W ubiegłym roku weszła w życie ustawa o bezpieczeństwie na zorganizowanych terenach narciarskich. Nad bezpieczeństwem na każdym stoku narciarskim, nawet najmniejszym, przy którym działa wyciąg lub kolejka, musi czuwać ratownik narciarski lub ratownik Górskiego albo Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. W całej Polsce funkcjonuje ponad 400 stacji narciarskich i małych wyciągów.
Z powodu małej ilości chętnych, w bieżącym sezonie zimowym kurs i egzamin na ratownika narciarskiego przeprowadziła do tej pory tylko Grupa Krynicka Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. Do kursu i egzaminu przystąpiło pięć osób; zdały cztery – poinformowała PAP ratownik GOPR Adam Lelito.
W ubiegłym sezonie zimowym egzamin na ratownika narciarskiego zdało ponad 100 osób.
Kandydat, oprócz różnych technik jazdy na nartach i umiejętności posługiwania się sprzętem ratowniczym, musi zdać kurs kwalifikowany pierwszej pomocy.
Naczelnik Podhalańskiej Grupy GOPR Mariusz Zaroda brak chętnych do wykonywania tego typu zawodu tłumaczy zadowoleniem gestorów wyciągów z dotychczasowej współpracy z GOPR lub TOPR; z tego powodu - uważa - niechętnie zatrudniają oni ratowników narciarskich. "Należy pamiętać, że oprócz fachowej pomocy poszkodowanemu, ratownik musi sporządzać i gromadzić rejestr wypadków" – zaznaczył Zaród.
Ratownik zwrócił także uwagę, że GOPR i TOPR posiadają profesjonalny sprzęt do ratownictwa i transportu rannych oraz całe zaplecze ratunkowe, co pozwala na sprawne i profesjonalne przeprowadzenie akcji ratowniczych.
Tatrzańskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe w ubiegłym sezonie przeszkoliło blisko 40 ratowników narciarskich. Kursy i egzaminy TOPR przeprowadzał nie tylko w Zakopanem, ale i w Suwałkach oraz w Jacni koło Zamościa. Jak powiedział PAP Adam Marasek z TOPR, jeżeli będą chętni, to kolejny kurs odbędzie się w styczniu.(PAP)