Przedwojenna idea solidarności społecznej, jaką do dziś materializuje Fundusz Pracy, jest obecnie realizowana Ustawą o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy z 20 kwietnia 2004 r. Dysponentem funduszu jest minister właściwy do spraw pracy. Zgodnie z art. 106 tej ustawy jego budżet stanowią składki pracodawców, środki celowe i projektowe, finansowane z budżetu Unii Europejskiej oraz określone dochody finansowe. Składki są obowiązkowo płacone przez pracodawców za pracowników etatowych lub działających na zlecenie. Generalnie – za osoby podlegające ubezpieczeniom emerytalnemu i rentowemu, z pewnymi wyjątkami. Należy jednak zauważyć, że wśród tych wyjątków najbardziej ważącą grupą są rolnicy podlegający ubezpieczeniu społecznemu w systemie KRUS.
Z dysponowania funduszem przez Ministra Pracy i Polityki Socjalnej wynika konflikt polegający na tym, że wydawanie środków gromadzonych de facto przez pracodawców nie jest następnie przez nich ani planowane, ani realnie nadzorowane. Systematycznie przybywa tytułów do wydatkowania pieniędzy: z 46 tytułów w 2004 roku ich katalog został rozszerzony do 65, kolejnymi nowelizacjami – corocznie dodającymi nowe upoważnienia dla Ministra Pracy i Polityki Socjalnej.
„Skokiem na kasę” było obciążenie Funduszu Pracy od 2009 r. kosztami stażów podyplomowych oraz szkoleń specjalizacyjnych lekarzy, dentystów, położnych i pielęgniarek, których obowiązek wynika z wprowadzonych przepisów o tych zawodach. Widać więc, że FP stał się swoistym uniwersalnym źródłem finansowania pomysłów legislacyjnych, na które rządzący nie znajdują bieżącego finansowania wprost z budżetu, oraz realizacją polityki finansowej Państwa, a nie funduszem solidarnościowym.
W projekcie budżetu na 2012 rok duże kontrowersje – zarówno u pracodawców, jak i po stronie związków zawodowych – wzbudzają planowane wydatki Funduszu Pracy. Po raz drugi na przestrzeni ostatnich lat rząd planuje wydać mniej niż zbierze, bowiem przy składce i dotacjach 10,7 mld zł wyda tylko 8,8 mld zł. Podobny plan realizowany jest w tym roku (10,3 wobec 8,7 mld zł).
Wydatki sztywne
Wydatki można podzielić na 4 grupy: zasiłkową, na aktywne formy zwalczania bezrobocia, na wynagrodzenia urzędów pracy i na działania inwestycyjne. Wydatkowanie pieniędzy na zasiłki dla bezrobotnych oraz na wynagrodzenia pracowników Urzędów Pracy są praktycznie „nie do ruszenia” – to wydatki sztywne budżetu regulowane ustawami. Widać wprawdzie pewne wysiłki rządu w celu racjonalizacji tych wydatków, choćby poprzez wprowadzenie od 1 lutego 2009 r. zasady degresywności zasiłku (malejącego w miarę upływu czasu pobierania), ale jednocześnie podwyższono znacząco kwotę bazową zasiłku, skutecznie zmniejszając dystans pomiędzy zasiłkiem a płacą minimalną. Jak bardzo jest to demotywujące – nie trzeba nikogo przekonywać.
Wcześniej, ze skutkiem od 2006 r., nowelizacja art. 9 ww. ustawy wprowadziła „ryczałtową” formę rozliczania obsługi zadań aktywizacji zawodowej i przeciwdziałania bezrobociu przez Powiatowe Urzędy Pracy. PUP pozostają w gestii samorządów, a finansowanie ich pracowników zapewnia przekazanie 7% kwoty środków Funduszu Pracy ustalonej na rok poprzedni. Jest to więc kolejne zobowiązanie sztywne. Jego automatyzm skompromitowały wydatki Funduszu Pracy na 2011 rok, bowiem nie wiadomo na jakie potrzeby – ale obligatoryjnie! – finansowanie wynagrodzeń PUP zwiększono aż o 26%, do 311 mln zł!
Bardzo wyraźnie widać, że zarówno wydatkowanie środków na zasiłki, jak i na urzędy pracy, wymaga reformy ustawowej, czyli woli politycznej. Realne oszczędności w tej materii można osiągnąć tylko przez radykalne skrócenie okresów pobierania zasiłków (z wyjątkiem młodocianych bezrobotnych) oraz przez zmianę mechanizmu finansowania powiatowych urzędów pracy.
Aktywne formy zwalczania bezrobocia
Największe oszczędności rząd czyni w obszarze tzw. aktywnych form zwalczania bezrobocia. To polityka błędna zwłaszcza, gdy nie towarzyszy jej radykalna przebudowa wydatków. Wprawdzie rząd zmienił na 2011 r. strukturę wydatków na aktywne formy, słusznie uznając, że najgroźniejsze społecznie jest bezrobocie osób młodych, opuszczających mury szkół. W tej pozycji finansowanie refundacji dla pracodawców zatrudniających młodzież zwiększono o 100 mln zł, z 210 do 304 mln zł. Teoretycznie jest to postęp tyle, że aby uznać to za zmianę znaczącą dla rynku pracy, ta pozycja powinna być zwielokrotniona. Nie można więc zbyt pozytywnie ocenić tej zmiany, tym bardziej, że jednocześnie dwukrotnie zmniejszono finansowanie kształcenia młodocianych pracowników, z 354 do 170 mln zł. Taka polityka ma być utrzymana w 2012 r. To niekonsekwencja zdradzająca brak pomysłu na rozwiązanie problemu bezrobocia ludzi młodych. BCC stanowczo żąda znacznego zwiększenia w 2012 r. nakładów w pozycjach dotyczących młodych pracowników w stopniu dużo większym, niż nakłady w tych pozycjach w 2010 r.
Kolejna pozycja planu, czyli finansowanie szkoleń, jest przejawem swoistego realizmu rządu. W 2011 r. obniżono ją z 368 mln do 82 mln zł. Te decyzje znajdują uzasadnienie w praktyce patologicznego funkcjonowania firm szkoleniowych w Polsce. Na fali popularności, motywowanej dopłatami unijnymi, rynek firm szkoleniowych rozrósł się do olbrzymich rozmiarów, kosztem dramatycznego spadku ich jakości i – wręcz – celu funkcjonowania. Powstał cały „przemysł wyłudzeń” zbudowany w celu pozyskiwania dopłat i korzystania z łatwego dostępu do pieniędzy m.in. Funduszu Pracy.
Największe oszczędności poczyniono w 2011 r. na doposażaniu stanowisk pracy (o pół miliarda zł) oraz na stypendiach (ograniczając je aż o miliard zł). Stypendia zastępują zasiłek dla bezrobotnych w sytuacji odbywania przez bezrobotnych szkoleń zawodowych. Ponieważ oceniono jednak, że szkolenia w obecnych realiach życia gospodarczego nie są efektywną formą stymulowania zatrudnienia, można więc uznać, że ograniczenie inwestycji w sprzęt oraz ograniczenie stypendiów jest logiczną pochodną poprzedniej decyzji. BCC popiera to stanowisko.
Najbardziej kontrowersyjna jest pozycja „staże lekarzy i pielęgniarek”. BCC konsekwentnie żąda zmiany ustawowej i usunięcia finansowania tych wydatków z Funduszu Pracy.
Dysponowanie Funduszem Pracy
Obecne dysponowanie Funduszem Pracy przez rząd oraz brak realnego wpływu pracodawców na wielkość i strukturę jego wydatków jest głęboko niewłaściwe. Są to przecież pieniądze pracodawców i powołanie konsultacyjnej Rady Funduszu utworzonej z ich grona jest rozwiązaniem koniecznym, aby usunąć obecne konflikty w tej materii. Co więcej, Fundusz Pracy powinien kumulować niewydane pieniądze, po to aby te zachowane w kasie mogły służyć zażeganiu przyszłych problemów, którymi mogą być kolejne fale kryzysu gospodarczego.
Wielkość wydatków z Funduszu Pracy muszą uzasadniać potrzeby społeczne, a nie krótkowzroczne potrzeby budżetowe Ministra Finansów.
Autor: Wojciech Warski, ekspert Business Centre Club