W przyszłym tygodniu PE będzie głosował nad przyjęciem dyrektywy o pracownikach delegowanych. Dokument ma wzmocnić obowiązujące obecnie unijne przepisy z 1996 r. dotyczące pracowników delegowanych, czyli tych, którzy w ramach swojej umowy o pracę wyjeżdżają czasowo za granicę, aby tam pracować nadal dla swojego pracodawcy.
Ekonomista oraz były wicepremier i minister gospodarki, pracy i polityki społecznej prof. Jerzy Hausner zwrócił uwagę, że delegowanie pracowników to ważny element podnoszenia konkurencyjności polskiej gospodarki oraz zapobieganie problemowi masowej emigracji. Zaznaczył również, że dyrektywa jest ważna, ponieważ w wielu europejskich krajach powraca debata migracyjna, narastają napięcia na tle obecności pracowników z zagranicy.
„Jeśli nie będzie kompromisu w zakresie delegowania pracowników, to te kraje, które się od tego powstrzymają, będą miały problem emigracji zarobkowej. My nie chcemy skłaniania polskich pracowników do emigracji zarobkowej, choć oczywiście ważne jest prawo do wyboru miejsca pracy - po to jest UE" - powiedział profesor.
Zdaniem Stefana Schwarza ze stowarzyszenia Inicjatywa Mobilności Pracy nieprzestrzeganie praw pracowników delegowanych przez polskich pracodawców jest krzywdzącym stereotypem, a prawdziwym problemem jest praca na czarno. „To nielegalni pracownicy i werbownicy psują wizerunek polskich firm delegujących. Żadne rzetelne przedsiębiorstwo nie oddeleguje do Francji pracownika, łamiąc tamtejsze przepisy o płacy minimalnej czy obowiązek notyfikacji w lokalnej inspekcji pracy" - powiedział Schwarz.
Jak zauważyła posłanka do PE Małgorzata Handzlik, w UE jest 1,7 mln nieobsadzonych miejsc pracy. "Delegowanie zwiększa mobilność pracowników na rynku wewnętrznym. Dzięki niemu spada liczba nieobsadzonych miejsc pracy, a w konsekwencji zmniejsza się bezrobocie i zwiększa wzrost gospodarczy" - powiedziała.
Państwa członkowskie UE zaakceptowały na początku marca porozumienie w sprawie dyrektywy o pracownikach delegowanych. Zapisano w niej m.in. środki kontroli legalności zatrudnienia i zasadę odpowiedzialności wykonawcy za podwykonawcę.
Tzw. dyrektywa wdrożeniowa przewiduje, że pracowników delegowanych powinny obowiązywać przepisy kraju, w którym pracują, dotyczące m.in. godzin pracy, minimalnego wynagrodzenia, minimalnej liczby płatnych dni wolnych czy norm BHP. Jednak w praktyce, z powodu braku odpowiednich kontroli, przepisy te nie zawsze są stosowane. Powoduje to z jednej strony nieodpowiednie traktowanie pracowników delegowanych, a z drugiej pracownicy ci są postrzegani w danym kraju jako nieuczciwa konkurencja.
Dyrektywa ma wejść w życie za dwa lata, a po kolejnych trzech latach KE będzie zobowiązana przedstawić raport z jej zastosowania i zaproponować ewentualne zmiany.
Delegowanie pracowników jest drugim, obok emigracji, sposobem migracji zarobkowej. W przypadku emigracji pracodawcą jest podmiot zagraniczny, a konsumpcja dochodu zasila gospodarkę kraju przyjmującego. Delegowanie pracowników polega na zatrudnieniu przez polskiego przedsiębiorcę, który świadczy usługi za granicą. Podatki z tej działalności jak i podatek dochodowy pracownika, a także składki na ubezpieczenie społeczne zostają w Polsce.
Szacuje się, że w UE pracuje ok. 1 mln pracowników delegowanych, z czego najwięcej, bo co najmniej 340 tys., delegowanych jest przez polskie przedsiębiorstwa. Na drugim miejscu jest Francja (220 tys.), a na trzecim Niemcy (200 tys.), ale w tych krajach, w przeciwieństwie do Polski, liczba delegowanych i liczba przyjmowanych pracowników bilansują się.
Europejski Kongres Mobilności Pracy odbywał się w poniedziałek i wtorek. Uczestniczyło w nim ponad 240 pracodawców, polityków, pracowników administracyjnych i naukowych, w tym przedstawicieli instytucji UE. Przedsięwzięcie zorganizowali Uniwersytet Ekonomiczny w Krakowie i Stowarzyszenie Inicjatywa Mobilności Pracy.
Polska Agencja Prasowa była patronem medialnym wydarzenia.