Reforma przygotowana przez rządzących socjalistów daje podstawy do wydłużenia tygodnia pracy; ponieważ jednak wywołała już wiele protestów i jest krytykowana przez lewe skrzydło partii rządzącej, jej proponowana obecnie wersja została już złagodzona.
Protesty powtarzają się od początku marca. Studenci i związkowcy protestowali już wspólnie 17 marca, kiedy to, według organizatorów, w demonstracjach uczestniczyło około 150 tys. osób, a w ocenie policji - o połowę mniej.
Centrale związkowe rozpoczęły przygotowania do czwartkowych demonstracji tydzień wcześniej i należy oczekiwać, że protesty będą kontynuowane - pisze AFP.
Na rząd wywierana jest teraz presja z dwóch stron, ponieważ złagodzona wersja reformy prawa pracy została skrytykowana przez francuskich pracodawców, którzy uznali ją za "nie do przyjęcia w obecnej formie".
Siedem organizacji zrzeszających pracodawców wystosowało we wtorek apel do premiera Manuela Vallsa, wzywając rząd do przywrócenia takiego kształtu ustawy, który pozwoliłby "realizować jej podstawowy cel, czyli tworzenie miejsc pracy".
Zmiany w ustawodawstwie, które chce przeforsować rząd, otwierają drogę do przedłużenia tygodnia pracy z obecnych 35 do 48 godzin, a dnia pracy w różnych przypadkach do 12 godzin. Rząd uzasadnia potrzebę liberalizacji kodeksu pracy koniecznością przystosowania francuskich przedsiębiorstw do międzynarodowej konkurencji.
Projekt zmian w ustawodawstwie przewiduje też uelastycznienie rynku pracy, w tym pewne ułatwienia dla pracodawców dotyczące zwolnień i związanych z nimi odszkodowań. Ma to ułatwić walkę z bezrobociem, które utrzymuje się na rekordowym poziomie i przekracza 10 proc. Jednak według ostatnich sondaży 58 proc. Francuzów odrzuca forsowane przez rząd zmiany.
Centrale związkowe, jak i organizacje studentów oraz licealistów domagają się całkowitego odrzucenia reformy prawa pracy, a lewe skrzydło socjalistów obiecuje "ostrą walkę parlamentarną" z rządowym projektem - podaje AFP. (PAP)