Spotkanie zorganizowano z okazji przypadającego 10 października Światowego Dnia Zdrowia Psychicznego, którego tematem przewodnim jest depresja.

 

Dr Sławomir Murawiec z Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego powiedział, że wypalenie zawodowe, które może doprowadzić do depresji, zdarza się we wszystkich zawodach i w różnych sytuacjach, jednak najbardziej na nie narażone są osoby zatrudnione w zawodach związanych z pomocą innym.

 

„W tych profesjach stawia się pracownikom wysokie wymagania odnośnie uważnego słuchania, komunikowania się, negocjowania, empatii, cierpliwości, wykazywania zainteresowania, wspierania i efektywnego rozwiązywania problemów, a także kultury osobistej i dyskrecji” – wyjaśnił specjalista.

 

Eksperci podkreślali podczas konferencji, że do wypalenia zawodowego dochodzi wtedy, kiedy praca przestaje przynosić satysfakcję, pracownik czuje się przepracowany i traci zadowolenie, jakie kiedyś dawała mu wykonywana praca.

 

„Korporacje dostrzegły już ten problem, ponieważ z powodu wypalenia zawodowego ponoszą konkretne straty, ponieważ pracownicy są mniej wydajni i kreatywni” – powiedziała Edyta Pupek z Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego oraz Stowarzyszenia Rodzin i Przyjaciół Osób z Zaburzeniami Psychicznymi INTEGRACJA.

 

Specjalistka dodała, że niektóre firmy próbują unikać wypalenia zawodowego pracowników oferując im ruchomy czas pracy lub pracę w domu albo służbowy samochód, żeby zapewnić większe poczucie bezpieczeństwa. „Jednak takie rozwiązania też mogą być pułapką, ponieważ w kierowaniu własnym czasem można się zagubić i w efekcie pracować jeszcze więcej, narażając się na permanentny stres” – dodała.

 

Dr Murawiec podkreślił, że pracownicy służby zdrowia, a także inne osoby stale udzielające pomocy innym, jak opiekunowie osoby przewlekle chorej, bardziej narażenie są na wypalenie zawodowe, a nie mogą liczyć na żadne udogodnienia, poza „ruchomym czasem pracy”.

 

Z raportu na temat stresu w miejscu pracy z 2013 r. wynika, że 73 proc. osób, które wzięły udział w badaniu, doświadcza stresu na poziomie, który jest dla nich odczuwalny i może być niepokojący. „Szczególnie dotyczy to grupy 37 proc. pracowników, którzy przyznali, że odczuwają stres o silnym i chronicznym natężeniu” – podkreślają autorzy raportu.

 

Dr Katarzyna Lech z Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego zwróciła uwagę, że „zawodowi pomagacze” powinni mieć zapewnione wsparcie psychologiczne, tak jak to jest na przykład we Włoszech.

 

„Jedną z metod pozwalających przeciwdziałać wypaleniu zawodowemu stosowaną w wielu krajach Europy i USA są seminaria nazywane +grupami Balinta+ przeznaczone dla różnych osób zajmujących się pomaganiem innym” – przekonywała specjalistka.

 

Metodę tę w latach 50. XX w. opracował w Londynie Michael Balint, żeby pomagać przepracowanym lekarzom rodzinnym. Polega ona na grupowych spotkaniach, w których bez skrępowania analizuje się nurtujące uczestników problemy, żeby lepiej radzili sobie z trudnymi sytuacjami emocjonalnymi wynikającymi z kontaktów z pacjentami.

 

„Wszyscy jesteśmy narażeni na stresy, odczuwamy lęk i brak poczucia bezpieczeństwa, to nie jest nic wyjątkowego, ważne jest, byśmy mogli liczyć na wsparcie” – podkreśliła dr Lech.

 

Dr Murawiec podkreślił, że najgorszą metodą jest karanie i narzucanie zatrudnionym obowiązków. Nie prowadzi to do wzrostu zaangażowania ani wzrostu jakości wykonywanej pracy, ma natomiast negatywny wpływ stan psychiczny pracowników.

 

„W opiece zdrowotnej mamy do czynienia z nierozerwalną wspólnotą interesów osób potrzebujących pomocy i osób pracujących” – podkreślił specjalista. (PAP)

 

autor: Zbigniew Wojtasiński