Czytając liczne ostatnio wypowiedzi ekonomistów, załamujących ręce na losem banków mających ponieść konsekwencje stosowania nieuczciwych postanowień w umowach kredytu zawieranych z konsumentami, a także nad rzekomym "niedouczeniem" sądów (w tym Sądu Najwyższego i Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej), można odnieść wrażenie, że luminarze wiedzy ekonomicznej albo nie znają uzasadnień krytykowanego przez nich orzecznictwa, albo niespecjalnie je rozumieją.

 

Umowa to konstrukcja prawna, a sądy kontrolują jej zgodność z przepisami

Tymczasem przedmiotem kontroli sądowej w sprawach dotyczących kredytów indeksowanych i denominowanych w CHF jest umowa kredytu rozumiana jako konwencjonalna czynność prawna, której doniosłość prawna (a więc zdolność do wywoływania skutków prawnych, takich jak związanie stron stosunkiem zobowiązaniowym, którego treścią są ich prawa i obowiązki), zależna jest od spełnienia wynikających z norm prawa wymogów odnośnie do jej formy i treści.

Czytaj w LEX: Wady prawne umów kredytów denominowanych/indeksowanych >

Implementacja do polskiego systemu prawnego przepisów dyrektywy o ochronie konsumentów 93/13 sprawiła, że wymogi prawne w odniesieniu do umów zawieranych przez przedsiębiorców z konsumentami są wyższe, niż w przypadku umów zawieranych w obrocie niekonsumenckim. Jeżeli umowa nie spełnia wymogów, od których uzależniona jest jej ważność, to będzie nieważna (nie wywoła zamierzonych skutków prawnych). Jeżeli postanowienie umowy  zawartej z konsumentem nie odpowiada wymogom wyrażonym w dyrektywie 93/13 (której implementacją są przepisy art. 3851 – art. 3853 k.c.), będzie bezskuteczne wobec konsumenta (tak jakby tego postanowienia w umowie nie było), a jeśli dotyka to postanowienia o witalnym znaczeniu dla konstrukcji umowy, następstwem może być nieważność umowy w całości.

Czytaj w LEX: Konstruowanie roszczenia w pozwie frankowym – zagadnienia praktyczne >

To, co ekonomistom wydaje się w szczególności umykać, to zasadnicza różnica pomiędzy umową rozumianą jako konstrukcja prawna a zamierzeniem ekonomicznym, które przy pomocy umowy jest realizowane. Oczywiście każda umowa zawierana jest dla realizacji pewnego zamierzenia ekonomicznego i w pewnym otoczeniu ekonomicznym, jednak strony mogą w rożny sposób uregulować swoje stosunki w umowie mającej realizować to przedsięwzięcie, nadając jej taką, lub inną konstrukcję. W granicach zakreślonych prawem strony (a przynajmniej ta strona, która przygotowuje umowę) mają swobodę w formowaniu konstrukcji umowy, co oznacza również konieczność poniesienia konsekwencji błędów konstrukcyjnych.  Jeżeli przedmiotem oceny sądu jest poprawność konstrukcji umowy decydująca o jej ważności lub nieabuzywności jej postanowień, to jej tło ekonomiczne, faktyczne działania stron związane z jej wykonywaniem etc., nie odgrywają pierwszorzędnego znaczenia, albo nie mają go wcale.  W przypadku umów z konsumentami, zawartych na podstawie wzorców umownych opracowanych przez przedsiębiorcę, zasadniczo w ogóle nie są istotne.  Ocenie podlegają w tym przypadku normy umowne i ich wzajemne relacje, nie zaś tło ekonomiczne, czy działania związane z wykonywaniem umowy, zważywszy, że norm tych nie tworzą.

Czytaj w LEX: Typy roszczeń na gruncie kredytów frankowych >

 

Umowa jest jak dom, jeśli się wali, pretensje trzeba mieć do architekta

Sąd nie ocenia w tym przypadku  czy konstrukcja umowna została prawidłowo dobrana dla realizacji zamierzonego przedsięwzięcia, ani czy można było wybrać lepszą. Sąd ocenia wyłącznie  poprawność umowy w świetle wymogów prawa. Dodać warto, że nawet jeśli określony typ umowy jest zasadniczo prawnie dopuszczalny, nie oznacza to, że konkretna umowa tego typu musi być wolna od wad konstrukcyjnych. Jeżeli przedmiotem oceny jest spełnienie wymogów konstrukcyjnych, od których zależy ważność umowy i skuteczność jej postanowień, konsekwencje ich niespełnienia (nieważność umowy, brak związania konsumenta postanowieniem) następuje ex lege. Zamierzone skutki prawne wywołuje jedynie prawidłowo skonstruowana umowa. Jeżeli jej konstrukcja ma wady, nie wywoła skutków prawnych, albo z uwagi na bezskuteczność niektórych postanowień wywoła skutki inne od zamierzonych. Gdy zachodzi potrzeba rozstrzygnięcia o istnieniu umowy, lub o jej treści, sąd nie może tego zignorować, lecz musi  to uwzględnić z urzędu.

Czytaj w LEX: Klauzule abuzywne jako podstawa prowadzenia sprawy frankowej >

Dlatego wywody niektórych ekonomistów przypominają narzekania, że źle zaprojektowany dom się zawalił. Pretensje należy kierować w takim wypadku do odpowiedzialnego za projekt architekta,  zamiast utyskiwać na prawa fizyki.

Wymogi prawne, od których zależy ważność umowy, czy moc wiążąca jej postanowień, nie są – co również niektórym ekonomistom wydaje się umykać – zaproszeniem do negocjacji, czy „jedynie sugestią”, do której rzekomo można się dostosować lub nie, albo którą można swobodnie naginać jeżeli wadami jest dotknięta zbyt duża ilość umów, a wadliwe umowy wprowadził do obrotu tak wpływy sektor gospodarki jak bankowość. Prawdopodobnie przez to myślowe niedopatrzenie wypowiedzi bankowców, kierowane teraz w stronę Sądu Najwyższego przypominają rozmowę kierowcy, który przekroczył dozwoloną prędkość o jakieś 50 km/h z zatrzymującym go policjantem „Panie władzo, ja się bardzo śpieszę, ja jeżdżę szybko, lecz bezpiecznie, a tu droga jest zawsze pusta. Pan nie wie kto ja jestem! I w ogóle po co ten znak tu stoi!?”

Zobacz wzór dokumentu w LEX: Ugoda w sprawie wzajemnych roszczeń banku i kredytobiorcy dotyczących kredytu walutowego (frankowego) >

 

Umowa to produkt

Tymczasem pamiętać trzeba, że umowa oferowana konsumentom przez banki jest „produktem”. Sami bankowcy takiego określenia względem omawianych umów używają, co jest akurat zaskakująco uczciwe, bo określenie to trafnie oddaje znikomość wpływu, jak w takim wypadku konsument ma na treść umowy. Teoretycznie konsument może mieć wpływ na pewne zmienne figurujące w takiej seryjnej umowie, lecz nigdy na jej konstrukcję, która tworzona jest „na taśmie produkcyjnej banku. W przypadku umowy dotyczącej usług finansowych jest to produkt skomplikowany. Konsument powinien zostać jeszcze przed zawarciem umowy prawidłowo poinformowany nie tylko o korzyściach, lecz także, a może przede wszystkim, o zagrożeniach związanych ze „skorzystaniem” z tego produktu. Konstrukcja „produktu” powinna być prawidłowa i bezpieczna dla użytkownika. Wynikające z niej prawa i obowiązki stron, a co z tym związane również ponoszone przez strony ryzyka nie mogą pozostawać w istotnej dysproporcji na niekorzyść konsumenta. Tak jak w przypadku każdego produktu producent ponosi odpowiedzialność za jego działanie. Co ciekawe, gdy konsument przychodzi do salonu samochodowego renomowanej firmy, po taki produkt jak samochód, nikt nie oczekuje, że przyjdzie z mechanikiem. Natomiast wobec konsumenta, który przyszedł do banku po kredyt, formułowany bywa zarzut, że nie przyprowadził prawnika. Tymczasem z dyrektywy 93/13 wynika, że umowa powinna być sformułowana,  tak aby konsument zrozumiał ją bez prawnika.

Zobacz w LEX: Wyliczenie wysokości roszczenia oraz rozliczenie stron nieważnej umowy kredytu - nagranie ze szkolenia >

Chroniące konsumentów przepisy dyrektywy 93/13 implementowane zostały do polskiego systemu prawnego w 2000 r. Do lat 2006-2008, kiedy masowo oferowano konsumentom kredyty denominowane i indeksowane banki powinny przywyknąć do ich stosowania. Trudno tym samym zrozumieć ich zaskoczenie tym, że muszą ponieść konsekwencje lekceważenia wymogów prawidłowego konstruowania umowy z konsumentem. Tyle razy słyszałem, że konsumenci, którzy zawarli umowy denominowane lub indeksowane do CHF, powinni liczyć się niebezpieczeństwem znaczącego wzrostu kursu CHF. Mam teraz uznać, że zatrudnieni w bankach profesjonaliści nie musieli liczyć się z tym, że skoro istnieją przepisy chroniące konsumenta, to będą one stosowane, a lekceważenie ich przyniesie przykre konsekwencje? Na konieczność określania w umowie o kredyt denominowany i indeksowany sposobu ustalania kursu waluty obcej na podstawie którego wyliczana jest wartość rat kapitałowo-odsetkowych KNF wskazywał w 2006 r. Na wadliwość umów kredytu, niespełniających tego wymogu UOKiK wskazywał już 2009 r. Dlaczego teraz, po 15 latach, banki są zdziwione?

Zobacz w LEX: Ryzyko dla kredytobiorcy związane z kredytem powiązanym z kursem CHF - nagranie z webinaru >

 

"Frankowicze" nie są uprzywilejowani względem "złotówkowiczów"

Sporami “frankowymi” zajmuję się nieprzerwanie od 2013 r. i przez te prawie już 8 lat niezmiennie zdumiewa mnie pojawiający się tak w ramach stanowisk moich przeciwników procesowych, jak i w powielanych w mediach  wypowiedziach ekonomistów i bankowców wątek rzekomego uprzywilejowania „frankowiczów” w stosunku do „złotówkowiczów”. Autorzy tej budzącej niesmak tezy zdają się tracić z oczu fakt, że o uprzywilejowaniu, bądź dyskryminacji, można mówić jedynie wówczas, gdy dwa podmioty w tej samej sytuacji prawnej traktowane są w sposób nieuzasadnienie zróżnicowany. Byłoby tak, gdyby w umowach „złotowkowiczów” były nieuczciwe postanowienia, lecz odmówiono im ochrony – ale przecież tak nie jest. To jedynie demagogia, tym bardziej niebezpieczna że zmierzająca do antagonizowania społeczeństwa.

Zobacz w LEX: Rozliczenie stron nieważnej umowy kredytu frankowego w praktyce orzeczniczej - nagranie ze szkolenia >

Za wyjątkowy szkodliwe uważam sugestie, że sądy powinny zaniechać stosowania wobec banków przewidzianych w dyrektywie 93/13 sankcji, gdyż banki, aby powetować sobie poniesione w wyniku przegranych spraw sądowych straty, podniosą opłaty za swoje czynności i - „za uprzywilejowanie frankowiczów zapłacimy wszyscy”.

Argument "zapłacimy wszyscy" a równość wobec prawa

Można sobie wyobrazić liczne sytuacje, w których podmiot zmuszony ponieść konsekwencje swoich bezprawnych działań będzie próbował przerzucić ich ekonomiczne następstwa na innych. Przewoźnik zobowiązany do zapłaty odszkodowania ofiarom katastrofy w ruchu, którą spowodował, może podnieść ceny biletów – „i zapłacą zwykli podróżni”. Przedsiębiorca prowadzący rafinerię ropy lub gazu, albo elektrownię atomową, zobowiązany do naprawienia szkód wywołanych jej awarią może podnieść ceny paliwa lub energii - „i zapłacimy wszyscy”. Zobowiązany do zapłaty odszkodowania Skarb Państwa wyda na nie pieniądze przeznaczone na budowę drogi, czy inny cel publiczny – więc ostatecznie koszty poniosą podatnicy. W zasadzie każdy podmiot prowadzący działalność w odpowiednio dużej skali ma możność przerzucenia negatywnych konsekwencji swych bezprawnych działań na innych. Jeżeli jednak zgodzimy się na to, aby mogło to uzasadniać mitygowanie przewidzianej prawem odpowiedzialności, zrezygnujemy z zasad równości wobec prawa i praworządności. Uznamy, że są podmioty zbyt potężne, by musieć przejmować się prawem. To właśnie byłoby „uprzywilejowanie” Nie wiem, czy ekonomiści usiłujący sugerować sądom, że powinny łagodzić w odniesieniu do banków przewidziane w dyrektywie 93/13 sankcje mają świadomość, że nie tylko antagonizują społeczeństwo przeciwko „frankowiczom”, ale i podważają znaczenie prawa.

Czytaj w LEX: Wady prawne umów kredytów denominowanych/indeksowanych >

 

Abuzywność jest jak dziura w dachu

Zarzutem ciągle powtarzanym przeciw „frankowiczom”  jest to, że nie kwestionowali nieuczciwych postanowień dotyczących przeliczeń walutowych, gdy kurs CHF był niski, a zaczęli kwestionować gdy wzrósł. Zarzut ten całkowicie pozbawiony jest znaczenia. Ocena abuzywność postanowienia umowy ma charakter obiektywny. Oznacza to, że jeśli postanowienie uchybia wymogowi przejrzystości i wprowadza dysproporcję praw i obowiązków kontraktowych na niekorzyść konsumenta, wówczas jest abuzywne, niezależnie od wiedzy i subiektywnej oceny  konsumenta. Od konsumenta zależy jedynie czy i kiedy skorzysta z uprawnień, które przysługują mu w tej sytuacji.

Abuzywność postanowienia jest więc jak dziura w dachu. Obiektywnie istnieje i obniża użyteczność dachu, niezależnie od tego czy mieszkający pod tym dachem o niej wie. Oczywistym jest, że dolegliwości związane z dziurą w dachu są większe podczas ulewy, niż podczas suszy. Nie oznacza to, że gdy nie podało dziura w dachu nie istniała, albo nie była wadą. Zarzut „dlaczego nie uskarżałeś się na dziurę w dachu, zanim nie zaczęło lać ci się na głowę” nie brzmi jednak poważnie. Podobnie jest z „frankowiczami” i zamieszczonymi w ich umowach kredytu nieuczciwymi postanowieniami. Postanowienia te są nieuczciwe niezależnie od kursu CHF  i  były nieuczciwe już w chwili zawarcia umowy. Wzrost kursu franka, sprawił jedynie że konsekwencje ich stosowania stały się bardziej widoczne i dotkliwe. Nie ma powodu stawiać „frankowiczom” zarzutu, że wówczas zaczęli dochodzić przed sądami swych uprawnień. Mieli do tego prawo.

Czytaj w LEX: Nieważność z mocy ustawy w sprawie frankowej > 

Banki ponoszą konsekwencje naruszania prawa

Banki oferując konsumentom umowy zawierające niedozwolone postanowienia, powinny liczyć się z konsekwencjami prawnymi takiego działania. Niezależnie do przyczyn dla których konsekwencji tych nie przewidziały, albo liczyły że ich unikną nie może to być przyczyną rezygnacji ze stosowania prawa.

Zobacz linię orzeczniczą w LEX: Konsekwencje stwierdzenia abuzywności klauzuli indeksacyjnej (denomincyjnej) dla ważności całej umowy kredytu frankowego >