O tej precedensowej sprawie Żandarmerię Wojskową zawiadomiła ponad trzy lata temu ppor. Katarzyna R., wojskowa lekarka, dwukrotna uczestniczka misji w Afganistanie, na co dzień służąca w jednostce w Krakowie. Kobieta popadła w konflikt ze swym przełożonym ppłk. Zbigniewem R., z którym przedtem łączył ją związek - już wtedy była jego podwładną. Jak twierdziła kobieta, związek rozpadł się z powodu przemocy wobec niej.
W związku z tym zgłosiła sprawę wyższym przełożonym; chciała być przeniesiona do innej jednostki. Wówczas ppłk R. miał zacząć ją szykanować w pracy, utrudniając służbę. Kobieta złożyła wniosek o ściganie swego dowódcy w listopadzie 2011 r. Postępowanie przygotowawcze trwało dwa lata, i latem 2013 r. rozpoczął się proces.
We wrześniu 2013 r. Wojskowy Sąd Okręgowy w Warszawie skazał ppłk. R. na karę łączną czterech miesięcy ograniczenia wolności z warunkowym zawieszeniem wykonania kary na roczny okres próbny.
W poniedziałek Izba Wojskowa Sądu Najwyższego, która w tej sprawie orzekała w drugiej instancji, częściowo uchyliła ten wyrok, ale jednocześnie prawomocnie orzekła karę łączną w takiej samej wysokości, jak to uczynił WSO. Ponadto SN zasądził na rzecz pokrzywdzonej nawiązkę w łącznej wysokości 3,5 tys. zł, czego nie zrobił - mimo, że był do tego zobowiązany - sąd pierwszej instancji.
Ppłk Zbigniew R. był oskarżony m.in. o to, że od maja 2009 r. do końca marca 2010 r. kilkakrotnie znęcał się fizycznie i psychicznie nad ppor. Katarzyną R., grożąc jej nożem, przyduszając, używając wulgaryzmów, uderzając, a nawet gryząc w twarz. Wojskowa Prokuratura Garnizonowa przyjęła, że inkryminowane zdarzenia - choć miały miejsce w okolicznościach prywatnych - mają znaczenie w kontekście podległości służbowej oficera przełożonego i podwładnego. Grozi za to do 5 lat więzienia. Oskarżony dowódca nie przyznawał się do zarzutów. Jego zdaniem zdarzenia opisane przez Katarzynę R. miały inny przebieg.
Sąd pierwszej instancji dał wiarę pokrzywdzonej, że doszło do aktów przemocy słownej i fizycznej wobec niej - o czym świadczą m.in. zeznania oraz obdukcja lekarska. Uznał też, że adekwatne będą wojskowe przepisy dotyczące poniżania i uderzenia oraz naruszenia nietykalności cielesnej podwładnej przez przełożonego, za co grozi do 2 lat więzienia. Zarazem sąd zauważył, że i pokrzywdzona ponosi pewną odpowiedzialność w całej sprawie, bo weszła w związek z oficerem przełożonym. "Ale to on ponosi większą odpowiedzialność, jako dowódca" - podkreślił sędzia ppłk Robert Gmyz.
W poniedziałek SN uchylił wyrok w części dotyczącej zarzutu niedopełnienia obowiązków przez oskarżonego dowódcę, od którego został on w pierwszej instancji uniewinniony ze względów proceduralnych. Chodziło o to, że pewnego dnia zarówno pani podporucznik, jak i oskarżony dowódca, pili razem alkohol, a następnego dnia mieli udać się na ćwiczenia strzeleckie, podczas których pani doktor miała stanowić zabezpieczenie lekarskie. Zarzut dotyczy tego, że dowódca nie wszczął wobec niej - choć powinien - postępowania dyscyplinarnego. Ten wątek został skierowany do ponownego rozpatrzenia.
Ppor. Katarzyna R. została przeniesiona do centrum szkolenia lekarzy wojskowych w Łodzi, gdzie zaczęła służbę od października 2013 r.