jeziorze Włodowski we Włodowie, a sekcja zwłok wykazała wstępnie, że przyczyną śmierci mężczyzny było utonięcie i inne osoby nie przyczyniły się do tego.
Dwaj z trzech zatrzymanych, Mirosław i Krzysztof, to sprawcy głośnego linczu we Włodowie w 2005 roku, kiedy zginął 60-letni recydywista, który w zakładach karnych spędził 30 lat. Do linczu doszło, bo policja nie interweniowała, gdy Józef C. groził mieszkańcom wioski.
Za lincz we Włodowie sprzed 6 lat na kary po 4 lata więzienia skazani zostali trzej bracia: Mirosław, Krzysztof i Tomasz Winkowie. Pozostali jednak na wolności, ponieważ jeszcze przed rozpatrzeniem kasacji w grudniu 2009 r. prezydent Lech Kaczyński ich ułaskawił. Zawiesił wykonanie wobec nich kary na okres 10 lat - dzięki czemu bracia nie trafili do więzienia.
W innej sprawie związanej z linczem na kary po 10 miesięcy więzienia w zawieszeniu i grzywny skazani zostali także dwaj policjanci z komisariatu w Dobrym Mieście za zlekceważenie sygnałów od mieszkańców o zagrożeniu i zbyt późną interwencję we Włodowie. (pap)