Spośród 50 tysięcy urzędników zatrudnionych w unijnych instytucjach tylko 2495 to Polacy - wynika z danych stowarzyszenia Network PL. Sama Komisja Europejska liczy 22 tys. urzędników mianowanych, wśród których jest tylko 1093 Polaków. W KE najwięcej jest Belgów (4,3 tys.), Włochów (2,3 tys.) i Francuzów (2,2 tys.).
"Nie jest tajemnicą, że nie jesteśmy zadowoleni z poziomu reprezentacji Polaków w instytucjach UE" - powiedział polski ambasador przy UE Marek Prawda podczas niedawnej konferencji na ten temat w Brukseli. Jego zdaniem zbyt mało Polaków bierze udział w konkursach na unijnych urzędników i przechodzi je pomyślnie. Nasi rodacy też coraz mniej interesują się pracą w instytucjach europejskich.
Aby zmienić tę sytuację stowarzyszenie Network PL, skupiające m.in. Polaków pracujących w unijnych instytucjach, we współpracy ze Stałym Przedstawicielstwem RP przy UE w Brukseli rozpoczęło właśnie cykl spotkań i szkoleń poświęconych karierze w Unii. Pierwsze szkolenie, które ma pomóc przygotować się do unijnych konkursów, odbędzie się już w styczniu w Brukseli.
Równolegle podobne szkolenia ruszą w Polsce, m.in. w Instytucie Europejskim w Łodzi. Zaangażowana jest też Krajowa Szkoła Administracji Publicznej - powiedziała Iwona Wojtczak, która w MSZ jest naczelnikiem wydziału odpowiadającego za kwestie zatrudnienia w instytucjach europejskich i organizacjach międzynarodowych.
Jak podkreślił ambasador Prawda, Polska po 10 latach od przystąpienia do UE powinna być bardziej widoczna w unijnych instytucjach i mieć więcej reprezentantów na wysokich stanowiskach. To niedoreprezentowanie widoczne jest np. w KE, gdzie jest 40 polskich menedżerów średniego szczebla oraz 13 wyższego szczebla. Wśród tych ostatnich jest 11 dyrektorów departamentów i dwóch dyrektorów generalnych: Jerzy Plewa (Dyrekcja Generalna ds. Rolnictwa i Rozwoju Obszarów Wiejskich - AGRI) i Jan Truszczyński (Edukacja i Kultura - EAC).
Aby zostać unijnym urzędnikiem, zwykle trzeba wziąć udział w konkursie ogólnym lub specjalistycznym. Podczas rekrutacji badane są głównie różne kompetencje (umiejętność dobrej organizacji pracy, komunikacji czy rozwiązywania problemów), a nie konkretna wiedza. Tu Polacy wypadają raczej słabo. "Byliśmy na ostatnim miejscu, jeśli chodzi o testy preselekcyjne. Problemem jest przejście przez to pierwsze sito. To jest kwestia technik przygotowywania się do konkursu. Wynika to też z kultury nauczania" - ubolewała urzędniczka KE zajmująca się zasobami ludzkimi Maria Głowacz. Jej zdaniem problemem jest też brak odpowiedniej promocji w Polsce. "Rząd musi potraktować ten temat jako priorytet" - oceniła.
To, jaki kierunek studiów ukończył kandydat na urzędnika UE, nie ma decydującego znaczenia. "Każdy może zostać urzędnikiem, ale droga jest bardzo trudna. Kosztuje to dużo energii i pracy, ale jest możliwe, jeśli znajdziemy w sobie należytą motywację i jeśli konkurs będzie w danym momencie priorytetem w naszym życiu" - zachęcała Głowacz, która jest wiceprzewodniczącą rady pracowniczej KE. Zdaniem Głowacz kandydat musi opanować określone techniki i przygotować się do konkursu pod kątem testów.
Rekrutacja, którą zajmuje się Europejski Urząd Doboru Kadr (EPSO), trwa ok. 12 miesięcy. W tym czasie kandydat przechodzi testy komputerowe, sytuacyjne i rozmowy kwalifikacyjne. Studium przypadku oraz testy techniczne sprawdzają m.in. wiedzę z dziedziny, której dotyczy konkurs, oraz umiejętność pracy pod presją czasu.
Pierwszym etapem eliminującym są testy komputerowe, które badają m.in. szybkie liczenie, myślenie abstrakcyjne i rozumienie tekstu pisanego. Polacy skarżą się jednak na jakość tłumaczenia tych tekstów i twierdzą, że są one dosłownie przekładane z języka angielskiego. Złe tłumaczenie utrudnia rozwiązanie zadania i już na wstępie uniemożliwia przejście do kolejnego etapu.
"Jakość tłumaczeń do testów preselekcyjnych jest niesatysfakcjonująca" - oceniła Głowacz. Zauważyła, że przygotowaniem testów zajmuje się firma zewnętrzna. "Nie ma nad nią odpowiedniego nadzoru, jeśli chodzi o jakość lingwistyczną" - powiedziała. Dlatego według niej należałoby wywrzeć presję na EPSO, by tłumaczenia były sprawdzane przez wykwalifikowanych tłumaczy polskich.
Ci, którym jednak uda się pomyślnie przejść konkurs, mogą ubiegać się o pracę w każdej instytucji UE. W samej Komisji rocznie rekrutowanych jest ponad tysiąc osób. Od wybuchu kryzysu gospodarczego rośnie liczba zatrudnianych ekonomistów, specjalistów od rynku wewnętrznego, ale też osób zajmujących się kontaktami z opinią publiczną. "Zatrudniono dużo osób, które muszą wytłumaczyć ludziom kryzys" - powiedział urzędnik KE Przemysław Słowik. Maleje z kolei liczba pracowników administracyjnych czy osób zatrudnionych w dyrekcjach centralnych (np. budżet).
Katarzyna Horemans, która od 10 lat pracuje w Komisji, mówiła, że miesięczne wynagrodzenie zasadnicze netto nowo przyjętego asystenta najniższego stopnia w KE wynosi 2,3 tys. euro. Jednak do tej kwoty trzeba dodać świadczenia. Dla Polaków, którzy dla podjęcia pracy w Komisji Europejskiej muszą opuścić swój kraj ojczysty, przewidziany jest specjalny dodatek zagraniczny, który wynosi 16 proc. wynagrodzenia podstawowego.
Instytucje UE dbają o to, by pracownicy mogli godzić życie zawodowe z osobistym. Istnieje system urlopów rodzinnych i okolicznościowych, jest też rozbudowana infrastruktura opieki nad dziećmi. Funkcjonują żłobki, przedszkola, świetlice i szkoły europejskie. Możliwa jest praca w niepełnym wymiarze godzin czy praca z domu. Średnia wieku unijnego urzędnika to 45 lat. Ci zatrudnieni po 2014 r. będą musieli pracować do 66. roku życia.
"Jednak trzeba pamiętać, że praca bywa czasami monotonna. Często urzędnicy, zwłaszcza ci, którzy zajmują niższe stanowiska i nie dostają ciekawych zadań, są sfrustrowani" - mówiła pragnąca zachować anonimowość pracowniczka KE.
Stowarzyszenie Network PL powołano na przełomie 2012 i 2013 roku. Zrzesza nie tylko pracowników instytucji UE, ale też innych organizacji międzynarodowych, np. ONZ, OECD czy NATO.
Z Brukseli Julia Potocka