"Rozmowy zakończyły się fiaskiem. Strony pozostały przy swoich stanowiskach, a termin kolejnych rozmów nie został wyznaczony" - powiedział PAP rzecznik prasowy Komitetu Strajkowego Wojciech Pokora. Jak dodał, strajk okupacyjny bez przerywania produkcji będzie kontynuowany.
Część protestujących demonstrowała w poniedziałek także przed bramą zakładu.
Rzecznik prasowy Zakładów Azotowych w Puławach Grzegorz Kulik poinformował PAP, że zarząd spółki zażądał od okupujących zakład, aby przerwali protest i opuścili okupowane pomieszczenia w poniedziałek do godziny 13.30. Powołał się na przepisy prawa mówiące o odpowiedzialności karnej za przebywanie na terenie nieruchomości bez zgody jej właściciela.
"Nie możemy się godzić na działania, które służą tylko eskalowaniu emocji i potęgowaniu nastrojów, a nie wypracowaniu porozumienia" - powiedział Kulik.
Okupujący nie spełnili jednak tego żądania. "Dysponujemy opinią prawną, która mówi, że okupacja zakładu pracy nie jest przestępstwem tzw. naruszenia miru domowego, na które wskazują władze spółki" - powiedział Pokora.
Protest polega na tym, że na terenie Zakładów pozostają pracownicy, którzy zakończyli pracę na kolejnych zmianach. Gromadzą się oni w kilku wyznaczonych pomieszczeniach - świetlicach, salach konferencyjnych - w poszczególnych budynkach Zakładów, w których pracują. Mają karimaty i śpiwory; dostarczane jest im jedzenie.
Praca w Zakładach odbywa się na trzy zmiany, przez całą dobę i wszystkie dni tygodnia; instalacje obsługiwane są przez pięć zmieniających się brygad pracowników.
Kulik, powołując się na dane z systemu przepustkowego, powiedział, że w proteście uczestniczy 360 osób, czyli ok. 10 proc. załogi puławskich Azotów.
Według związkowców w proteście, który nazywają strajkiem okupacyjnym, rano brało udział około 530 pracowników. Po południu, jak powiedział Pokora, w okupowanych pomieszczeniach pozostawało w sumie ok. 400 osób. "Ci ludzie normalnie pracują. Są zmęczeni. Część z nich poszła do domów odpocząć" - zaznaczył.
Protest prowadzą dwa związki zawodowe (spośród sześciu działających z spółce), które od sierpnia ubiegłego roku są w sporze zbiorowym z zarządem. Domagają się 15-proc. podwyżki płac, z wyrównaniem od czerwca ubiegłego roku.
Zarząd puławskich zakładów jest gotowy zgodzić się na podwyżkę, ale chce ją połączyć z wprowadzeniem nowego taryfikatora płacowego oraz nowego regulaminu premiowania. Władze spółki przedstawiły komitetowi strajkowemu propozycje rozdysponowania podwyżki. 6 proc. otrzymaliby wszyscy pracownicy, a kolejne 4 proc. pracownicy, którzy otrzymują niższe wynagrodzenie, skalkulowane według starego taryfikatora. Pozostałe 5 proc. podwyżki przeznaczone byłoby na fundusz premiowy i miałoby być wypłacane w ramach nowego sytemu motywacyjnego. Podwyżka i nowe regulacje mogłyby być wprowadzone od nowego roku obrachunkowego, czyli od lipca br.
Protestujące związki chcą, żeby wszyscy dostali 6 proc. podwyżki, a pracownicy wynagradzani gorzej według starego taryfikatora - 9 proc. Według przewodniczącego Związku Zawodowego Pracowników Ruchu Ciągłego ZA Puławy Sławomira Wręgi propozycje zarządu zmierzają do tego, "by zbyt wysoko wynagradzać kadrę dyrektorską, natomiast zbyt nisko pracowników produkcji oraz niższej i średniej administracji".
Porozumienie w sprawie regulacji płacowych podpisały już cztery z sześciu działających w spółce organizacji związkowych. Spór zbiorowy z zarządem Zakładów prowadzą: Związek Zawodowy Pracowników Ruchu Ciągłego ZA Puławy oraz Społeczny Związek Zawodowy Pracowników ZA Puławy. Pozostałe cztery związki działające w zakładach nie przyłączyły się do sporu.
Puławskie zakłady zatrudniają ok. 3,3 tys. pracowników. Średnia płaca wynosi mniej więcej 5 tys. zł. Za rok obrotowy 2010/2011 zakłady miały 226 mln zł zysku. (PAP)
ren/ je/ bk/