Kierowniczka zatrudniona w międzynarodowym koncernie złożyła w 2006 r. wymówienie z powodu naruszenia przez firmę jej pracowniczych praw. Decyzję podjęła z powodu obniżenia przez pracodawcę wynagrodzenia, bez zmiany dotychczasowego zakresu obowiązków. Jej prywatna ewidencja czasu pracy pokazała, że pracodawca notorycznie przekraczał normy czasu pracy zagwarantowane w kodeksie pracy – osiem godzin dziennie i przeciętnie 40 godzin w tygodniu. Ponadto pracownica ujawniła, że w tej firmie obowiązywały godziny pracy od 8 do 17.30, przez pięć dni w tygodniu. Jakby tego było mało, pracodawca często wymagał od niej zajmowania się sprawami firmy już o godz. 5 – 6 rano. Przełożeni często kontaktowali się z nią również po godz. 23 i zlecali wykonanie pracy na następny dzień.
Po zwolnieniu się z pracy pracownica wystąpiła do sądu o wypłatę wynagrodzenia za godziny nadliczbowe.
Sądy powszechne, zarówno w I jak i w II instancji, uwzględniły żądanie. W oparciu o jej zapiski sądy zasądziły od firmy na rzecz powódki ponad 200 tys. zł. Później, już w sądzie apelacyjnym okazało się nawet, że przysługuje jej więcej pieniędzy, ale z powodu braku apelacji z jej strony nie można ich było zasądzić.
Pracodawca się nie poddał i złożył skargę kasacyjną do Sądu Najwyższego. Pełnomocnicy firmy zarzucili, że sądy jednostronnie rozstrzygnęły sprawę, przyjmując jedynie wersję pracownicy. Sąd Najwyższy uznał te argumenty za bezpodstawne i nietrafione. Jeśli bowiem ewidencja czasu pracy jest prowadzona przez firmę w sposób niewiarygodny lub nie ma jej w ogóle, sąd może ustalić stan faktyczny np. na podstawie zeznań świadków czy innych dowodów przedstawionych przez pracownika. W tej sprawie pracodawca nie był w stanie wykazać, że pracownica nie pracowała w nadgodzinach. Nie udowodnił też, kierowniczka odbierała sobie przepracowane godziny nadliczbowe w następnych dniach, mimo że ten argument pojawiał się wielokrotnie w czasie procesu.
Sąd Najwyższy uznał, że choć pracownica była zatrudniona w zadaniowym systemie czasu pracy, spółka wyznaczyła jej tyle obowiązków i zorganizowała zatrudnienie w taki sposób, że nie była ona w stanie im podołać w ramach norm zagwarantowanych w kodeksie pracy – 8 godzin dziennie i przeciętnie 40 godzin w tygodniu. Zadaniowy czas pracy, mimo swojej specyfiki, nie jest bowiem nienormowanym czasem pracy (sygn. II PK 129/10).