PAP: Proces legislacyjny dotyczący ustawy o małej działalności gospodarczej miał ruszyć po wakacjach.
Jadwiga Emilewicz: Drugie półrocze jest aktywne legislacyjne i trudno jest znaleźć czas w kolejnych posiedzeniach Sejmu. Tak jak się zobowiązaliśmy chcemy, aby projekt ustawy o tzw. małej działalności gospodarczej trafił pod obrady Sejmu jeszcze w tym roku. Zostały co najmniej dwa posiedzenia. Zakładam, że w pierwszym lub drugim tygodniu grudnia - po zakończeniu prac budżetowych - projekt trafi do pierwszego czytania. Przypominam, że pod poselskim projektem pierwszy podpis złożył prezes Jarosław Kaczyński.
PAP: Co to oznacza dla terminu wejścia w życie tych regulacji?
J.E.: Prace sejmowe nad ustawą zajmą kilka miesięcy. A zatem mówimy tak naprawdę o początku roku 2019.
PAP: Co ostatecznie zakłada projekt "Mała firma - mały ZUS"?
J.E.: Mówimy o uzależnieniu składek ubezpieczeniowych, funduszu pracy oraz składek zdrowotnych od wysokości uzyskanych przychodów. Przedsiębiorca, który nie uzyskuje równowartości dwuipółkrotności minimalnego wynagrodzenia będzie miał naliczaną obniżoną składkę. Jeśli przychody nie przekraczają 2,5 tys. zł będzie płacił tych połączonych składek nie więcej niż 800 zł. To jest duża zmiana. Dzisiaj musiałby płacić 1300 zł. A zatem w kieszeni zostanie mu dużo więcej pieniędzy.
PAP: Do jakich firm są skierowane te przepisy?
PAP: Są one powszechne. Tzn. niezależnie od tego, czy ma się firmę od roku czy od lat 10, to jeśli jest spełnione kryterium nieprzekroczenia danej wysokości przychodów, wówczas można się rozliczać w ten sposób. Przedsiębiorca oczywiście ma wybór. Nie musi decydować się na taki system rozliczania. Pamiętajmy o tym, że obniżony ZUS to jednocześnie najniższa z możliwych składek rentowo-emerytalnych. A zatem spodziewana emerytura wypłacana w czasie, w którym przedsiębiorca na nią przejdzie oznacza świadczenie minimalne. Być może nie każdy będzie chciał się na taki model zdecydować.
PAP: Jest to uzupełnienie innych przepisów, m.in. tzw. ulgi na start?
J.E.: Tak. W pakiecie składającym się na tzw. Konstytucję Biznesu zapisano "ulgę na start", zgodnie z którą przedsiębiorcy przez pierwsze sześć miesięcy prowadzenia działalności gospodarczej są zwolnieni z płacenia składek na ubezpieczenie społeczne. Ale mamy także tzw. działalność nierejestrową. Chodzi o firmy - np. zajmujące się drobnym handlem okolicznościowym - których przychody są rzeczywiście niewielkie, czyli nie przekraczają w żadnym miesiącu 50 proc. minimalnego wynagrodzenia. Oznacza to, że starsza pani sprzedająca kwiaty i sałatę przed placem targowym nie będzie przedmiotem interrogacji żadnych służb. Kolejną sprawą jest tzw. obniżony ZUS przez pierwsze dwa lata prowadzenia nowej działalności gospodarczej - to jest to, co obowiązuje od wielu lat i cieszy się dużą popularnością. I jeszcze jednym rozszerzeniem dla tych, których przychody nie są najwyższe będzie właśnie mała działalność gospodarcza.
PAP: Czym się zatem będzie różnić od poprzednich rozwiązań?
J.E.: Tym, że jest bezterminowe i może być stosowane przez każdego na dowolnym etapie rozwoju firmy. Przy projektowaniu tego rozwiązania wzięliśmy pod uwagę obserwowany proces nadużywania już obowiązującego dwuletniego okresu z obniżoną składką. Tzn. widzimy, że po dwóch latach znika nam z systemu ponad 25 proc. firm. Część z nich wpada do szarej strefy - czyli przedsiębiorca się wyrejestrowuje i prowadzi to samo, tylko nielegalnie. A część z nich rejestruje działalność na wujka, dziadka, syna. A zatem w sposób nielegalny przedłuża sobie okres niskiego ZUS. Proponowana przez nas mała działalność gospodarcza adresuje właśnie ten problem. Mamy nadzieję, że zobaczymy w systemie firmy, których dzisiaj ten system nie widzi.
Liczymy także, że zwiększy się „przeżywalność firm”. Wiemy, że są np. jednoosobowe działalności gospodarcze, które po wielu latach funkcjonowania mają moment dekoniunktury dlatego, że zmienia się rynek. Są też sytuacje, w których ktoś zdecyduje się na podjęcie aktywności zawodowej w niepełnym wymiarze z różnych powodów, bo np. wychowuje dzieci czy zajmuje się starszymi rodzicami. Takie osoby nie będą musiały zamykać swoich firm, rezygnując jednocześnie z odkładania na swoją emeryturę. Korzystanie z okresu niższych składek pozwoli im też rozwinąć się na tyle, aby po gorszym okresie mogli oni wejść do puli przedsiębiorców „regularnych”.
PAP: Projekt małego ZUS autorstwa Ministerstwa Rozwoju był konkurencyjnym wobec rozwiązania zaproponowanego przez Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, które zakładało trzyletni okres obniżonych składek.
J.E.: Propozycją MRPiPS było wydłużenie "pasa startowego", czyli przedłużenie okresu obniżonej składki, która po dwóch latach miałaby być stopniowo podnoszona w trzecim roku. Argumentowaliśmy, że nie widzimy zasadności obniżania okresu składkowego dla tych, którzy świetnie sobie radzą. Wyobraźmy sobie, że ktoś założył kancelarię adwokacką w centrum Warszawy, skorzystał z dwuletniego okresu obniżonej składki, a po tym czasie jego przychody są znaczące. Nasz argument był zatem taki, żebyśmy nie przywiązywali się tylko do tych, którzy założyli działalność gospodarczą.
PAP: Jakie są koszty wprowadzenia "małego ZUS", a jakie on przyniesie korzyści?
J.E.: Koszty jakie poniesie Skarb Państwa oszacowaliśmy na 150 mln zł. Ale nie wskazujemy potencjalnych korzyści, ponieważ nie jesteśmy w stanie ich obliczyć. Operujemy danymi przewidywalnymi, które nie mierzą wielkości gospodarki nieformalnej. Zakładamy, że dzięki małej działalności gospodarczej w systemie pojawią się firmy, które realnie istnieją, a materialnie ich nie widzimy, bo działają w szarej strefie. Panowie malujący płoty, czy prowadzący drobne remonty, panie kosmetyczki, fryzjerki, pomoce domowe. To są zajęcia powszechnie wykonywane dzisiaj w Polsce. Wszystkie te osoby pobierają zasiłek, bo są zarejestrowane jako bezrobotne, a zatem i tak Skarb Państwa ponosi koszty z nimi związane.
My mówimy, że oni będą płacić do systemu mniej, ale jednak będą płacić. I nie będą korzystać z obecnego systemu zasiłków.
autor: Magdalena Jarco / PAP
edytor: Dorota Skrobisz
maja/ skr/ maro/