W środę "Rzeczpospolita" napisała, że rząd przymierza się do wycofania z zapowiadanej w expose premiera Donalda Tuska reformy systemu emerytur górniczych. Według gazety rząd ma oficjalnie nadal pracować nad projektem, ale jego wprowadzenie byłoby ryzykowne politycznie.
Wcześniej Kosiniak-Kamysz zapowiadał, że projekt zmian ma być gotowy do końca 2012 roku, tak się jednak nie stało. Minister tłumaczy zwłokę m.in. zmianą na stanowisku wicepremiera, ministra gospodarki. W grudniu Waldemara Pawlaka zastąpił Janusz Piechociński.
"Prace trwają. Tak jam mówiliśmy - jest nowy minister gospodarki, nowy wicepremier; trwa dyskusja między resortami na ten temat, też dyskusja z pracownikami" - powiedział w środę w Katowicach minister pracy.
Zapowiedział, że gdy projekt będzie gotowy, zostanie w trybie formalnym przesłany do konsultacji społecznych, które zgodnie z przepisami trwają co najmniej 30 dni. "Wtedy będzie czas na dyskusje" - wskazał Kosiniak-Kamysz.
Nie sprecyzował, kiedy projekt może trafić do formalnych konsultacji. "Nie chcę się określać, ponieważ zmieniły się też warunki w Radzie Ministrów (...); chcemy sobie wszystko dogadać i porozumieć się w tej kwestii" - powiedział.
W środę po południu, wraz z wicepremier Piechocińskim, Kosiniak-Kamysz ma spotkać się w Katowicach z Międzyzwiązkowym Komitetem Protestacyjno Strajkowym, przygotowującym na przełom lutego i marca ostrzegawczy strajk generalny na Śląsku. Na spotkanie zaproszono też niektórych liderów górniczych związków, jednak resort pracy nie zamierza na razie przedstawiać im założeń projektu zmian w emeryturach górniczych.
"Nie taki jest cel dzisiejszego spotkania (...). Temat emerytur pewnie pojawi się w rozmowie, bo on często pada w dyskusjach na Śląsku; pewnie dzisiaj znów będzie" - ocenił minister.
W grudniu wicepremier Piechociński mówił w Mysłowicach, że projekt zmian w górniczym systemie emerytalnym powinien być wypracowany i zaakceptowany na Śląsku, w duchu dialogu.
Obecnie górnicy dołowi przechodzą na emerytury po przepracowaniu pełnych 25 lat pod ziemią. Premier Donald Tusk w expose w listopadzie 2011 r. zapowiedział utrzymanie tych uprawnień dla osób pracujących bezpośrednio przy wydobyciu. Zmianom sprzeciwiają się związkowcy, podkreślając, że górnicy zatrudnieni na dole przy drążeniu chodników, transporcie czy utrzymaniu infrastruktury także są niezbędni dla prowadzenia wydobycia.
Odpowiadając w styczniu na pytanie resortu gospodarki dotyczące listy stanowisk górniczych, uprawniających do emerytury po 25 latach pracy, związkowcy zgodnie wskazali, że taka lista znajduje się już w obecnych regulacjach. Wskazali przy tym na potrzebę jej rozszerzenia, m.in. na społecznych inspektorów pracy czy niektórych związkowców. Wspólne stanowisko w tej sprawie wypracowało 12 górniczych central związkowych.
W środowisku górniczym spekuluje się, że przygotowywane przez rząd zmiany mogą dotyczyć np. uprawnień emerytalnych osób zajmujących się odwadnianiem kopalń (oni również pracują pod ziemią, ale nie przy wydobyciu; często odwadniają dawno zamknięte wyrobiska) oraz części dozoru górniczego, który - choć zatrudniony pod ziemią - nie wykonuje bezpośrednio prac wydobywczych.