– Do dziś Komisja Europejska nie określiła, jakie elementy wynagrodzenia w ramach transportu transgranicznego z Polski do Niemiec podlegają obowiązującemu tam minimalnemu wynagrodzeniu w wysokości 8,5 euro za godzinę – wskazuje Bartosz Najman, prezes Ogólnopolskiego Centrum Rozliczania Kierowców (OCRK). – We wszystkich polemikach prawno-administracyjnych należy pamiętać, że na końcu tego wszystkiego jest przedsiębiorca, polski przewoźnik, który ponosi zwiększone koszty pracy wynikające z minimalnego wynagrodzenia.
Na początku stycznia br. niemiecki rząd wprowadził ustawę o wynagrodzeniu minimalnym (tzw. MiLoG) w wysokości 8,5 euro za godzinę pracy. Regulacje objęły również polskie firmy przewozowe wykonujące transport międzynarodowy na terenie tego kraju. Wzbudziło to ogromne kontrowersje ze strony Polski i innych krajów Europy Środkowo-Wschodniej. W efekcie zostało skierowane pytanie do Komisji Europejskiej o zgodność niemieckich przepisów z regulacjami unijnymi. KE stwierdziła, że ruch tranzytowy w całości nie podlega tamtejszym regulacjom, kabotaż objęty jest nimi w całości, a transport transgraniczny, czyli na przykład z Polski do Niemiec i z powrotem, podlega im w części. Niestety, jak zauważa Bartosz Najman, do dzisiaj nie określono, o jakie dokładnie elementy chodzi.
– Krajowy przewoźnik cały czas ma pytania i czeka na odpowiedzi, a mamy październik – twierdzi szef OCRK. – Od początku roku przewoźnicy w ogóle nie wiedzieli, czy muszą płacić, a jeśli tak, to ile i co wchodzi w wynagrodzenie minimalne, a czego ono nie dotyczy.
Polskie prawo, jak zauważa Bartosz Najman, skonstruowane jest w inny sposób. W branży transportowej praktyka jest taka, że kierowcy otrzymują dodatki z tytułu podróży służbowych – diety i ryczałty za noclegi. Biorąc pod uwagę, że wynagrodzenie zasadnicze polskich kierowców kształtuje się w granicach płacy minimalnej, wzięcie pod uwagę tylko tego wynagrodzenia, oznaczałoby, że polscy przewoźnicy muszą dopłacić kierowcom ponad 6 euro brutto za godzinę pracy na terenie Niemiec. W skrajnych przypadkach mogłoby to być nawet ponad tysiąc euro (brutto) miesięcznie.
– OCRK od początku stoi na stanowisku, że część diet i całe ryczałty wchodzą w wynagrodzenie minimalne – przekonuje Bartosz Najman. – Ale były również inne opinie, zupełnie odwrotne, że nic nie wchodzi, co byłoby bardzo trudne dla polskiego transportu.
Ogólnopolskie Centrum Rozliczania Kierowców prowadzi 10 dotyczących tego problemu kontroli, które mają pokazać jak niemieckie służby celne w praktyce stosują nowe przepisy o płacy minimalnej na terenie tego kraju. Pierwsza kontrola zakończyła się 5 października.
– Praktyka potwierdziła linię, którą od początku głosimy – ocenia Bartosz Najman. – Strona niemiecka rozszerzyła już interpretację. Potwierdza to nasze stanowisko, aczkolwiek są tam aspekty negatywne. Wzrosła na przykład liczba dokumentów, które trzeba wysłać, zwiększała się więc bariera administracyjna.
Ta interpretacja pozwala mieć nadzieję, że skutki MiLoG-u dla polskiej branży transportowej nie będą tak negatywne, jak przewidywano. Jednak nie ma wątpliwości, że one będą. Z badania Deloitte, na zlecenie Związku Pracodawców Transport i Logistyka Polska wynika, że wzrost wynagrodzeń może doprowadzić do ujemnej marży netto u 42 proc. przebadanych firm, co grozi im wypadnięciem z rynku. W rezultacie pracę może stracić ok. 14 tys. osób, a w całej gospodarce – nawet 53 tys. osób. Dziś polskie firmy mają 24-proc. udział w przewozach międzynarodowych. W ogólnych przewozach Unii Europejskiej udział ten wynosi 14,4-proc., co daje im drugą lokatę za Niemcami, a przed Hiszpanią i Francją.