Na ostatniej, lipcowej sesji Komisji do Spraw Ochrony Żywych Zasobów Morskich (CCAMLR), międzynarodowej organizacji administrującej wodami wokół Antarktydy, nie przeszła amerykańsko-nowozelandzka propozycja utworzenia specjalnych stref ochronnych w regionie Antarktyki.

Sprzeciwiły się jej Rosja i Ukraina, zgłaszające formalne obiekcje, a czerpiące zyski z rybołówstwa państwa takie jak Chiny, Japonia i Norwegia zażądały ograniczenia powierzchni rezerwatów i zapisu pozwalającego na eksplorację tego regionu w przyszłości. Warunek ten pozbawia sensu sam pomysł ochrony tych obszarów - zaznacza "NYT" w komentarzu redakcyjnym.

Opór wobec wniosku USA i Nowej Zelandii sprawił, że zwolennicy rezerwatu "zrobili dokładnie to, czego nie powinni" - ocenia "NYT". "Zamiast ze wznowioną determinacją udać się na kolejną sesję CCAMLR w australijskim Hobart, (USA i Nowa Zelandia) ogłosiły w ubiegłym tygodniu, że zgodzą się na zmniejszenie powierzchni objętej rezerwatem o 40 proc., wierząc, że coś jest lepsze niż nic" - pisze gazeta

Nowojorski dziennik mocno krytykuje takie rozwiązanie, które jego zdaniem "nagradza kraje sprzeciwiające się utworzeniu rezerwatu" i służy raczej "podtrzymaniu przy życiu samego procesu (negocjacji) niż ekosystemu" antarktycznego.

Za tą decyzją "kryje się zaślepienie na prawdziwy koszt rybołówstwa prowadzonego w Antarktyce na tę samą skalę, co w pozostałej części światowych oceanów" oraz ignorancja co do znaczenia tego ekosystemu - ocenia "NYT".

Stany Zjednoczone i Nowa Zelandia pierwotnie zaproponowały utworzenie dwóch rezerwatów morskich, które obejmowałyby ok. 777 tys. km kw. oceanu na Morzu Rossa oraz ok. 1,9 mln km kw. u wschodniego wybrzeża Antarktydy. Byłby to obszar o powierzchni porównywalnej z powierzchnią wszystkich pozostałych rezerwatów morskich na świecie.

Antarktyda to jedyny kontynent na Ziemi całkowicie chroniony przed wszelkiego rodzaju działalnością komercyjną, m.in. przed przemysłem wydobywczym. Ochrona prawna obejmuje sam lądolód, ale już nie otaczające go wody.