Platforma Obywatelska głosem posła Adama Szejnfelda przekonuje, że rząd podejmuje działania, by walczyć z bezrobociem. Szejnfeld na wtorkowej konferencji prasowej wymienił m.in. ustawę o poręczeniach i gwarancjach Skarbu Państwa, która wchodzi w życie w najbliższych dniach. Przypomniał też, że na "działania interwencyjne" związane z rynkiem pracy oraz walką z bezrobociem przeznaczono w tegorocznych budżecie ponad 4,6 mld zł.
Poinformował ponadto, że na najbliższym posiedzeniu Sejmu odbędzie się pierwsze czytanie projektu zmian w Kodeksie pracy, które - jak mówił - zmierzają w kierunku zwiększenia elastyczności stosunku pracy. Zapowiedział też, że rząd przygotowuje projekt ustawy, który zakłada umożliwienie firmom ubiegania się o dopłaty z budżetu państwa do funduszu płac.
Rozwiązania przedstawiane przez Platformę Obywatelską nie przekonują polityków opozycji i związkowców. Zarzucają oni rządowi, że nie podejmuje właściwych działań w obliczu rosnących kłopotów Polaków z pracą - według danych GUS stopa bezrobocia w styczniu wzrosła wobec grudnia 2012 r. o 0,8 pkt. i wyniosła 14,2 proc.
"Stawiamy ultimatum Rostowskiemu - albo pan minister odmrozi te 7 mld zł (z Funduszu Pracy), które zostały zamrożone i są utrzymywane na kontach przez ostatnie kilkanaście miesięcy, albo rozpoczniemy poszukiwania większości w Sejmie, by odwołać pana ministra Rostowskiego" - zapowiedział rzecznik Sojuszu Dariusz Joński na konferencji prasowej w Sejmie.
Klub SLD liczy obecnie 25 posłów; wniosek o wotum nieufności dla ministra musi być podpisany przez co najmniej 69 posłów.
"Sprawdził się czarny scenariusz - 14,2 proc. bezrobocia - w ciągu ostatnich 2 miesięcy przybyło blisko 0,5 mln bezrobotnych. Nie ma ofert pracy, a jeśli są, to są to oferty pracy za najniższą kwotę i rząd nie przedstawił od 5 lat żadnego nowego pomysłu, sposobu na walkę z bezrobociem" - argumentował polityk Sojuszu.
Joński zapowiedział również, że SLD zorganizuje w czwartek w południe debatę nt. bezrobocia. Wyjaśnił, że propozycje Sojuszu będą dotyczyły m.in. obniżenia kosztów pracodawców.
Również prezes PiS Jarosław Kaczyński mówił we wtorek o tym, że w Polsce narasta bieda, rośnie bezrobocie, przybywa osób żyjących poniżej poziomu minimum egzystencji, ograniczane są prawa pracownicze.
"Mamy narastanie emigracji i mimo wszystko w tej chwili bezrobocie sięga przeszło 2 mln osób. (...) Czy tak mają się toczyć polskie dzieje? Jesteśmy przekonani, że nie, że nie jest to właściwy model. Mamy do czynienia z kryzysem modelu, trzeba poszukiwać czegoś innego" - podkreślił podczas debaty programowej "Praca, gospodarka, przemysł".
W debacie wziął udział m.in. przewodniczący NSZZ "Solidarność" Piotr Duda. Przekonywał on, że "przemysł tradycyjny to gwarancja miejsc pracy, a gospodarka oparta na usługach to mit". "To trzeba powtarzać tak samo, jak to, że umowy zlecenia i +o dzieło+ to umowy śmieciowe" - mówił Duda.
W jego opinii, w Polsce trzeba wrócić do przemysłu, ale nowoczesnego, opartego "na polskich rozwiązaniach". "Ponadto polityka przemysłowa musi być oparta na odpowiednich standardach, dotyczących miejsc pracy, na umowach o pracę" - podkreślał Duda.
Według niego, Polskę czeka okres dużych akcji protestacyjnych. "Przygotowujemy się do strajku generalnego na Śląsku, niewykluczone, że po spotkaniach sztabu protestacyjnego 5 marca podejmiemy konkretne decyzje dotyczące objęcia referendum wszystkich zakładów w Polsce. Przygotowujemy się do dużych demonstracji" - zapowiedział szef NSZZ "S".
Jak poinformował, ma zamiar rozmawiać na ten temat z pozostałymi centralami związkowymi i nie tylko. "16 marca w sali BHP Stoczni Gdańskiej będę chciał spotkać się z różnymi stowarzyszeniami z Polski, które są pokrzywdzone przez obecną władzę. Solidarność podejmuje wielką ofensywę, żeby ten rząd jak najszybciej odszedł od władzy" - mówił przewodniczący "S".
W jego ocenie, z premierem Donaldem Tuskiem "związkowcy nie mają już o czym rozmawiać.
Kaczyński zaznaczył z kolei, że zgadza się z przewodniczącym związku w ocenie rządu Tuska. "Uważamy, że ten rząd jest tak zły, jak tylko można sobie wyobrazić i powinien odejść" - ocenił prezes PiS. Zapowiedział, że jego partia będzie popierać protesty, o których mówił Duda, "o ile będzie taka potrzeba".