Po ubiegłotygodniowych rozmowach z przedstawicielami rządu ZNP zapowiada, że 24 czerwca br. będzie rozpatrywać sprawę zorganizowania we wrześniu kolejnego protestu nauczycieli, podobnego do strajku z 27 maja ale bezterminowego. ZNP jest rozczarowany mizernymi efektami dwutygodniowych negocjacji z rządem na temat podwyżek nauczycielskich pensji, uprawnień emerytalnych oraz Karty Nauczyciela.
Związek proponuje, aby przy identycznym, jak w propozycji rządu, wzroście kwoty bazowej nauczyciel stażysta otrzymał podwyżkę 389 zł, kontraktowy – 704 zł, mianowany – 799 zł, a dyplomowany – 860 zł.
- Nasza propozycja zakłada równocześnie, że wynagrodzenie stażysty wynosiłoby 100 proc. kwoty bazowej, nauczyciela kontraktowego 140 proc. wynagrodzenia nauczyciela-stażysty, nauczyciela mianowanego – 190 proc., a dyplomowanego – 240 proc. – mówił prezes ZNP Broniarz. W ten sposób pensje pedagogów wzrosłyby do 2010 r. o ok. 50 proc.
Związkowcy boją się także, że oferowane przez rząd podwyżki zostaną natychmiast „zneutralizowane” podwyższeniem pensum o 3-4 godziny. Okazałoby się więc, że nauczyciele faktycznie nie dostaliby żadnej podwyżki, a ich rzeczywiste wynagrodzenie nawet by spadło, ponieważ podwyżka byłaby niższa niż dzisiejsze nadgodziny. Z zawodu musiałoby natomiast odejść co najmniej kilkadziesiąt tysięcy nauczycieli.
źródło: Głos Nauczycielski, 16 czerwca 2008 r.
Związek proponuje, aby przy identycznym, jak w propozycji rządu, wzroście kwoty bazowej nauczyciel stażysta otrzymał podwyżkę 389 zł, kontraktowy – 704 zł, mianowany – 799 zł, a dyplomowany – 860 zł.
- Nasza propozycja zakłada równocześnie, że wynagrodzenie stażysty wynosiłoby 100 proc. kwoty bazowej, nauczyciela kontraktowego 140 proc. wynagrodzenia nauczyciela-stażysty, nauczyciela mianowanego – 190 proc., a dyplomowanego – 240 proc. – mówił prezes ZNP Broniarz. W ten sposób pensje pedagogów wzrosłyby do 2010 r. o ok. 50 proc.
Związkowcy boją się także, że oferowane przez rząd podwyżki zostaną natychmiast „zneutralizowane” podwyższeniem pensum o 3-4 godziny. Okazałoby się więc, że nauczyciele faktycznie nie dostaliby żadnej podwyżki, a ich rzeczywiste wynagrodzenie nawet by spadło, ponieważ podwyżka byłaby niższa niż dzisiejsze nadgodziny. Z zawodu musiałoby natomiast odejść co najmniej kilkadziesiąt tysięcy nauczycieli.
źródło: Głos Nauczycielski, 16 czerwca 2008 r.