Marcin Stanecki, główny inspektor pracy, w środowym wywiadzie opublikowanym w portalu Money.pl potwierdził wszystkie wcześniejsze informacje Prawo.pl, dotyczące przygotowanego przez GIP projektu nowelizacji ustawy o Państwowej Inspekcji Pracy, na mocy którego PIP będzie mogła nakazać pracodawcy przekształcenie umowy cywilnoprawnej w umowę o pracę. Teraz jednak okazuje się, że żeby móc w przyszłości skutecznie stosować nakazy, inspekcja pracy potrzebuje zmiany definicji stosunku pracy, zawartej w art. 22 kodeksu pracy. - Obecna definicja co do zasady nie jest zła, ale orzecznictwo poszło w innym kierunku. Decyduje na przykład wola stron, więc co z tego, że możemy wnioskować wbrew woli osoby zainteresowanej, skoro dla sądu istotne jest to, czego chcą strony, a nie inspektor pracy. Nowa definicja stosunku pracy musiałaby być bardziej jednoznaczna i zrozumiała dla wszystkich stron: pracodawcy, potencjalnego pracownika i dla inspektora – wskazywał Marcin Stanecki.

Czytaj również: Będzie nakaz przekształcenia umowy cywilnoprawnej w umowę o pracę>>

 

Definicja do zmiany?

Zgodnie z ww. art. 22 par. 1 kodeksu pracy przez nawiązanie stosunku pracy pracownik zobowiązuje się do wykonywania pracy określonego rodzaju na rzecz pracodawcy i pod jego kierownictwem oraz w miejscu i czasie wyznaczonym przez pracodawcę, a pracodawca - do zatrudniania pracownika za wynagrodzeniem.

- Na pewno z dotychczasowej (definicji – przyp. red.) zostałoby podporządkowanie, czyli możliwość wydawania poleceń i decydowania o miejscu i czasie pracy. To by zostało. Ale ona byłaby bardziej rozbudowana, składałaby się z sześciu czy siedmiu przesłanek, opartych na orzecznictwie. Jeżeli byłyby spełnione na przykład cztery, wtedy inspektor wydawałby decyzję – powiedział Marcin Stanecki. Dopytywany o kryteria, wskazał: - To wspomniane podporządkowanie, decydowanie przez pracodawcę o miejscu pracy, o wynagrodzeniu, o kontrahentach, wizerunku, ubraniu czy narzędziach do pracy. Pamiętajmy, że mówimy o umowach, które są zawarte w warunkach charakterystycznych dla stosunku pracy. My nie chcemy ingerować w swobodę zawierania umów wynikającą z kodeksu cywilnego.

Zdaniem dr hab. Moniki Gładoch, prof. UKSW, kierownika Katedry Prawa Pracy, radcy prawnego, ubranie jako kryterium decydujące o istnieniu stosunku pracy to jakaś straszna abstrakcja. Ubranie to są ramy działania wielu korporacji, dla których rodzaj zatrudnienia nie ma znaczenia. Zdarza się, że nawet osoby współpracujące przez chwilę muszą nosić albo ubranie robocze, albo uniform firmowy – zauważa prof. Monika Gładoch. I dodaje: - To jest patrzenie na prawo pracy sprzed 40 lat, a nawet wtedy nikt nie wymyślił takiej cechy. Pomijając już i to, to są niestety i wyroki Sądu Najwyższego, że przydział ubrania, a nawet miejsca pracy lub narzędzi pracy (laptop, samochód służbowy), jeszcze nie decyduje o podporządkowaniu. To nie jest cecha decydująca.

W opinii prof. Gładoch, GIP chce dodać cechy, które tak naprawdę istotnie wpłyną na rozumienie stosunku pracy. – To jest istotna zmiana definicji stosunku pracy, co zresztą potwierdza główny inspektor pracy mówiąc wyraźnie, że sądy zmienią swoje patrzenie na stosunek pracy. Mają zmienić wykładnię, więc ta ingerencja jest bardzo daleko idąca - wskazuje.

Na bazie nowej definicji będą się mnożyć nowe problemy, pytanie np., czy jeśli ktoś nie otrzyma narzędzi lub polecenia noszenia stroju roboczego, to jest pracownikiem w świetle prawa pracy.

 


Stracą przede wszystkim studenci, ale nie tylko

Jak twierdzi prof. Monika Gładoch, tak naprawdę jest to „wyrugowanie” przede wszystkich studentów z rynku pracy, którym nie zależy na stosunku pracy i pracują dorywczo. – Nikt nie zastanawia się, jakiego typu zawodów to dotyczy. A przecież ta zmiana „wykolei” całą służbę zdrowia. Czy ktoś zdaje sobie z tego sprawę - pyta. 

Kto, według tej propozycji GIP, stanie się pracownikiem tylko dlatego, że wykonując pracę musi być ubrany w określony strój?

- Na przykład adwokat. Od niego też oczekuje się noszenia togi w sądzie, ale on zgodnie z prawem nie może nawiązać stosunku pracy – wskazuje prof. Monika Gładoch.

Lista zawodów, w których osoby je wykonujące noszą uniformy czy ubrania robocze, jest dużo dłuższa. To np. lekarze i pielęgniarki, ratownicy medyczni, piloci i stewardessy, sprzedawcy, ochroniarze, portierzy, pracownicy hoteli, sprzątaczki, aktorzy, członkowie orkiestr i chórów, kelnerzy, kucharze, a także sprzedawcy, elektrycy, pracownicy budów, nauczyciele w-f, fizjoterapeuci. Ale to również kurierzy, radcy prawni, mechanicy samochodów i monterzy maszyn czy sportowcy.

- Szczerze mówiąc zniszczy to całą koncepcję dorabiania przez emerytów, przez studentów. Poza tym, czy wszyscy zatrudnieni naprawdę chcą mieć umowę o pracę i wchodzić w takie klasyczne podporządkowanie – zastanawia się prof. Monika Gładoch. I przypomina, że na przestrzeni 50 lat obowiązywania Kodeksu pracy parokrotnie doprecyzowano ten przepis art. 22. – Dookreślono jedynie pojęcie podporządkowania co do miejsca i czasu. I to wprowadziło ożywioną dyskusję. Powstało wiele opracowań, a większość autorów uważała, że w gruncie rzeczy było to niepotrzebne, więc teraz rozbudowywanie tej definicji to jest naprawdę bardzo daleko idąca zmiana stosunku pracy. Można powiedzieć, że na swój sposób jest to zmiana rewolucyjna – uważa.

Sprawdź w LEX: Czy można ustalić istnienie stosunku pracy sprzed 20 lat w firmie, która już nie istnieje? >

 

Sprawdź również książkę: Prawo pracy ebook >>


Po co zmiana prawa, wystarczyłyby wytyczne

- To są dodatkowe kryteria, mają pomóc inspektorom pracy przy ustalaniu istnienia stosunku pracy, ale to nie znaczy, że inspektorzy już dziś nimi się nie posługują. To co ma zostać wpisane do kodeksu pracy, już dziś jest na nieoficjalnych listach inspektorów. Sam taką kiedyś widziałem – mówi Marcin Frąckowiak, radca prawny z kancelarii Sadkowski i Wspólnicy, ekspert BCC ds. zbiorowego oraz indywidualnego prawa pracy. W jego opinii to jest dalsze wypieranie umów cywilnoprawnych na rzecz umów o pracę. Tymczasem, jak twierdzi mec. Frąckowiak, wystarczyłoby wydanie wytycznych przez głównego inspektora pracy, żeby wszyscy wiedzieli, jakie przesłanki świadczące o istnieniu stosunku pracy są aktualnie weryfikowane. – Na pewno są ważniejsze kryteria niż ubranie, jak chociażby kryterium ryzyka prowadzenia działalności. A może by tak w ogóle zastanowić się dlaczego na rynku pracy odchodzi się od stosunku pracy – zauważa mec. Marcin Frąckowiak.

Czytaj też w LEX: O uprawnieniach inspektorów Państwowej Inspekcji Pracy w zakresie ustalania istnienia stosunku pracy - uwagi de lege lata i de lege ferenda >

Robert Lisicki, radca prawny, dyrektor Departamentu Pracy Konfederacji Lewiatan, wskazuje natomiast, że domniemanie istnienia stosunku pracy i  ewentualne nowe uprawnienia organów kontrolnych to kwestia do dyskusji w kontekście projektu dyrektywy o pracy platformowej. Przyszła dyrektywa może mieć skutki dla całego rynku pracy. – Rozmowy w tej sprawie, jak ustaliliśmy w Radzie Dialogu Społecznego, w pierwszej kolejności powinny się toczyć między partnerami społecznymi. Dopiero wtedy, gdy unijna dyrektywa zostanie przyjęta, a to ma się stać we wrześniu-październiku br., zobowiąże ona  państwa członkowskie do wprowadzenia skutecznych procedur w celu weryfikowania i zapewniania prawidłowego określania statusu zatrudnienia osób wykonujących pracę za pośrednictwem platformy, po to by ustalać, czy istnieje stosunek pracy zdefiniowany przez prawo, układy zbiorowe lub praktykę obowiązujące w państwach członkowskich, z uwzględnieniem orzecznictwa Trybunału Sprawiedliwości, w tym poprzez stosowanie domniemania stosunku pracy– wskazuje Robert Lisicki. Co istotne, jak podkreśla, dyrektywa pozostawia państwom członkowskim swobodę doboru środków, instrumentów służących realizacji jej celów. 

Czytaj też w LEX: Ochrona sygnalistów - nowe obowiązki pracodawców >