"Bon na zasiedlenie to forma pomocy bezrobotnym wprowadzona do ustawy o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy w maju tego roku. Ma on zachęcać młodych, by częściej decydowali się na przeprowadzkę za pracą do innych regionów kraju. Mogą na to dostać 8 tys. zł.
O pieniądze może się starać bezrobotny, który chce pracować w miejscowości oddalonej od swojego miejsca zamieszkania o ponad 80 km lub takiej, do której dojazd zająłby więcej niż trzy godziny dziennie. Aby je otrzymać, wystarczy, że pokaże w pośredniaku umowę o pracę.
Ten, kto dostał pieniądze, musi pracować lub prowadzić działalność gospodarczą przez co najmniej sześć miesięcy. (...)
Na czym polega kłopot z bonami?
– Przychodzą ludzie i pytają, czy dostaną bon, bo zamierzają wyjechać do pracy do Londynu. Ja nie wiem, czy mogę im go przyznać, bo w ustawie nie ma ani słowa, że praca musi być na terenie Polski. Na logikę wydaje się, że tak – mówi Jerzy Bartnicki, dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy w Kwidzynie.
Podobne dylematy mają pracownicy PUP w Słubicach. – Nasi mieszkańcy często dojeżdżają do pracy do Berlina. Co, jeśli ktoś powie, że chce się tam przeprowadzić, a nadal będzie jeździł?
Jak urzędnicy zamierzają się przed tych bronić?
– Będziemy szczegółowo badać sprawy osób starających się o taki bon. W razie wątpliwości odmówimy. W ustawie zapisano, że starosta może dofinansowanie przyznać, ale nie musi – wyjaśnia.
Wiceminister Męcina zauważa jednak, że choć ustawa nie wskazuje wprost na Polskę, to odwołanie się do przepisów o minimalnym wynagrodzeniu mówi, o który kraj chodzi. – Inaczej nie można było tego zapisać ze względu na unijne przepisy – tłumaczy".
Źródło: Rzeczpospolita