Telepracą nie są zainteresowani ani przedsiębiorcy ani nawet potencjalni telepracownicy. Nie pomagają nawet promujące ją kampanie współfinansowane przez Unię Europejską. Dlaczego telepraca nie jest w Polsce popularna?
Eksperci wskazują trzy gównie przyczyny: restrykcyjne przepisy Kodeksu pracy, bariery psychologiczne u pracodawcy i pracownika, ale także dominujący nieformalizm. W formie zdalnej pracują w Polsce bowiem nie tylko tłumacze, księgowi, architekci czy dziennikarze, ale mnóstwo osób w niemal każdej firmie informatycznej, handlowej, ubezpieczeniowej, działach księgowości spółek produkcyjnych i usługowych, itp. Wystarczy przypomnieć wyjazdy w delegacje ze służbowymi laptopami, z których prowadzi się korespondencję z klientami i firmą, sprawozdania i projekty przygotowywane nocami na domowych, często prywatnych komputerach, przewożone później do biura na pendrivach lub płytach CD albo przesyłanych mailowo do firm. Tyle tylko, że ta telepraca odbywa się nie według Kodeksu pracy, ale na podstawie umowy, zwykle tylko ustnej, z szefem działu lub firmy, czyli nieformalnie. Wprowadzenie telepracy do Kodeksu pracy było ogłaszane jako wielki postęp. To miało być świetne rozwiązanie pozwalające pracować matkom z maleńkimi dziećmi i osobom niepełnosprawnym, obniżające pracodawcom koszty zatrudnienia nawet o 30 procent. Teoretycznie w dobie coraz powszechniejszej informatyzacji i dostępu do szybkiego Internetu telepraca ma same zalety. Tymczasem według zasad kodeksowych decyduje się na nią zaledwie kilka procent pracodawców. Ile osób pracuje w Polsce wyłącznie zdalnie nie wie nikt.
Źródło: Dziennik Gazeta Prawna, 14 stycznia 2011 r., Anna Marszałek