W sprawie, którą zajął się Sąd Najwyższy, pracownik zatrudniony na kolei na stanowisku zastępcy naczelnika ds. drogowo-budowlanych pracował 8 godzin dziennie w dni powszednie oraz raz lub dwa razy w miesiącu pełnił dyżury. Wyznaczał je pracodawca na podstawie tzw. „planów osiągalności”. Z reguły dyżur trwał tydzień, od godz. 8 w poniedziałek do godz. 8 w następny poniedziałek. W ramach planu osiągalności pracownik musiał być w domu „pod telefonem”, a w razie zdarzeń kolejowych (katastrofy, wypadku) w ciągu godziny stawić się na miejscu zdarzenia. Za czas takich dyżurów powód nie otrzymywał od pracodawcy czasu wolnego.

Pracownik poszedł do sądu i zażądał prawie 50 tys. zł zadośćuczynienia za nieudzielenie mu odpoczynku dobowego i tygodniowego. Sąd rejonowy uznał, że tzw. "stany osiągalności" to nic innego jak dyżur domowy. Pracownik nie mógł swobodnie dysponować swoim czasem prywatnym, a każdy telefon w tym czasie mógł oznaczać, że będzie musiał stawić się w konkretnym miejscu, żeby wypełnić obowiązki służbowe. W zamian za gotowość nie dostał ani wynagrodzenia za godziny nadliczbowe, ani dni wolnych.

Sąd uznał, że pracodawca ponosi odpowiedzialność z art. 23 w zw. z art. 448 k.c. i zasądził 10 tys. zł zadośćuczynienia. Obie strony złożyły apelację, a sąd II instancji zmienił wyrok, oddalając powództwo pracownika. Ten natomiast złożył skargę kasacyjną do Sądu Najwyższego. SN uznał, że czas dostępności pracownika „pod telefonem” nie jest odpoczynkiem. Uproszczeniem jednak byłoby stwierdzenie, że jeśli ten czas nie był dyżurem (art. 151(5) k.p.), to jest czasem odpoczynku (art. 132 i 133 k.p.).

Polecamy: Jak prawidłowo udzielić czasu wolnego, jeżeli pracownik w trakcie dyżuru nie świadczył pracy?

Zgodnie z przepisami unijnymi (art. 2 dyrektywy 2003/88/WE PE), czasem pracy jest okres, podczas którego pracownik pracuje, jest do dyspozycji pracodawcy oraz wykonuje swoje działania lub spełnia obowiązki zgodnie z przepisami krajowymi lub praktyką krajową. Odpoczynkiem zaś każdy okres, który nie jest czasem pracy. Zgodnie z orzecznictwem unijnym, dyżur wlicza się do czasu pracy. Nie wlicza się go jednak do czasu pracy, jeśli pracownik nie wykonywał w jego trakcie obowiązków służbowych.

Jednakże regulacje polskiego kodeksu pracy są korzystniejsze dla pracownika niż przepisy unijne, bo czas pełnienia dyżuru nie może naruszać prawa pracownika do odpoczynku, o którym mowa w art. 132 i 133 k.p. (art. 1515 § 2 in fine k.p.). Zgodnie z art. 132 § 1 k.p., pracownikowi przysługuje w każdej dobie prawo do co najmniej 11 godzin nieprzerwanego odpoczynku. Oznacza to, że pracodawca może wymagać od pracownika 5 godzin dyżuru „pod telefonem” bez naruszenia przepisów.

Inaczej kwestie te uregulowane są dla pracowników zarządzających firmą, przy akcji ratowniczej, zatrudnionych w ochronie, pilnowaniu, straży i ratownictwie.

Sąd Najwyższy uchylił zaskarżony wyrok i przekazał sprawę sądowi II instancji do ponownego rozpoznania.

(wyrok z 9 grudnia 2011 r. II PK 115/11)