Projekt nowelizacji zakłada, że od września 2014 r., poza siedmiolatkami, obowiązkowo naukę rozpoczną tylko sześciolatki urodzone w pierwszej połowie 2008 r.
Rodzice dzieci urodzonych w drugiej połowie 2008 r. będą mogli zadecydować, czy chcą posłać dziecko do szkoły we wrześniu 2014 r. Spełnianie obowiązku szkolnego będą mogły rozpocząć również dzieci 5-letnie (urodzone w roku 2009) jeśli taka będzie wola ich rodziców.
W tym przypadku decyzję podejmie dyrektor szkoły po zasięgnięciu opinii publicznej poradni psychologiczno-pedagogicznej. Takie prawo będzie obowiązywało również kolejne roczniki.
W projekcie znalazły się także zapisy ograniczające liczebność klas pierwszych. Nie będą mogły liczyć więcej niż 25 osób. Od września 2015 r. ograniczenie to będzie dotyczyło również klas drugich, a od roku szkolnego 2016/2017 wszystkich klas 1-3.
Ekspert PAN: braki szkół w przygotowaniu do pracy z sześciolatkami są drastyczne
Komitet Nauk Pedagogicznych PAN nie zostawia suchej nitki na sposobie, w jaki Ministerstwo Edukacji Narodowej wdraża przepisy dotyczące obniżenia wieku rozpoczęcia nauki w szkole. Autor opinii, prof. dr hab. Bogusław Śliwierski, podkreśla, że szkoły zupełnie nie są przygotowane na przyjęcie sześciolatków - uważa, że jest za mało nauczycieli przygotowanych do pracy z młodszymi dziećmi, a szkoły będą miały problemy ze zorganizowaniem całodziennej opieki dla sześciolatków, wykraczającej poza plan zajęć.
Według profesora głównym celem działań ministerstwa powinna być poprawa jakości szkolnictwa, które - jak pisze - "uprzedmiotawia uczniów, prowadzi wieloletni trening antydemokratycznych wdrożeń z kultem tzw. poprawnej odpowiedzi, traktowanej jako jedyna słuszna".
Odnosi się też do wielokrotnie powtarzanych argumentów o dobrych wynikach polskich uczniów w międzynarodowych testach.
"Badania wyników nauczania w klasach początkowych, jakie uczniowie osiągają w badaniach międzynarodowych, są dla Polski kompromitujące. Nasi uczniowie plasują się poza Europą, a relatywnie lepsze rezultaty osiągają w zakresach, których szkoła jeszcze nie realizowała, a więc nie zdążyła wygasić osobistych kompetencji dzieci i ich spontanicznie stosowanych strategii myślenia" - czytamy w opinii. Z kolei sukces starszych uczniów w testach PISA to - zdaniem profesora - rezultat wzrostu popularności korepetycji, a nie zasługa wysokiego poziomu publicznej edukacji. Dostaje się również samemu resortowi, a konkretnie jego stosunkowi do protestów przeciwko reformie - "odpowiedź MEN na negatywne reakcje społeczne, która przybrała postać znacznie dalej posuniętych decyzji o obniżeniu wieku szkolnego, jest wyrazem cynizmu i demonstracji skrajnej arogancji władzy" - podkreśla Śliwierski. Jedyną pozytywnie ocenioną przez eksperta zmianą jest ograniczenie liczby uczniów w klasach I-III.
Rada Języka Polskiego: kompromis jest niepotrzebny
Zupełnie inne zdanie na temat nowelizacji ma Rada Języka Polskiego, która popiera obniżenie wieku szkolnego. Jej członkowie uważają, że wcześniejsze rozpoczęcie systematycznej nauki języka ojczystego pozytywnie wpłynie na poprawne jego używanie.@page_break@
Zdaniem prof. dr. hab. Tadeusza Zgółki opóźnienie reformy dla niektórych sześciolatków nie będzie dla nich korzystne. Rada popiera za to obniżenie liczebności uczniów w trzech pierwszych klasach podstawówki.
Dobrego zdania o zmianach zaproponowanych w nowelizacji jest za to rzecznik praw dziecka, który podkreśla, że idą w dobrą stronę.
Rodzice i oświatowa "Solidarność" nadal stanowczo przeciwni reformie
Stowarzyszenia i Fundacji Rzecznik Praw Rodziców kompromis zupełnie nie zadowala. Jego członkowie nadal uważają, że reforma obniżająca wiek nauki w szkole w ogóle nie może wejść w życie.
"Oczekujemy natychmiastowego wycofania przepisów nowelizacji ustawy oświatowej z dnia 19 marca 2009 r. Dalsze „minimalizowanie obaw” rodziców, jak to określają autorzy projektu, poprzez częste i nieprzewidywalne dla zainteresowanych oraz dla samego ustawodawcy (!) zmiany w ustawie o oświacie w zakresie obniżenia wieku szkolnego, jawnie narusza normy i prawa obywateli RP." - podkreślają w opinii do projektu. Przedstawiają również uwagi merytoryczne, podkreślając, że nowelizacja powinna być uznana za niezgodną z Konstytucją. Chodzi przede wszystkim o naruszenie zasady równości poprzez arbitralne podzielenie rocznika na połowę.
"Propozycja odmiennego potraktowania połowy dzieci z rocznika, poprzez obligatoryjne objęcie ich obowiązkiem szkolnym, bez przeprowadzenia diagnozy gotowości szkolnej tych dzieci, jest wyraźną dyskryminacją tych dzieci względem uprzywilejowanej przepisami grupy dzieci z drugiej połowy rocznika" - podkreślają.
Ich zdaniem nie uda się także ograniczenie liczebności klas I-III, ponieważ szkoły nie mają na to pieniędzy. Członkowie Stowarzyszenia wytykają także błąd w ustaleniu liczby uczniów na 25.
"Liczebność dzieci w grupie powinna być ustalona na liczbie parzystej. W przeciwnym wypadku jedno dziecko z klasy pozostaje z założenia bez pary, co ma istotne negatywne znaczenie dla dziecka wykluczonego w ten sposób z grupy. Według autorytetów polskiej pedagogiki (Aleksander Kamiński, prof. Ryszard Więckowski) oddziały w edukacji wczesnoszkolnej powinny być maksymalnie 24 osobowe." - piszą w opinii.
Podobnego zdania są członkowie Sekcji Krajowej Oświaty i Wychowania NSZZ "Solidarność", którzy wskazują, że próg 25 uczniów w klasie jest stanowczo za wysoki. Podkreślają także, że to rodzice powinni decydować, czy ich dziecko wcześniej rozpocznie naukę.
RCL: zapisy projektu są nieprecyzyjne
Innego rodzaju uwagi do nowelizacji zgłosiło Rządowe Centrum Legislacji, które uważa, że projekt został źle skonstruowany. Według rządowych ekspertów przepisy dotyczące ograniczenia liczby uczniów pierwszych klas podstawówki powinny znaleźć się w art. 61 ustawy o systemie oświaty, który reguluje strukturę organizacyjną szkół podstawowych. Z projektu nie wynika także, czy ograniczenia dotyczące liczebności klas odnoszą się jedynie do szkół publicznych.
Polecamy: Sześciolatki gotowe na wszystko