Resort gospodarki szacuje, że obecnie w Polsce użytkowanych może być ok. 800 tys. samochodów służbowych. Zasadniczo pracownicy mają nimi jeździć w celach służbowych, ale zdarza się, że przy okazji załatwiają sprawy prywatne, np. podwożą dzieci do szkoły, jeżdżą na prywatne zakupy, do fryzjera, na wczasy itp.
Takie korzystanie ze służbowych aut dla celów prywatnych może być traktowane przez organy podatkowe jako przychód z tzw. nieodpłatnych świadczeń, tak samo jak abonamenty medyczne wykupione przez pracodawcę. Pracownik, zamiast ponosić koszty używania własnego samochodu, korzysta bowiem z auta, które dostał od szefa.
Dotychczas jednak fiskus nigdy wprost nie sięgnął po podatek od takiego przychodu. Powód: trudno ustalić, w jakim zakresie pracownik jeździ służbowym autem w celach prywatnych i ile dzięki temu zaoszczędza na własnych wydatkach.
Zwróciło na to uwagę Ministerstwo Gospodarki w projekcie założeń projektu ustawy o ułatwieniu warunków wykonywania działalności gospodarczej. Obecnie - jak uzasadniło MG w projekcie - "w wyniku braku precyzyjnych i prostych przepisów w tym zakresie wiele osób nie ujawnia organom podatkowym faktu użytkowania samochodu służbowego do celów prywatnych. Tym samym tworzy się szara strefa, a budżet państwa nie osiąga żadnych korzyści z tego tytułu".
Ministerstwo Gospodarki zaproponowało więc - i propozycja ta została przyjęta pod koniec marca przez Komitet Rady Ministrów - by wprowadzić podatek zryczałtowany. Ryczałt byłby liczony jako wielokrotność stawki kilometrowej.
Ministerstwo wzoruje się tu na rozwiązaniu podobnym do dzisiejszego ryczałtu za korzystanie z samochodu prywatnego dla celów służbowych - ryczałt ten coraz rzadziej jest wypłacany w firmach i to nie tylko ze względu na kryzys, ale i niekorzystne zasady opodatkowania i oskładkowania.
Nowy ryczałt nie miałby obejmować sytuacji, gdy samochód byłby oddany pracownikowi na podstawie umowy, czy to użyczenia, czy najmu - w takich sytuacjach zawarcie umowy powodowałoby ujawnienie faktu użytkowania samochodu dla celów prywatnych, co oznaczałoby ogólne zasady opodatkowania.
Dwa lata temu pojawiły się wątpliwości, czy poboru podatku nie uzasadnia fakt, że pracownik jeździ samochodem służbowym z domu do pracy i z powrotem - w końcu ma go wykorzystywać w celach służbowych, a nie na przejazdy do domu i z domu.
Ostatecznie jednak izby skarbowe przyjęły wykładnię korzystną dla pracowników. W wydawanych interpretacjach podatkowych izby zgodnie przyjmują, że "zobowiązanie pracownika do parkowania samochodu w miejscu gwarantującym bezpieczeństwo samochodu (np. na parkingu strzeżonym, w garażu, na prywatnej posesji pracownika), a tym samym stałą gotowość do użytkowania" nie powoduje powstania przychodu ze stosunku pracy, który musiałby być opodatkowany.
Według izb skarbowych, przejazdy z pracy i do pracy to nic innego, jak "realizacja celu służbowego, jakim jest dbałość o powierzone mienie, wyrażająca się poprzez garażowanie samochodu służbowego w miejscu zamieszkania (w miejscu do tego przeznaczonym)."
Katarzyna Jędrzejewska