"Kiedy dojdziemy do władzy, a jestem przekonany, że dojdziemy do władzy, to jedną z pierwszych decyzji - nie pierwszych miesięcy, tylko pierwszych tygodni - będzie zmiana tego, co teraz uczyniono" - powiedział Kaczyński w czwartek na wiecu "Solidarności" przed Sejmem.
Trwa tam protest NSZZ "S" przeciw podniesieniu wieku emerytalnego. Związkowcy zamierzają pozostać w tym miejscu do piątku, gdy w Sejmie ma być głosowany wniosek w tej sprawie.
W ocenie Kaczyńskiego "mamy do czynienia z wielkim oszustwem". "Próbuje się mówić o jakimś kompromisie. Tak naprawdę mamy do czynienia z marnym partyjnym przetargiem, którego istota i wynik jest następujący: mają być niższe emerytury, mają być obniżone emerytury, czyli krótko mówiąc za błędy tych, którzy rządzą i w imię interesów, bardzo konkretnych interesów - przy czym nie są to interesy społeczne ani państwowe - ludzie, którzy przepracowali dziesiątki lat, mają dostawać marną zapomogę" - powiedział związkowcom Kaczyński. W jego ocenie będzie to zapomoga "poniżej już nie społecznego, a wręcz biologicznego minimum".
"To jest próba - w istocie - wymuszenia pracy do 67. roku życia. Taki jest sens tego, co się stało" - ocenił Kaczyński.
"Każdy z nas musi to dobrze zrozumieć, bo będziemy mieli dzisiaj na pewno do czynienia z kampanią oszustw. Oszustw, które będą sprowadzały się do jednego - że coś wywalczono, że PSL coś wywalczyło, że coś się zmieniło" - mówił przed Sejmem prezes PiS. "Tak naprawdę nie zmieniło się nic" - dodał.
"To, co będzie robił pan Pawlak, to jego sprawa, on zdaje się o rolnictwie to już dawno zapomniał, raczej giełdy towarowe, ale to jego rzecz, ja nie wchodzę w to, co robi pan Pawlak" - mówił Kaczyński. "Ja wiem, że stawiał się, a później - jak to się mówi - dał tyły" - ocenił.
W jego opinii za zmianami proponowanymi przez koalicję "nie kryją się żadne społeczne interesy, za tym nie kryją się interesy gospodarki narodowej, za tym nie kryją się te wszystkie śmiechu warte obliczenia, co będzie za 28 lat. Nikt nie wie, co będzie za 28 lat" - mówił szef PiS.
"Za 28 lat albo Polska będzie zamożnym krajem, ten nasz wspólny bochen będzie duży, i wtedy będziemy mogli te sprawy załatwiać naprawdę dobrze, tak jak się to dzisiaj dzieje w wielu krajach Europy. Ale na to w Polsce są potrzebne ogromne zmiany, a pierwsza z nich to zmiana rządu na dobry, przyzwoity polski rząd, który broni polskich interesów" - podkreślił Kaczyński.
W jego ocenie albo tak się stanie, albo "będziemy w dalszym ciągu peryferiami i to peryferiami wykorzystywanymi - takimi, które mają stanowić zasób dla tych, którzy dzisiaj chcą podtrzymywać obecny system w zachodniej Europie". "Oczywiście to ich prawo, ale nie naszym kosztem" - dodał.
"My mówimy jasno: 60 i 65 lat, prawo wyboru między OFE a ZUS i oskładkowanie tych dochodów, które przekraczają 2,5 (razy) przeciętnych wynagrodzeń, od których teraz się nie płaci składek. Przede wszystkim - i to jest zadanie najtrudniejsze, ale trzeba o nim mówić, choć nie mogę obiecać, że to się zrobi z dnia na dzień - powrót do zasady solidarności społecznej, przy konstruowaniu systemu emerytalnego" - zapowiedział.
"Ta zasada została odrzucona i to jest źródło zła" - ocenił.
Kobiety uczestniczące w proteście "S" przekazały Kaczyńskiemu maskotkę - kaczkę dla Donalda Tuska. "W imieniu największej grupy zawodowej kobiet, to jest pracownic hipermarketów i polskiego handlu, z którą pan Donald Tusk nie raczył się skonsultować, a chyba powinien, bo jest to największa grupa zawodowa, chcemy, aby pan przekazał jemu tę kaczkę, żeby tak, jak ta kaczka odfrunął i nigdy, nigdy tu nie wracał" - mówiła jedna z kobiet przekazujących prezent dla Tuska.
"Ta kaczka Tusk powinna odlecieć, ale ten kaczor nie" - mówił wskazując na siebie Kaczyński.
"Chcemy premiera, a nie frajera" - skandowali związkowcy. (PAP)
ago/ mki/ gma/