Ocena stanowisk ma być podstawą zapowiadanych w expose premiera Donalda Tuska zmian w systemie emerytur górniczych. Dziś górnicy przechodzą na emerytury po przepracowaniu pełnych 25 lat pod ziemią, niezależnie od charakteru wykonywanej na dole pracy. Premier zapowiadał utrzymanie takich uprawnień dla osób zatrudnionych bezpośrednio przy wydobyciu.
W piątek minister Kosiniak-Kamysz rozmawiał w Katowicach m.in. o emeryturach górniczych z liderami Solidarności: śląsko-dąbrowskiej - Dominikiem Kolorzem, i górniczej - Jarosławem Grzesikiem. Rozmowę określił jako "dobrą", nie odpowiedział jednak na pytanie, czy przekonał związkowców do konieczności zmian. Zapowiedział dalsze rozmowy na ten temat, m.in. w komisji trójstronnej, a także w ramach konsultacji.
"Myślę, że to jest potrzebna rozmowa, też w aspekcie zmian, które będą odbywać się w systemie przyznawania emerytur górniczych - w tym, co zapowiadał pan premier w swoim expose. Umówiliśmy się na kolejne spotkanie" - powiedział minister.
Jego zdaniem wypowiedź premiera, dotycząca utrzymania uprawnień emerytalnych dla zatrudnionych bezpośrednio przy wydobyciu, była precyzyjna. Obecne prace polegają natomiast na analizach, jaka część zatrudnionych pod ziemią faktycznie pracuje bezpośrednio przy wydobyciu. Według ministra, takie prace wymagają szczególnej staranności.
"Wyodrębnimy sobie tę część. Do tego tematu nie można podchodzić nie analizując bardzo precyzyjnie każdego stanowiska pracy. Więc dajmy szansę, żeby te prace eksperckie zakończyły się" - powiedział Kosiniak-Kamysz, oceniając, że zakończenie prac to "perspektywa dwóch najbliższych miesięcy".
Minister zaznaczył, że ekspertyzy nie tyle mają dać odpowiedź na pytanie, czy w ogóle dokonywać zmian w systemie emerytur górniczych, bo taka zapowiedź już padła, ale mają wskazać kierunek zmian. "Zapowiedź zmian padła i ją realizujemy. Jednym z etapów realizacji tej zapowiedzi jest przygotowanie takich ekspertyz" - wyjaśnił.
Kosiniak-Kamysz tłumaczył, że w kopalniach jest bardzo wiele stanowisk pracy pod ziemią, z których nie wszystkie są zlokalizowane przy samej ścianie wydobywczej. "Czasem jest to troszkę dalej, ale też pod ziemią - bardzo ciężka praca przy wydobyciu, tylko może nie tak 100-procentowo, bezpośrednio. Uważam, że tutaj trzeba dołożyć szczególnej staranności, żeby sobie te wszystkie elementy wyjaśnić" - powiedział szef resortu pracy.
Ocenił, że widzi po stronie związkowej wolę rozmów, także w tej sprawie. Przed tygodniem minister ocenił w radiowej Trójce, że projekt ustawy dotyczący emerytur górniczych powinien być gotowy do końca tego roku.
W sierpniu odpowiedzialny za górnictwo wicepremier, minister gospodarki Waldemar Pawlak powiedział w Katowicach, że - jego zdaniem - zapowiedzi w expose premiera Donalda Tuska nie należy interpretować jako chęci ograniczenia tych uprawnień.
Podczas expose w Sejmie 18 listopada ub. roku premier Donald Tusk powiedział: "Jeśli chodzi o uprzywilejowane warunki przechodzenia na emeryturę w górnictwie, będziemy proponowali utrzymanie tych przywilejów wyłącznie dla tych, którzy pracują bezpośrednio przy wydobyciu (...). Oni dziś dysponują specyficznymi, im precyzyjnie dedykowanymi przywilejami i te powinny być zachowane" - oświadczył szef rządu.
Przedstawiciele górniczych związków zawodowych oceniają, że podział górników dołowych – pod kątem uprawnień emerytalnych - na zatrudnionych przy wydobyciu węgla oraz tych wykonujących inne czynności pod ziemią - jest nieuzasadniony i praktycznie niewykonalny. Związkowcy nie skomentowali dotąd przebiegu piątkowego spotkania z ministrem pracy.
Obecnie prawo przejścia na emeryturę po przepracowaniu pełnych 25 lat przysługuje jedynie górnikom zatrudnionym przez cały ten czas na dole kopalń – w pełnym wymiarze czasu pracy. Oznacza to m.in., że do emerytury nie są wliczane wszelkie wolne dni, urlopy, zwolnienia chorobowe itp. By dostać górniczą emeryturę, trzeba takie dni odpracować. Dotyczy to także np. wolnych dni, przysługujących zgodnie z przepisami honorowym krwiodawcom, których jest wielu wśród górników.
mab/ mki/ gma/