Raport na ten temat Państwowa Inspekcja Pracy (PIP) przedstawiła w środę sejmowej komisji kontroli państwowej.
W 2012 r. w podmiotach kontrolowanych przez PIP na "umowach śmieciowych" pracowało ponad 458 tys. osób (12,6 proc. ogółu pracujących w kontrolowanych miejscach). Dla porównania w 2011 r. odsetek ten wynosił 10,7 proc., w 2010 r. - 10,9 proc., a w 2009 r. - 9,5 proc.
Ponadto PIP zakwestionowała w 2012 r. ponad 16 proc. skontrolowanych przez siebie umów cywilnoprawnych (kontrola objęła 37,4 tys. umów), stwierdzając, że warunki zatrudnienia w rzeczywistości odpowiadają stosunkowi pracy. W porównaniu do 2011 r. liczba zakwestionowanych umów wzrosła o 36 proc., a do 2010 r. - o 56 proc.
W 2012 r. nieprawidłowości te dotyczyły 6040 osób (w 2011 r. - 4431, 2010 r. - 3868).
Zawieranie umów cywilnoprawnych zamiast umów o pracę najczęściej spotyka się w branży budowlanej, usługach ochroniarskich, w pracy osób sprzątających oraz sprzedawców.
PIP przypomina, że zatrudnieni na umowach cywilnoprawnych pozbawieni są licznych przywilejów, dostępnych dla pracowników objętych umowami o pracę. W przypadku "umowy śmieciowej" pracodawca nie ma np. obowiązku zagwarantowania minimalnego wynagrodzenia, płatnego urlopu wypoczynkowego, przestrzegania norm czasu pracy. Zatrudniony nie korzysta też z ochrony przed zwolnieniem z pracy.
Główny Inspektor Pracy Iwona Hickiewicz zaznaczyła jednak, że przedstawione dane nie są reprezentatywne, bo rocznie Inspekcja dociera ze swymi kontrolami jedynie do kilku procent pracodawców. W uzupełnieniu PIP przedstawiła dane Głównego Urzędu Statystycznego, jednak i te nie mogą być miarodajne, bowiem nie obejmują mikroprzędsiebiorstw, zatrudniających poniżej 9 osób.
Widać jednak na ich podstawie "ucieczkę od zatrudnienia na podstawie umów o pracę na rzecz umów cywilnoprawnych" - powiedziała Hickiewicz.
Statystyki GUS odnotowały bowiem niemal dwukrotny wzrost liczby osób wykonujących pracę wyłącznie na podstawie umów cywilnoprawnych - z 546,7 tys. w 2010 r. do 1012,9 tys. w roku 2011.
Hickiewicz podkreśliła, że największy problem jest dziś z ustaleniem rzeczywistego stanu statystycznego.
Podobny kłopot z uzyskaniem miarodajnych danych występuje w przypadku zaniżania w umowach o pracę rzeczywistego wynagrodzenia. Pracownik otrzymuje wprawdzie w takiej sytuacji wyższe wynagrodzenie "do ręki", jednak składki odprowadzane do ZUS i zaliczka na podatek dochodowy są niższe niż powinny.
W latach 2011-2012 inspektorzy pracy ujawnili zaledwie kilkadziesiąt takich sytuacji, a rzeczywista skala zjawiska "jest trudna do oszacowania" - stwierdza w informacji dla sejmowej komisji PIP. "Proceder ten wynika z utrzymywanego w tajemnicy porozumienia między pracodawcą a pracownikiem, wspólnie zainteresowanych ukryciem rzeczywistego wynagrodzenia" - głosi raport Inspekcji.