Pracownicy coraz rzadziej kwestionują zwolnienia przed sądem. Dane statystyczne obalają mit, że sądy pracy zdecydowanie częściej przyznają rację zatrudnionym, w szczególności w przypadku zwolnień w trybie natychmiastowym. Liczba spraw, w których uwzględnione są roszczenia skarżących, jest niemalże równa z tą, w których postępowanie kończy się oddaleniem powództw.
1. Zmieniająca się sytuacja na rynku pracy – w ostatniej dekadzie upowszechniło się zatrudnienie na umowach cywilnoprawnych, więc mniej osób ma prawo odwołać się od zwolnienia do sądu. Jednocześnie bezrobocie spadło do poziomu jednocyfrowego. Niektórzy zwalniani pracownicy wolą więc szybko znaleźć nowy etat.
2. Pragmatyzm pracodawców - pracodawcy wiedząc, że sprawa w sądzie może zakończyć się na ich niekorzyść, więc oferują pracownikom lepsze warunki rozwiązania umowy za porozumieniem stron. Proponują np. rekompensatę w wysokości trzymiesięcznego wynagrodzenia.
3. Niska maksymalna wysokość odszkodowania - przed sądem można wywalczyć odszkodowanie wysokości trzech pencji, co zniechęca zwolnionych pracowników do prowadzenia sporów. [-DOKUMENT_HTML-]
Innymi słowy, postępowanie przed sądem nie opłaca się żadnej ze stron. W ostatnich latach postępowania dotyczące zwolnień najczęściej kończyły się ugodami.
Zdaniem ekspertów na liczbę spraw kierowanych do sądu nie wpłynie znacząco fakt, że od 1 stycznia 2017 r. wydłużono czas na odwołanie się od wypowiedzenia i dyscyplinarki (z odpowiednio 7 i 14 do 21 dni).
Źródło: Dziennik Gazeta Prawna