Przedmiot szkolny "wychowanie do życia w rodzinie" będzie - w myśl przygotowywanego przez MEN rozporządzenia - nieobowiązkowy. Minister Hall uważa, że broni praw rodziców.
Katarzyna Hall przebywająca w Gdańsku na konferencji „Przestrzeganie praw człowieka w szkole i środowisku” poinformowała, że w resorcie przygotowywane jest rozporządzenie, w którym ustalone zostaną m.in. zasady uczestnictwa uczniów w zajęciach "wychowania do życia w rodzinie". Jak powiedziała minister, w rozporządzeniu znajdzie się zapis, w myśl którego uczestnictwo w lekcjach z tego przedmiotu nie będzie obowiązkowe. Przedmiot "wychowanie do życia w rodzinie" wykładany od piątej klasy szkoły podstawowej do końca szkoły ponadgimnazjalnej.
"Uznajemy prawo rodziców do wychowywania zgodnie z własnymi przekonaniami. Rodzic może uznać, że sam to zrobi lepiej i wówczas może złożyć deklarację, że dziecko nie będzie chodzić na zajęcia "wychowania do życia w rodzinie"" - powiedziała minister dodając, że w przypadku dorosłych uczniów deklarację mogą złożyć oni sami. W zamierzeniu twórców przygotowywane przez MEN rozporządzenie ma respektować zapisane w art. 53 ust. 3 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej prawo rodziców do zapewnienia swoim dzieciom wychowania i nauczania moralnego i religijnego zgodnie z ich przekonaniami. Jak wyjaśniła minister Hall, zależy jej na tym, by rodzic zdawał sobie sprawę, że składając deklarację, "bierze na siebie odpowiedzialność".
"To i tak jakiś postęp w stosunku do stanu obecnego. Do tej pory rodzic musiał wyrazić zgodę, wyraźnie zażyczyć sobie, aby dziecko chodziło na takie zajęcia" - powiedział Sławomir Broniarz, prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego, które w styczniu tego roku przystąpiło do "Porozumienia na rzecz upowszechniania edukacji seksualnej".
"Od wejścia w życie przygotowywanego rozporządzenia, dziecko będzie miało obowiązek uczestniczenia w zajęciach "wychowanie do życia w rodzinie", chyba że rodzic wyrazi swój sprzeciw. Na tym moim zdaniem polega postęp. Aczkolwiek można by było pójść o dwa kroki dalej. MEN uważa, że głos decydujący muszą mieć rodzice i niech tak będzie" - powiedział Broniarz.
„Takie powoływanie się na konstytucję tworzy precedens, gdy każdy z rodziców może powiedzieć, że nie zgadza się z podstawami programowymi jakiegoś przedmiotu, na przykład historii czy biologii i zabronić dziecku chodzić na zajęcia. Pani minister zagalopowała się" - powiedział Broniarz.
Źródło: Gazeta Prawna 7.04.2009 r.