– Zmasowane kontrole ruszą po pierwszych wypłatach, czyli w lutym. Musimy wytypować firmy do sprawdzenia. Nieoceniona jest pomoc związków zawodowych, bo mają one większą możliwość pozyskiwania informacji o nieprawidłowościach oraz kontaktu z poszkodowanymi osobami. Dlatego cieszy mnie porozumienie o współpracy zawarte z NSZZ „Solidarność”. Dzięki temu kontrole przestrzegania minimalnej stawki godzinowej będą efektywniejsze – zapowiada Roman Giedrojć.
Ta pomoc jest konieczna, gdyż niektórzy zatrudnieni sądzą, że jeśli zgłoszą się do PIP, to firma zrezygnuje z ich pracy.
Giedrojć deklaruje, że celem PIP jest zapewnienie 13-złotowej stawki uprawnionym osobom zatrudnionym na zleceniu lub na umowie o świadczenie usług. W każdym okręgowym inspektoracie i terenowym oddziale PIP będzie działał inspektor pracy za to odpowiedzialny. Oczywiście też każdy inspektor pracy przeprowadzający kontrolę, będzie sprawdzał też, czy pracodawca wypłaca minimalną stawkę.
Jeśli wynagrodzenie będzie niższe niż 13 zł (brutto) za godzinę, bo np. firma potrąca kary tylko po to, żeby obchodzić przepisy, inspektor pracy nałoży mandat lub skieruje wniosek do sądu. A ten może nałożyć grzywnę do 30 tys. zł.
Inspektorzy pracy, zabierający się za kontrole, mają doświadczenie i instrumenty, które umożliwiają ujawnienie wypłat „pod stołem”, przy zaniżeniu faktycznej liczby godzin pracy, a bez obciążeń składkami i podatkami. Jak? Choćby przez analizę grafików, rozkładu czasu wykonywania obowiązków lub usług, prostym porównaniu z liczbą zatrudnionych. Inspektorzy będą współpracować z ZUS i urzędami skarbowymi przy badaniu umówi i stawek.
Zdaniem Giedrojcia nie osłabi PIP fakt, że brak dokumentacji liczby godzin przepracowanych na zleceniu nie jest wykroczeniem. Wykroczeniem jest bowiem niezapewnienie uprawnionym osobom wynagrodzenia co najmniej 13 zł za godzinę. Ten zapis wystarczy. Inspektor pracy będzie wymagał od zatrudniającego, aby wykazał wypłatę owej stawki.