W Sejmie przyjęto natomiast autopoprawkę rządu w zakresie dopuszczalności e-rozprawy przeprowadzanej na odległość przy użyciu urządzeń technicznych, przy czym osoby w nich uczestniczące nie muszą przebywać w budynku sądu (poza przewodniczącym składu sędziowskiego), chyba że przeprowadzenie rozprawy lub posiedzenia bez użycia powyższych urządzeń nie wywoła nadmiernego zagrożenia dla zdrowia osób w nich uczestniczących.

Bardzo się cieszę z tego przepisu. Już pięć lat temu, w trakcie procedowania zmian w kodeksie postępowania cywilnego (nowelizacja z 10 lipca 2015) postulowaliśmy możliwość prowadzenia posiedzeń online nie tylko z innego budynku sądu (jak przewiduje znowelizowany art. 151 k.p.c.) ale także z innych miejsc. Wówczas zarówno Komisja Kodyfikacyjna Prawa Cywilnego, jak również korporacje prawnicze oraz środowisko sędziowskie było przeciwko takiemu rozwiązaniu.

Czytaj: Tarcza 3 uchwalona, ale znowu bez e-komunikacji z sądem>>

Przepisy Covid 3.0 wprowadzają taką możliwość, i co warte podkreślenia – tym razem zostało to w środowisku prawniczym przyjęte z zadowoleniem, wręcz oczekuje się pilnego uruchomienia e-rozpraw. Niedawno przeprowadzano testy dla takich e-rozpraw, a nawet jedną rzeczywistą, na podstawie umowy procesowej, gdzie pełnomocnicy pozostali w swoich kancelariach a sąd procedował z sali rozpraw. Całość nagrano na e-protokół ku zadowoleniu wszystkich uczestników. Kolejne już są przygotowywane. Mam nadzieję, iż możliwość taka pozostanie na dłużej a nie tylko na czas pandemii. 

 

Rafał Baranek, Łukasz Zamojski

Sprawdź  

Cena promocyjna: 23.31 zł

|

Cena regularna: 25.9 zł

|

Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: zł


Tarcza 3 jednak bez e-doręczeń

Niestety, ku zdziwieniu wielu prawników, ale także przedsiębiorców oraz innych uczestników postępowania cywilnego, ale także ku uldze i chyba sporej radości części pełnomocników zawodowych, odrzucono projektowany art. 15 zzu(13) który dopuszczał w okresie stanu zagrożenia epidemicznego albo stanu epidemii ogłoszonego z powodu Covid-19 doręczanie pism przez sąd za pośrednictwem platformy ePUAP – uczestnikowi postępowania sądowego, który wniósł pismo za pośrednictwem tej platformy i wyraził zgodę na doręczanie pism w ten sposób oraz za pośrednictwem portalu informacyjnego sądów powszechnych – uczestnikowi postępowania sądowego który wyraził zgodę na doręczanie pism w ten sposób. Odrzucono też możliwość wnoszenia pism do sądu powszechnego przy użyciu platformy ePUAP. Nie są mi znane rzeczywiste przyczyny odrzucenia tego przepisu. Można się ich tylko domyślać. 

Jestem jednakże podbudowany, tym co wydarzyło się po odrzuceniu tego przepisu. I pomimo pojawienia się  w pierwszej chwili wewnętrznej złości, wierzę w elektroniczną komunikację z sądem. Tym bardziej, iż przepisy w Kpc mamy (chociaż brak przepisów wykonawczych). W ostatnich tygodniach zmienia się to, co dotychczas było największym hamulcem w informatyzacji sądownictwa – mentalność. Oczywiście nie całego środowiska, dla części pozostawienie status quo, papieru, podpisu własnoręcznego, wydruku i pielgrzymek do okienka pocztowego aby nadać list polecony, jest sukcesem i kolejnym obronieniem „prawa równego dostępu do wymiaru sprawiedliwości”. 

 

Swoista gra pozorów

Trzeba to wyraźnie wyartykułować: przez ostatnie co najmniej 10 lat (od czasów dyskusji nad nowelizacją k.p.c. i wprowadzeniem elektronicznego postępowania sądowego) środowiska prawnicze - sędziowie, radcowie, adwokaci, notariusze - torpedowali, albo przynajmniej minimalizowali możliwość elektronicznej komunikacji z sądami, a sądu z uczestnikami postępowania. Już lata temu na etapie legislacyjnym proponowano doręczenia elektroniczne pełnomocnikom. Skończyło się na doręczeniu elektronicznym, które doręczeniem nie jest w znaczeniu prawnym, to jest poprzez Portal Informacyjny, na którym umieszczane są pisma, odbierane i odczytywane przez pełnomocników (od lat udajemy że nam nie doręczono niczego, a to tylko informacja) i oficjalnie czekamy na pismo papierowe z sądu, którego treść już dawno znamy, a apelacja czasami już dawno napisana. 

Trzeba tylko pilnować, aby nie złożyć apelacji przed doręczeniem papierowego pisma z sądu. Czyli faktyczne doręczenie, które doręczeniem procesowym nie jest. A sąd udaje, że nie otrzymuje pism od pełnomocników elektronicznie, mimo iż nieraz są one przesyłane (np. ugody, pisma procesowe itd). Oczywiście papier dodatkowo składamy na biurze podawczym. Tylko po co?  I klasyczne, tradycyjne argumenty: wykluczenia cyfrowego, braku systemu informatycznego, braku odpowiednich monitorów, sprzętu, nieprzystosowania starszych, nierówności w dostępie do wymiaru sprawiedliwości (nieelektroniczni jako wykluczeni).

Obok tego argumenty poważniejsze: brak cyberbezpieczeństwa po stronie uczestników postępowania, oraz najważniejszy: wadliwa dotychczasowa informatyzacja, która często zamiast ułatwić i usprawnić funkcjonowanie, utrudnia je (problem z przepustowością e.p.u, zawieszanie systemów, trudność w składaniu dokumentów, czy też całkowicie nieracjonalne z punktu widzenia efektywności obowiązku notariusza podwójnie składającego pisma – elektronicznie i tradycyjnie). A więc obawa, przed wadliwością systemu. Także w zakresie nowelizacji COVID 3.0 podnoszono obawy w odniesieniu do ePUAPu oraz bezpieczeństwa zachowania tajemnicy korespondencji z sądami oraz argument nieprzygotowania do elektronicznego obiegu sadów (podnoszony od początku ich informatyzowania, czyli od zastąpienia hal maszyn (do pisania) pierwszymi komputerami). 

Czytaj: 
Trzecia tarcza antykryzysowa trochę "odmrozi" sądy​>>
Rząd autopoprawką wprowadza e-rozprawy, bieg terminów administracyjnych też do "odwieszenia">>

Dlaczego mimo powyższego jestem optymistą? 

Mam to szczęście, iż w jakieś formule uczestniczyłem w poprzednich działaniach w zakresie informatyzacji sądownictwa (czy to przygotowania legislacji, koncepcji, opinie prawne, ekspertyzy na potrzeby prac Sejmu, doradztwo itd. ) począwszy od e.p.u. na nowelizacji z 2015 r. skończywszy. Opór środowiska prawniczego, ale także naukowego był olbrzymi, wręcz druzgocący. Mimo przeciwności co nieco udało się zrealizować. Dlatego nie zdziwiło mnie odrzucenie w piątek przepisów o elektronicznej komunikacji z sądem, czy sądu z uczestnikami postępowań. Od lat było tak zawsze, tyle że na różnych etapach legislacji. Zdziwiła mnie natomiast reakcja środowiska prawniczego. Na mój wpis na zawodowym portalu społecznościowym „Polska papierowa” zareagowało kilkadziesiąt tysięcy osób negatywnie oceniając odrzucenie komunikacji elektronicznej „z” oraz „do” sądu. 

Także profesorowie i specjaliści od procedury cywilnej, negatywnie nastawieni do informatyzacji postępowań 5 lat temu, aktualnie publicznie apelują o wprowadzenie zarówno komunikacji elektronicznej jak i e-rozpraw. Wielu sędziów, którzy jeszcze niedawno przeciwstawiali się informatyzacji – teraz upatrują w niej nadzieję na bezpieczne funkcjonowanie sądownictwa. Po raz pierwszy prezesi sądów w wydawanych  zarządzeniach wskazują na możliwość składania pism elektronicznie, a sędziowie proponują pełnomocnikom zawarcie umów procesowych w ramach których komunikacja odbywać się będzie elektroniczne a rozprawy online. Wielu mówi w prywatnych rozmowach, iż jakoś dadzą radę i będą próbować na gruncie obowiązujących przepisów. Na razie są to zaledwie pierwiosnki nadchodzącego trendu, ale tego już się nie da zatrzymać, może na jakiś czas uda się decydentom powstrzymać ale nic więcej. Tysiące głosów poparcia pod postem w Internecie napawa mnie optymizmem. 

Chcesz być eco działaj na rzecz e-rozpraw i e-doręczeń

Pojawiają się w dyskusji  nowe argumenty na rzecz informatyzacji sądownictwa. Wiele osób po raz pierwszy skorzystało z wideo-przekazu i przekonało się, iż to całkiem dobrze działa. Pozwala na sporą oszczędność czasu (brak konieczności podróżowania), ale także na pokaźne zmniejszenie kosztów. 

Warto też wskazać, o czym rzadko się w Polsce mówi, na aspekt ekologiczny. Ten jest głównie podnoszony w rozwiniętych państwach przy uzasadnianiu paperless. Nie jesteśmy szczególnie rozwinięci ekologicznie a „kryterium ekologicznego” w procesie legislacyjnym u nas nie ma. W Polsce mamy w sądach rocznie około 15,5 mln spraw. Przyjmijmy tylko, iż każda to ok 40 stron wydruku  (a jest ich najczęściej znacznie więcej), czyli co najmniej 620 mln stron. Każda ze stron postępowania ma swoje kopie a więc mamy co najmniej 1,86 mld wydrukowanych stron. Przyjmując, iż część jest w e.p.u załóżmy iż jest to „zaledwie” 1 miliard wydrukowanych stron (są to wyliczenia tylko przykładowe, należy uznać iż jest tego znacznie więcej). W ramach komunikacji papierowej pisma są przewożone. Nie policzono tego w Polsce ale to są setki tysięcy przejechanych kilometrów aby dostarczyć korespondencję „do” i „z” sądów. Dodajmy do tego  miliony (liczone sumarycznie) przejechanych przez pełnomocników kilometrów na rozprawy. A każdy przejechany kilometr… to średnio w UE 120 g CO2/km. Chcesz być eco – działaj na rzecz eRozpraw i eDoręczeń.