W Warszawie od środy trwają Ogólnopolskie Dni Protestu. W pierwszym dniu przed Sejmem stanęło związkowe namiotowe miasteczko. Czwartek i piątek będą tzw. dniami debat z ekspertami. Protest w stolicy potrwa do soboty, kiedy to zakończy się wielką manifestacją pod hasłem "Dość lekceważenia społeczeństwa".
Janusz Śniadek (PiS) przypomniał, że związkowcy opuścili obrady Komisji Trójstronnej w proteście przeciwko niedotrzymywaniu obietnic przez premiera Donalda Tuska.
Stanisław Szwed (PiS) zarzucał ministrowi pracy Władysławowi Kosiniakowi-Kamyszowi, że jest lobbystą jednej grupy zawodowej - pracodawców. "Dialogu nie ma i to pan odpowiedzialny jest za brak tego dialogu" - podkreślił.
Beata Mazurek z PiS mówiła, że rząd nie liczy się z nikim i z niczym oraz cały czas lekceważy społeczeństwo, a rządzący udają, że prowadzą dialog, choć w rzeczywistości narzucają dyktat. Przypomniała m.in. odrzucenie wniosku o referendum emerytalne, wniosku w obronie TV Trwam czy sześciolatków w szkole. "Takie traktowanie jest nie do zaakceptowania" - mówiła Mazurek.
Kazimierz Ziobro (SP) zażądał udzielenia odpowiedzi na wszystkie istotne pytania oraz postulaty stawiane przez związki zawodowe na piśmie. "Skoro rząd nie ma czasu wyjścia do związków zawodowych, to my do nich wyjdziemy" - zapowiedział.
"Cieszy gotowość do dialogu, niemniej jednak Ogólnopolskie Dni Protestu świadczą o tym, że w pewnym momencie dialogu strony nie doszły do porozumienia, więc trzeba z tego wyciągnąć wnioski" - podkreślił Tadeusz Tomaszewski (SLD). Zwrócił uwagę, że z badań wynika, iż prawie 60 proc. społeczeństwa popiera postulaty związkowców. "Ma pan do czynienia z partnerami, którzy wiedzą, jakie podstawowe problemy mają Polacy" - mówił.
Andrzej Czerwiński (PO) przekonywał, że miejscem dialogu jest Komisja Trójstronna, w której dialog został zerwany przez związkowców. Maria Janyska (PO) przypomniała, że to nie rząd, ale związkowcy wycofali się z dialogu i uznała, że czwartkowa debata jest apelem do związków, żeby podjęli go na nowo.
Ziobro, gdy w imieniu swojego klubu uzasadniał wniosek o informację, rozłożył na mównicy chustę z logo Solidarności. Chusta leżała tam podczas wystąpienia Kosiniaka-Kamysza, jednak przed przystąpieniem do zadawania pytań prowadząca obrady wicemarszałek Wanda Nowicka poprosiła o usunięcie jej. Wywołało to oburzenie zarówno Ziobry, jak i jego klubowej koleżanki Beaty Kempy.
"To jest niedopuszczalne, żeby pani mówiła na tej sali, że miejsce na symbol Solidarności jest niestosowne w polskim Sejmie. My żałujemy, że nie mamy też innych chust, tych wszystkich związków, które się zjednoczyły w walce o wolność i godność Polaków, ludzi pracy. (...) Powinna pani przeprosić związkowców, nam ten symbol nie przeszkadza, ale pomaga, tak jak pomagał związkowcom przed '89 rokiem całemu światu pracy" - mówiła Kempa.
Ostatecznie Nowicka poprosiła o zdjęcie chusty jedną z pracownic Kancelarii Sejmu. Ziobro rozłożył ją na swoim miejscu w ławach sejmowych.