Z opublikowanego w poniedziałek "Badania ankietowego rynku pracy 2013" wynika, że nieco mniej niż 1 na 5 aktywnie poszukujących pracy osób bezrobotnych otrzymuje jakąkolwiek ofertę.
Z drugiej strony istotnie wzrósł odsetek pracodawców deklarujących, że nie redukowaliby kosztów związanych z zatrudnieniem w reakcji na pogorszenie koniunktury. W tym roku mniej firm oczekuje pogorszenia swojej kondycji i koniunktury.
W porównaniu do innych krajów regionu płace nie rosną w Polsce szybko. W okresie silnego przyspieszenia wzrostu, gdy dynamika wynagrodzeń w Polsce sięgała 12 proc. rok do roku, zarówno Niemcy, jak i inne kraje regionu doświadczały jeszcze szybszego wzrostu płac - wskazuje raport Narodowego Banku Polskiego.
Porównując jednostkowy koszt pracy pomiędzy 2005 i 2010 rokiem można stwierdzić, że na tle innych państw Europy tempo wzrostu wynagrodzeń jest w Polsce względnie blisko powiązane ze zmianami w produktywności. Jednak liderzy wzrostu w Europie (Irlandia, Finlandia, a także Czechy) poprawiły w tym okresie swoją pozycję konkurencyjną względem Polski.
Opracowanie obala mit, że jedną z często podawanych przyczyn zarówno presji płacowej, jak i utraty konkurencyjności gospodarki jest uzwiązkowienie. W Europie wysokie uzwiązkowienie charakterystyczne jest dla krajów Skandynawii, systematycznie poprawiających swoją pozycję konkurencyjną. Uzwiązkowienie w Polsce należy natomiast do najniższych w Europie i na świecie.
NBP zwrócił uwagę w swojej publikacji, że cechą wyróżniającą polski rynek pracy na tle innych krajów UE jest wysoki udział elastycznych form zatrudnienia, takich jak umowy na czas określony.
W Polsce ok. 27 proc. pracujących ma taką właśnie umowę. To prawie dwukrotnie więcej niż w Niemczech i we Francji i prawie trzykrotnie więcej niż w Czechach i na Węgrzech. Na skutek takiej sytuacji w naszym kraju obserwujemy wysoki poziomie ruchu kadrowego.
Dla pracodawców pozytywnym sygnałem jest to, że wraz z wzrostem płacy minimalnej oczekiwania płacowe osób bezrobotnych wzrosły, lecz nadal nie odbiegają one znacząco od wynagrodzeń "rynkowych" i kolejny rok z rzędu są niższe niż "poprzednia płaca".
Z badania wynika, że ok. jedna czwarta osób poszukujących pracy to osoby zatrudnione. Raport pokazuje też, że obraz tzw. rejestrowanego bezrobocia w Polsce znacznie różni się bezrobocia według standardów międzynarodowych (na podstawie Badania Aktywności Ekonomicznej Ludności - BAEL).
Osoby zarejestrowane jako bezrobotne stanowią jedynie dwie trzecie osób uznawanych za bezrobotne w badaniu BAEL. Pozostała jedna trzecia osób faktycznie poszukujących pracy znajduje się poza rejestrami urzędów.
Jednocześnie według BAEL (II kw. 2013 r.) tylko 60 proc. osób zarejestrowanych jako bezrobotne to osoby faktycznie poszukujące pracy – ok. 10 proc. to osoby pracujące, a pozostałe 30 proc. - osoby faktycznie bierne zawodowo, choć deklarujące rejestrację w urzędzie pracy.
W opracowaniu podkreślono, że trudniejsza sytuacja na rynku pracy dotknęła głównie osób z niższymi kwalifikacjami i szukających zajęć bezpośrednio produkcyjnych. Liczba utworzonych miejsc pracy w 2012 r. była niższa niż w 2011, ale większy był odsetek nowych miejsc pracy wymagających kwalifikacji. Ciągle jednak na ok. 0,5 mln absolwentów wyższych uczelni przypadało ok. 190 tys. miejsc pracy z wyższymi kwalifikacjami.
Raport zwraca uwagę, że od końca lat 90-tych systematycznie rosło zatrudnienie w usługach, a malało w przemyśle. Obecnie ponad 60 proc. osób pracuje w usługach. Ma to swoje dobre i złe strony - miejsca pracy w usługach są wprawdzie mniej podatne na koniunkturę niż w przemyśle, ale pracownicy muszą się za to liczyć z większą rotacja.
Opracowanie NBP wskazuje, że bezrobotni wcale nie garną się do wyjazdów za granicę w poszukiwaniu zajęcia. Emigracja jest brana pod uwagę tylko przez jedną piątą zarejestrowanych osób bez pracy.
Analitycy NBP zwrócili uwagę, że inwestycje nie są głównym czynnikiem w tworzeniu miejsc pracy. 70 proc. inwestujących przedsiębiorstw nie planowało zmieniać zatrudnienia. Ok. jedna czwarta firm wdrażających innowacje zmniejszyło załogę. Najsilniejszą motywacją do tworzenia nowych miejsc pracy jest konieczność zwiększenia mocy wytwórczych (niekoniecznie związana z innowacjami).
NBP podał też, że około 5-10 lat po rozpoczęciu kariery zawodowej, czyli około 30. roku życia wynagrodzenia stabilizują się, nie ulegając większym zmianom aż do wieku okołoemerytalnego.
W raporcie podkreślono, że jeśli cechy strukturalne polskiego rynku pracy zostaną zachowane i w najbliższym czasie nie nastąpi gwałtowne ożywienie gospodarcze, należy oczekiwać, że skala występowania presji płacowej (szybszego wzrostu wynagrodzeń niż wydajności) w Polsce powinna pozostać na poziomie zbliżonym do obecnego.