Lista usterek była długa. Np. w kopalniach Marcel i Chwałowice na osiem losowo wybranych aparatów trzy nie nadawały się do użytku. Ich użycie zagrażałoby życiu górników. W jednym przetarty był worek oddechowy, pęknięta była też pokrywa zaworu. Drugiego z urządzeń w ogóle nie można było otworzyć (zrobiły to dopiero dwie osoby). W trzecim aparacie w ogóle nie otworzył się zawór butli z tlenem. Z kolei w kopalni Jankowice na ponad dwa tysiące przebadanych urządzeń aż 786 było nieszczelnych.
W tej sytuacji Wyższy Urząd Górniczy [górnicza policja - przyp. red.] zlecił kontrolę wszystkich aparatów KA-60 znajdujących się w śląskich kopalniach. Kontrolerzy mają też sprawdzić proces ich produkcji. Policja górnicza wydała również kopalniom czasowy zakaz ich kupowania. - Będziemy też apelowali do pracodawców górniczych o stawianie na kryterium jakości przy rozstrzyganiu przetargów na zakup wyposażenia. Nie może być tak, że cena wygrywa z bezpieczeństwem - podkreślali przedstawiciele WUG.
Teraz Prokuratura Okręgowa w Gliwicach wszczęła śledztwo w tej sprawie. - Prowadzone jest pod kątem sprowadzenia niebezpieczeństwa dla życia i zdrowia górników - powiedział nam prokurator Michał Szułczyński, rzecznik prasowy gliwickiej prokuratury.
Prokuratura zbada, czy narażano życie górników
Gliwicka prokuratura wszczęła śledztwo dotyczące wadliwie działających aparatów ucieczkowych, które kupiły śląskie kopalnie.