W południe na centralnym placu Aten, Syntagma (Konstytucji), mają się zebrać sympatycy głównej centrali związkowej sektora prywatnego GSEE (700 tys. członków) i sektora publicznego ADEDY (zrzeszającego 350 tys. ludzi). Na placu tym od wybuchu kryzysu dwa lata temu odbywały się wielkie antyrządowe demonstracje.
Metro w Atenach zaczęło kursować we wtorek rano dopiero od godziny 10, a autobusy - od godz. 9. W związku z udziałem w strajku marynarzy przez 24 godziny w portach pozostaną statki. Przez cały dzień nie będą także kursować pociągi podmiejskie i dalekobieżne.
Żadnych utrudnień nie przewiduje się natomiast w transporcie lotniczym, ponieważ do strajku nie przyłączyli się kontrolerzy lotów.
Związki zawodowe protestują m.in. przeciwko planom obniżenia pensji minimalnej, a także redukcji przywilejów emerytalnych, wymaganych w zamian za przyznaną Grecji w październiku międzynarodową pomoc wartości 130 miliardów euro.
Rząd Grecji poinformował w poniedziałek po południu, że zaakceptował żądania kredytodawców i do końca 2012 roku zlikwiduje 15 tys. miejsc pracy w sektorze publicznym. Ustalenia te zapadły po rozmowach z przedstawicielami "trojki", czyli KE, EBC i MFW.
Grecja jest pod presją czasu: Ateny muszą szybko zawrzeć porozumienie z pożyczkodawcami, gdyż 20 marca zapada termin wykupu greckich obligacji wartych 14,5 mld euro. Do tego czasu premier Lukas Papademos musi uzyskać zielone światło w sprawie posunięć oszczędnościowych od przywódców trzech partii wchodzących w skład koalicji.
Wtorkowa grecka prasa obszernie komentowała ustalenia z poniedziałku, pisząc m.in. o próbach "uduszenia" kraju przez prezydenta Francji i kanclerz Niemiec, Nicolasa Sarkozy'ego i Angelę Merkel. (PAP)
ksaj/ ap/
10739658 arch.