Przepisy dyskryminują pracowników samorządowych, bo nie gwarantują dodatków za nadgodziny. Eksperci alarmują, że to łamanie Konstytucji, ale Kancelaria Premiera nie widzi w tym nic złego.
Cały spór dotyczy art. 42 ust. 4 ustawy o pracownikach samorządowych (ups). Wynika z niego, że tej grupie zatrudnionych za pracę w nadgodzinach przysługuje czas wolny albo zwykłe wynagrodzenie – bez żadnych dodatków. To mizerna rekompensata, ponieważ kodeks pracy poza czasem wolnym za każdą godzinę nadliczbową gwarantuje wynagrodzenie oraz 50- lub 100% dodatek. Ups w sprawach nieuregulowanych odsyła do kodeksu pracy. I ten – zdaniem większości ekspertów – należy stosować pomocniczo przy interpretacji art. 42 ust. 4 ups. Mówi on o wynagrodzeniu, ale nie wiadomo, czy ustawodawca ma na myśli dodatki czy płacę podstawową. Kancelaria Premiera twierdzi, że chodzi tylko tę drugą. Pracownikowi samorządowemu za pracę w godzinach nadliczbowych należy się więc wynagrodzenie, a nie dodatek.
– Tak być nie może, bo Konstytucja na takie praktyki nie pozwala. Wynika z niej przecież, że nikt nie może być dyskryminowany w życiu politycznym, społecznym ani gospodarczym z jakiejkolwiek przyczyny – mówi prof. Genowefa Grabowska z Uniwersytetu Śląskiego.
Rzeczpospolita, 23 czerwca 2009 r., Marta Gadomska
Cały spór dotyczy art. 42 ust. 4 ustawy o pracownikach samorządowych (ups). Wynika z niego, że tej grupie zatrudnionych za pracę w nadgodzinach przysługuje czas wolny albo zwykłe wynagrodzenie – bez żadnych dodatków. To mizerna rekompensata, ponieważ kodeks pracy poza czasem wolnym za każdą godzinę nadliczbową gwarantuje wynagrodzenie oraz 50- lub 100% dodatek. Ups w sprawach nieuregulowanych odsyła do kodeksu pracy. I ten – zdaniem większości ekspertów – należy stosować pomocniczo przy interpretacji art. 42 ust. 4 ups. Mówi on o wynagrodzeniu, ale nie wiadomo, czy ustawodawca ma na myśli dodatki czy płacę podstawową. Kancelaria Premiera twierdzi, że chodzi tylko tę drugą. Pracownikowi samorządowemu za pracę w godzinach nadliczbowych należy się więc wynagrodzenie, a nie dodatek.
– Tak być nie może, bo Konstytucja na takie praktyki nie pozwala. Wynika z niej przecież, że nikt nie może być dyskryminowany w życiu politycznym, społecznym ani gospodarczym z jakiejkolwiek przyczyny – mówi prof. Genowefa Grabowska z Uniwersytetu Śląskiego.
Rzeczpospolita, 23 czerwca 2009 r., Marta Gadomska