W sytuacji kryzysu gospodarczego we Francji powrócił znów spór o ustawowy czas pracy, wynoszący nadal 35 godzin. Kwestia budzi wielkie kontrowersje: krytycy przepisu widzą w nim hamulec dla konkurencyjności rodzimej gospodarki i domagają się, by Francuzi musieli pracować więcej.
Pytany w wywiadzie dla dziennika "Le Parisien", co sądzi o powrocie do dawnych 39 godzin pracy w tygodniu, socjalistyczny premier Ayrault odparł we wtorek: "Dlaczego nie?", dodając: "To nie jest temat tabu. Nie jestem dogmatykiem". Słowa te wzbudziły konsternację w obozie lewicy, która broniła się do tej pory z ferworem przed możliwością wydłużenia czasu pracy.
Jeszcze tego samego dnia Ayrault wycofał się ze swojej wypowiedzi, mówiąc, że lewica nie zamierza nic zmieniać w tej dziedzinie. Informację o możliwości wprowadzenia dłuższego ustawowego czasu pracy zdementowali też minister pracy Michel Sapin oraz minister finansów Pierre Moscovici. "Nigdy nie było mowy o ponownym dyskutowaniu o 35 godzinach. Są one wielkim osiągnięciem lewicy" - podkreślił w środę Moscovici.
Wypowiedź szefa rządu i szybkie jej dementowanie przez członków gabinetu wywołały kpiny ze strony dużej części prasy oraz prawicowej opozycji. Były przewodniczący Zgromadzenia Narodowego z Unii na Rzecz Ruchu Ludowego, Bernard Accoyer, skomentował, że gafa to wynik dojścia do głosu podświadomości premiera. "On (Ayrault) bardzo dobrze wie, że 35 godzin to problem dla Francji" - skwitował Accoyer.
Wprowadzenie 35-godzinnego tygodnia pracy serią przepisów w latach 1997-2002 było jedną ze sztandarowych inicjatyw socjalistycznego rządu Lionela Jospina.
Lewica podkreśla, że dzięki tej decyzji zwiększono zatrudnienie, podczas gdy prawica widzi w niej barierę dla rozwoju gospodarki kraju i obciążenie dla przedsiębiorców.
Poprzedni centroprawicowy prezydent Francji Nicolas Sarkozy nie zniósł tego przepisu, ale udało mu się mocno uelastycznić obowiązujące prawo pracy. Umożliwiło to przedsiębiorcom zatrudnianie pracowników ponad ustawowe 35 godzin przy płaceniu wyższych stawek za nadgodziny.
W praktyce wielu Francuzów pracuje dłużej niż przewiduje ustawa, korzystając z premii za dodatkową pracę. Przepis o 35 godzinach jest natomiast ściśle realizowany w sektorze budżetowym, a także w wielkich koncernach.
(PAP)