8 maja prezydent podpisał ustawę z dnia 13 kwietnia 2018 r. o zmianie ustawy o ubezpieczeniu społecznym rolników oraz niektórych innych ustaw. Akt czeka już tylko na publikację w Dzienniku Ustaw - większość przepisów wejdzie w życie po upływie 7 dni od dnia ogłoszenia. O nowych rozwiązaniach i nadziejach z nimi związanymi rozmawiamy z Wiktorem Szmulewiczem, Prezesem Zarządu Krajowej Rady Izb Rolniczych.

Czy ta zmiana jest odpowiedzią na potrzeby rolników?

Wiktor Szmulewicz: Pracowaliśmy nad projektem tej ustawy bardzo długo. Na wsi brakuje rąk do pracy, a zwłaszcza do prac sezonowych, do zbiorów truskawek, malin, warzyw, owoców. Dzisiaj miasto wyciągnęło tych ludzi do pracy w mieście. Pracowników polskich jest bardzo mało. Najczęściej przy zbiorach pracują obcokrajowcy. Oni w większości pracowali na umowy o dzieło, czyli umowy śmieciowe, bez żadnych ubezpieczeń. I dla rolników, i dla tych ludzi był to problem. Wiele osób nie miało żadnych umów. Teraz, kiedy pracownicy z Ukrainy mogą pracować w całej Europie, musimy zachęcić ich, żeby zostali w Polsce, nie jechali dalej. Trzeba im zabezpieczyć podstawowe rzeczy, poza płacą oczywiście, miejscem noclegowym i wyżywieniem. Dlatego tak ważne jest ubezpieczenie wypadkowe i zdrowotne. Nie chcemy, żeby powtarzały się tak tragiczne sytuacje, jak nagłośnione niedawno, kiedy w sytuacji wypadku czy choroby pracownicy byli pozostawieni sami sobie. Teraz ci ludzie będą zabezpieczeni - to jest duży plus.

Solidarność protestowała, że nowe regulacje to powrót do parobków

To ubliża tym, którzy pracę dają, i tym, którzy pracę świadczą. To szkodzi też polskiej wsi. Nazywanie pomocników parobkami jest nie na miejscu. Jeżeli ktoś dziś używa takich słów, to nie ma pojęcia, jaka jest sytuacja na wsi.

A co z brakiem gwarancji minimalnej stawki? Czy ci ludzie nie będą pracować za grosze?

Mamy rynek pracownika, i to od dłuższego czasu. Przy sezonowej pracy ludzie zarabiają o wiele więcej niż stawka godzinowa. Piotr Duda martwi się, że rolnicy nie zapłacą pomocnikom minimalnych stawek. Niepotrzebnie. Żeby zatrzymać tych ludzi w Polsce, żeby nie pojechali dalej do Europy, musimy zapłacić im takie stawki, jakich oczekują. Jeśli mają szansę na zarobienie w Szwecji czy Niemczech więcej niż u nas, to pojadą dalej bez sentymentów.

Czy nowe umowy skłonią do legalnego zatrudnienia? Skończy się praca na czarno?

Już dziś widzę ogromne zainteresowanie tymi umowami. Od dłuższego czasu dostaję po kilkadziesiąt telefonów dziennie, kiedy wreszcie będzie ta ustawa. Jeśli rolników nie wesprą pracownicy ze Wschodu, to nie będzie komu zebrać owoców, a sezon na truskawki już niebawem. Rolnicy będą z nich korzystać.

 [-OFERTA_HTML-]

W trakcie prac nad ustawą początkowo proponowano maksymalny czas umów na 90 dni, później 120, ostatecznie stanęło na 180 dniach w roku. To wystarczające?

W rolnictwie są różne prace, np. w sadownictwie pracownicy potrzebni są od wczesnej wiosny do późnej jesieni. Dlatego w trakcie prac nad ustawą ten okres się wydłużył. Ci pomocnicy nie wyjeżdżają między czasie, szukają pracy u innych rolników, np. przy zbiorach truskawek, malin. Okresy pracy w różnych miejscach będą się sumowały i łącznie nie mogą przekroczyć 180 dni w roku. A czy to okres wystarczający? Skoro ograniczają nas regulacje unijne, to musi wystarczyć.

Czy obowiązki, które rolnik musi zrealizować, nie odstraszą?

Rolnicy sobie z tym poradzą, to nie jest problem. Utrudnienia są gdzie indziej. Od stycznia zmieniły się zasady wydawania zezwoleń na pracę sezonową. To skomplikowało rolnikom życie. Kiedyś było zgłoszenie i sprawa była prosta. Teraz są kilkustronicowe formularze, tworzą się kolejki - to zajmuje dużo czasu. Druga sprawa - bardzo dużo ludzi przyjeżdża bez wiz, z paszportami biometrycznymi. Takie osoby trzeba zarejestrować w Urzędzie Pracy, przez 7 dni nie mogą podjąć pracy - siedzą, czekają i do czasu uzyskania zgody na pracę nie można ich zatrudnić. Ten okres powinien być maksymalnie krótki, do 2-3 dni.

Ale samą umowę o pomocy przy zbiorach ocenia pan pozytywnie?

Jestem wdzięczny ministrowi Jurgielowi, że wywalczył tę ustawę. Podobne rozwiązania funkcjonują w Niemczech i Francji. Tam też są pomocnicy rolników. Dobrze, że i u nas to wprowadzono i próbuje się wyciągnąć ludzi z szarej strefy. Będą płacić składki na KRUS, będzie więcej ubezpieczonych, co może zmniejszyć koszty utrzymania KRUS-u.

Rozmawiała Agnieszka Matłacz

 [-DOKUMENT_HTML-]