Jak podkreślono w uzasadnieniu do przekazanego do konsultacji projektu, rozwój wykorzystania OZE w Polsce jest postrzegany głównie jako działanie zmniejszające obciążenie środowiska oraz zwiększające bezpieczeństwo energetyczne kraju. Ma to szczególne znaczenie w sytuacji, gdy polska elektroenergetyka oparta jest w około 90 proc. na węglu, w związku z czym zdywersyfikowanie źródeł wytwarzania energii elektrycznej jest niezwykle istotne – zaznaczono.
Funkcjonujący dziś w Polsce system wsparcia opiera się na dotowaniu produkcji - za wyprodukowaną energię w OZE firmy otrzymują tzw. zielone certyfikaty, które można sprzedać na giełdzie. Uzyskana kwota jest właśnie wsparciem.
Projekt odchodzi od dotowania bieżącej produkcji certyfikatami, których cena giełdowa jest zmienna, na rzecz dostarczenia inwestorowi gwarancji, że przez 15 lat sprzeda wyprodukowaną energię po stałej, ustalonej cenie. Podstawowym mechanizmem będzie ograniczona od góry aukcja na wyprodukowanie określonej ilości energii elektrycznej lub biogazu w określonym czasie, a głównym kryterium - cena produkcji. Zwycięzca będzie zobowiązany do sprzedaży energii przez 15 lat po ustalonej cenie. Właśnie to ma inwestorowi dawać gwarancję sfinansowania inwestycji.
W przypadku nowych źródeł aukcje będą prowadzone osobno dla instalacji dużych - o mocy powyżej 1 MW i małych - o mocy od 40 kW do 1 MW. Aukcję wygra ten wytwórca, który zaproponuje najniższą cenę; automatycznie odrzucane będą oferty powyżej pewnej ceny referencyjnej, czyli maksymalnego akceptowalnego poziomu kosztów wytwarzania. Ceny te raz w roku będzie wyliczał Urząd Regulacji Energetyki; dla nowych instalacji ceny referencyjne będą wyliczane oddzielnie dla każdej technologii.
Współspalanie biomasy w dużych blokach energetycznych wielkich koncernów, uznawane dziś za OZE, korzysta w pełni z systemu wsparcia i dostarcza ok. połowy polskiej "zielonej" energii. Rozwiązanie to było jednak wielokrotnie krytykowane m.in. przez ekologów czy małych producentów energii.
MG zamierza więc ograniczyć o połowę wsparcie dla działających instalacji współspalania i w nowym systemie zlikwidować je zupełnie. Środki na zakup „zielonej” energii mają pochodzić z tzw. opłaty OZE, zawartej w taryfie operatora sieci przesyłowej, co oznacza, że koszty wsparcia zapłacą konsumenci.
Na rok 2015 r. MG proponuje opłatę OZE w wysokości 2,27 zł/MWh.
Zgodnie z Oceną Skutków Regulacji (OSR), wpływy z podatku VAT związane z rozwojem instalacji OZE objętych mechanizmem wsparcia w 2015 r. wyniosą ponad 750 mln zł, by w 2020 r. zbliżyć się do 1 mld zł. Natomiast prognoza wpływów do budżetu z tytułu podatku VAT związanych z rozwojem mikroinstalacji OZE szacuje je na 145 mln w 2015 r. i 235 mln w 2020 r.
Energia z OZE jest zwolniona z akcyzy, a utracone z tego tytułu wpływy Ministerstwo Gospodarki oszacowało na 26 mln zł w 2015 r. i 279 mln w 2020 r. przy założeniu stawki akcyzy 20 zł/MWh. Generalnie w pierwszych latach funkcjonowania ustawy jej wpływ na budżet państwa ma być dodatni, natomiast od 2021 r. system OZE ma kosztować rocznie kwotę rzędu 280 mln zł. Natomiast - jak stwierdza OSR - utrzymanie obecnego systemu kosztowałoby budżet w 2015 r. ponad 6 mln zł, przy czym kwota ta szybko by rosła, by w 2020 r. przekroczyć 11 mld zł. Przyrost zatrudnienia oszacowano na ok. 10 tys. miejsc pracy w sektorze rocznie.
W związku z niewdrożeniem na czas europejskiej dyrektywy ws. OZE Komisja Europejska zażądała dla Polski kar finansowych.