Resort kultury tłumaczy stawiające w niekorzystnym świetle statystyki zatrudnianiem ekspertów. „Specyfika zadań wymusza konieczność podpisywania umów cywilnoprawnych ze specjalistami zajmującymi się wąskimi dziedzinami wiedzy. Prowadzone są także inwentaryzacje obiektów polskiego dziedzictwa za granicą oraz prace związane z publikacjami naukowymi” – czytamy w przedstawionych przez ministerstwo wyjaśnieniach.
Niestety, Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego nie jest wyjątkiem. Z danych zebranych przez Najwyższą Izbę Kontroli w ramach kontroli budżetowej wynika, że na 34 324 osoby pracujące w 55 skontrolowanych urzędach centralnych 3064 nie miały etatu. Urzędów, w których odsetek zatrudnionych na podstawie „umów śmieciowych” przekraczał 10 proc., było aż 23.
Na szczęście są też pozytywne przykłady. Biuro Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych, a także Biuro Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji nie zatrudniały ani jednej osoby na podstawie kontraktu cywilnoprawnego.
- Nie ma jasnych reguł, jeśli chodzi o podpisywanie umów-zleceń i umów o dzieło w sektorze publicznym. A zasada powinna być jedna: unikać. Sektor publiczny powinien nieść przykład, wskazywać dobre praktyki dla firm prywatnych. Umowy pozaetatowe powinny być marginesem – podkreśla w rozmowie z „Dziennikiem Gazetą Prawną” profesor Elżbieta Kryńska, ekspert od rynku pracy z Uniwersytetu Łódzkiego.
Na 2016 rok planuje się zmasowaną kontrolę „umów śmieciowych”, podczas której Państwowa Inspekcja Pracy ma wkroczyć do firm prywatnych, a Najwyższa Izba Kontroli – do urzędów. Badaniu ma podlegać nie tylko legalność, ale także zasadność zawierania kontraktów cywilnoprawnych.