W reformie oświatowej jest błąd - twierdzi Związek Gmin Wiejskich. Ucierpią na nim dzieci urodzone w latach 2004-2006. Będą się bowiem dwa razy uczyć tego samego. Protestują rodzice, część nauczycieli i eksperci. - Błąd powstał, gdy na polecenie premiera Tuska szukano w edukacji oszczędności i pospiesznie zmieniano w Senacie zapisy w projekcie ustawy - mówi Marek Olszewski ze Związku Gmin Wiejskich.
Od września tego roku znikają tradycyjne zerówki. Sześciolatki, które nie pójdą do pierwszej klasy (decyzję pozostawiono rodzicom), zaczną realizować nowy program wychowania przedszkolnego. Ten sam program mają też od września realizować pięciolatki, którym rząd zagwarantował miejsce w przedszkolu. Chaos zacznie się rok później: we wrześniu 2010 roku. Sześcioletnie dzieci, zgodnie z zapisami ustawy, mogą iść wtedy do pierwszej klasy albo jeszcze rok pozostać w przedszkolu. Te, które zostaną w przedszkolu jeszcze raz będą się uczyć tego, czego uczyły się już jako pięciolatki. Zamieszanie będzie trwać do 2012 roku, gdy wszystkie sześciolatki już obowiązkowo mają iść do szkoły.
Rodzice protestujący przeciw reformie w ramach akcji "Ratuj Maluchy", oskarżają Ministerstwo Edukacji o wyrzucanie sześciolatków z systemu. - Nowy program dla przedszkoli cofnie sześciolatki do poziomu dzieci pięcioletnich - uważa jedna z liderek akcji, Karolina Elbanowska.
Wiceminister edukacji Zbigniew Marciniak przekonuje, że nauczyciele przedszkolni w indywidualnej pracy z dziećmi doskonale poradzą sobie z niwelowaniem ich różnic rozwojowych.
Źródło: Dziennik „Polska”, 26.02.2009 r.