Od grudnia 1974 r. do grudnia 1996 r. ubezpieczony pracował w kopalni jako elektromonter. Po zakończeniu pracy przeszedł na emeryturę, którą pobiera do dzisiaj. Dopiero w maju 2008 r. specjalna komisja powołana przez kopalnię ustaliła, ze ubezpieczony od 1974 r. do 1996 r. wykonywał pracę górniczą jako rzemieślnik w przodku. Na podstawie tych ustaleń kopalnia wystawiła mu nowe świadectwo pracy. Wynikało z niego, że pracował w kopalni jako elektromonter od stycznia 1975 r. do czerwca 1977 r. Natomiast później, do końca 1996 r. wykonywał pracę górniczą. Miało to realny wpływ na wysokość jego emerytury. Wskaźnik za każdy rok pracy pod ziemią wynosi bowiem 1,5.
Gdy kopalnia w 2008 r. wystawiła górnikowi nowe świadectwo, natychmiast udał się z nim do ZUS i złożył wniosek o ponowne ustalenie emerytury. ZUS uznał ten dokument i przyznał mu emeryturę górniczą, według wyższych wskaźników, od dnia złożenia wniosku wraz z nowym świadectwem pracy. Górnik jednak policzył, że wiele stracił przez opieszałość kopalni. Gdyby od początku miał przyznaną emeryturę według korzystniejszych zasad, pobrałby wyższe świadczenie o 47,2 tys. zł.
Wobec powyższego zażądał od kopalni odszkodowania za zaniżoną emeryturę. W sądzie przekonywał, że gdyby nie wadliwe świadectwo pracy, ZUS od początku wypłacałby mu świadczenie w wyższej wysokości. Sąd I instancji przyznał mu rację uzasadniając, że zgodnie z art. 97 kodeksu pracy na pracodawcy spoczywa obowiązek wystawienia prawidłowego świadectwa pracy.
Kopalnia złożyła apelację od niekorzystnego dla siebie wyroku. Jednak również sąd II instancji stanął po stronie pracownika. Sąd zwrócił też uwagę, że pracownik otrzymując od pracodawcy świadectwo ma prawo uważać, że zostało wydane zgodnie z prawem. Uznał więc, że pracodawca nienależycie wykonał swoje obowiązki. Z tego powodu, zdaniem sądów, kopalnia powinna ponieść względem górnika odpowiedzialność za szkodę na podstawie art. 471 kodeksu cywilnego i wypłacić mu pełne wyrównanie emerytury. Sądy przyjęły także dziesięcioletni okres przedawnienia dla tego typu roszczeń.
Kopalnia nie poddała się i złożyła skargę kasacyjną do Sądu Najwyższego. Podczas postępowania Sąd Najwyższy z powodu licznych wątpliwości zdecydował o rozpoznaniu sprawy w powiększonym, siedmioosobowym składzie sędziów SN.
Sąd Najwyższy zmienił rozstrzygnięcie sądu II instancji, na korzyść kopalni. Argumentował, że sprawy ze stosunków pracy powinny być szybko wyjaśnione, a termin przedawnienia powinien dotyczyć stosunku prawnego, z którego on wynika. Uznał, że przepisy ubezpieczeniowe nie mają tu zastosowania i obowiązuje krótki, czyli trzyletni okres przedawnienia przewidziany w kodeksie pracy. Sąd Najwyższy podkreślił, że przepisy różnicują sytuację pracowników, pracodawców i innych podmiotów dochodzących odszkodowań. Jednak uznał, że takie zróżnicowanie jest dopuszczalne (sygn. akt I PK 63/10).