PAP: Skończyły się konsultacje społeczne projektu ustawy wydłużającej urlopy macierzyńskie. Czy w ich wyniku będą wprowadzone jakieś znaczące zmiany?
Władysław Kosiniak-Kamysz: Wydłużyliśmy konsultacje do końca roku, ale na opinie czekaliśmy jeszcze do ubiegłego tygodnia. Teraz je podsumowujemy, pewnie zajmie to tydzień do 10 dni, bo wpłynęło sporo uwag, a do wszystkich musimy się odnieść.
Już mogę powiedzieć, że na pewno ujednolicimy terminy zgłaszania pracodawcy chęci skorzystania z urlopu. We wszystkich przypadkach będzie to 14 dni po to, żeby przełożony wiedział o planowanym urlopie pracownika przynajmniej dwa tygodnie wcześniej.
PAP: W uwagach często pojawiała się opinia, że mężczyźni nie będą korzystać z urlopów, a ich wydłużenie zamiast zachęcić do dzielenia się obowiązkami, spowoduje, że kobiety będą miały dłuższą przerwę w pracy w związku z urodzeniem dziecka. Czy MPiPS ma pomysł, w jaki sposób zachęcać ojców do brania urlopów? Może potrzebne są jakieś dodatkowe mechanizmy?
W.K.K.: Statystyki pokazują, że ojcowie coraz chętniej zajmują się dziećmi. Podawana do tej pory liczba 20 tys. mężczyzn korzystających z urlopów ojcowskich dotyczy jedynie tych, którym świadczenia wypłaca ZUS. Nie uwzględnia ojców zatrudnionych w większych firmach, którym płaci pracodawca. W sumie z urlopu ojcowskiego skorzystało tylko w 2010 r. nawet ponad 130 tys. mężczyzn. To bardzo dobry wynik.
Według mnie rodzice najlepiej wiedzą, jak chcą dzielić się opieką nad dzieckiem. Dlatego nie chcemy wprowadzać żadnego przymusu. Zostawiamy za to dużą elastyczność i dowolność wykorzystania urlopu po 14. tygodniu życia dziecka.
Co ważne, rodzice będą mogli się zmieniać. Na przykład: pierwsze pół roku z dzieckiem zostaje mama, potem 8 tygodni tata i znowu mama wraca na resztę urlopu. Albo odwrotnie. Każdy rodzina wybierze najlepsze dla siebie rozwiązanie. Tutaj zdania nie zmienimy, nie zmierzamy usztywniać tej bardzo elastycznej konstrukcji, choć i takie głosy się pojawiały.
PAP: W tej chwili ojciec może skorzystać z urlopu macierzyńskiego, ale pod warunkiem, że matka ma do niego prawo. Prawo ojca warunkowane jest więc prawem matki, podczas gdy matka ma prawo do urlopu niezależnie od uprawnień ojca. Jest tu pewna nierówność. Czy zostanie to zmienione?
W.K.K.: Czeka nas dyskusja na ten temat na Radzie Ministrów. Na razie w projekcie zostaje tak jak było. Rzeczywiście prawo ojca do urlopu warunkowane jest prawem matki. To wynika z biologii. Pierwsze 14 tygodni rezerwujemy dla kobiet ze względów biologicznych i zdrowotnych.
PAP: Wśród uwag zgłoszonych w ramach konsultacji często pojawia się opinia, że z nowego uprawnienia skorzysta niewiele kobiet. Padają pytania, co z matkami, które nie są zatrudnione na umowę o pracę i nie mają prawa do urlopu macierzyńskiego?
W.K.K.: Utrwaliło się w świadomości społecznej, że tylko umowa o pracę daje prawo do zasiłku macierzyńskiego, a to nieprawda. Uprawnia do niego opłacanie składki na ubezpieczenie chorobowe. To 2,45 proc. pensji, czyli wcale nie tak dużo. Składkę odprowadza się automatycznie w przypadku umowy o pracę, ale można ją też opłacać dobrowolnie, np. w przypadku prowadzenia działalności gospodarczej, umowy zlecenia czy o dzieło. Warto to robić nie tylko dla urlopu macierzyńskiego, ale także, żeby zabezpieczyć się na wypadek choroby.
PAP: A co z tzw. matkami pierwszego kwartału? Kobiety, które zakończą urlopy przed 1 września są rozżalone, że nie obejmą ich nowe regulacje. Ich zdaniem nowe przepisy powinny wchodzić od nowego roku i obejmować cały rocznik.
W.K.K.: Zawsze musi być określony punkt startowy dla nowych przepisów. Powiem szczerze: już przygotowując ustawę poszliśmy bardzo daleko. Nie ustaliliśmy granicy wyłącznie dla rodziców dzieci urodzonych po 1 września, ale rozszerzyliśmy przepisy maksymalnie, tak aby wszyscy którzy tego dnia będą mieli prawo do urlopu, mogli skorzystać z niego w wersji wydłużonej.
Rozumiem rozgoryczenie części rodziców, ale prawdopodobnie nie będziemy mogli tej granicy przesunąć jeszcze bardziej. Koszty wydłużenia urlopów dla budżetu są bardzo wysokie – rocznie może to być nawet 2 mld zł. Mimo to decydujemy się na taki krok, bo jesteśmy przekonani, że to bardzo potrzebne rozwiązanie.
PAP: Kiedy projekt trafi do Sejmu?
W.K.K.: Mamy nadzieję, że wiosną.
Rozmawiała Agata Kwiatkowska